Pakowanie go to wielka lekcja mądrej ascezy.
Kiedyś kawałek zmyślnie pozszywanego, mocnego materiału. Dziś cała przemyślana konstrukcja. By zmieściło się co trzeba, a przy tym by był wygodny. I dawał jak najłatwiejszy dostęp do tego, co potrzebne. Plecak. Nieodzowny i nie do zstąpienia towarzysz wielodniowych wędrówek.
Spakować go, to nie lada wyzwanie. Nie, nie o to tylko chodzi, by był dobrze wyważony, a jednocześnie wszystko było w nim poukładane tak, by wyjmując potrzebną rzecz nie trzeba było wyrzucać wszystkich innych. I nie o to też, że czasem może posłużyć za siedzenie, a innym razem za poduszkę. Pakowanie plecaka uczy ascezy. Zabrać co potrzebne, a jednocześnie tyle, żeby dało się unieść. Nie kawałek, na drugą stronę ulicy; wiele kilometrów, przez wiele dni. Żeby wędrówka nie był czasem myślenia o tym jak bardzo bolą ramiona. Żeby po paru dniach nie dały znać o sobie przemęczone mięśnie pleców i obolałe kolana. Żeby ciągle chciało się iść… Pakuję więc z umiarem i rozsądkiem: wybierając między tym co bym chciał, a konstatacją, że będę to musiał nieść.
Jak to jest, że na tych kilka dni potrzebuję tylko tyle, ile się w nim zmieści? Ile w takim razie naprawdę potrzebują w codziennym życiu? Skąd u mnie to irracjonalne przeświadczenie, że będę szczęśliwszy, jeśli będę więcej miał?
Przecież idąc z plecakiem doświadczam, że szczęście nie bierze się z posiadania, ale z bycia w drodze. Z faktu, że żyję, mogą iść, patrzyć, słyszeć, dotykać, czuć, smakować... Niczego nie musieć, być wolnym. I dlatego być szczęśliwym.
Modlitwa
Dziękuję Ci Panie Boże za tę lekcję, jakie mi dajesz przez mój plecak. Do szczęścia, wiem, nie potrzeba wiele posiadać. Liczy się ta możliwość bycia w drodze. Liczy się z kim idę, którędy idę i dokąd wędruję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |