Taka niby zwyczajna. A w niej Bóg chyba najwyraźniej objawił samego siebie.
Z cyklu "Rozmyślania w drodze"
Bywają ledwie dziurami w ziemi czy skałach, do których prawie nikt nie zagląda. Bywają wielkimi pałacami, chętnie odwiedzanymi przez rzesze turystów. Nie wszystkie powstawały dzięki wodzie. To znaczy nie głównie dzięki wodzie. Ale te są najbardziej okazałe. Jaskinie. Zadziwiające tunele i sale wydrążone przez tysiąclecia w skałach. Ze zwisającymi z sufitu, wyrastającymi ze spągu i zdobiącymi ściany różnymi formami nacieków. Może dziwić, ale podobne nacieki, oczywiście w znacznie mniejszej skali, można zobaczyć w różnych tunelach i wyrobiskach wydrążonych przez człowieka. Woda robi swoje. Woda nieustannie drąży, rozpuszcza co tylko rozpuścić może, a w sprzyjających okolicznościach z powrotem osadza. Delikatne zdawałoby się krople wody przekształcają świat. Kolejne zdumienie dla ciekawego świata wędrowca.
Jak to głosi starożytna maksyma? Kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym spadaniem. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu, rok po roku i to, co wydawało się niemożliwe, staje się faktem: kamień ustępuje przed kropą wody.
Podobnie mówił Jezus w odniesieniu do naszej modlitwy do Boga. Proście a otrzymacie, szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a tworzą wam. W przypowieści o natrętnej wdowie podkreślił zaś, jak warto być w tym proszeniu wytrwałym. Bóg nie jest spiżem, Bóg jest Ojcem. Nie poda proszącemu o chleb kamienia. Ale tylko prosząc wytrwale pokazujemy, że nam naprawdę zleży. No bo jeśli dla nas samych wysiłek ciągłego proszenia jest zbyt duży i szybko się zniechęcamy, to czy zależy nam naprawdę?
Bóg chyba jest bardzo do kropli wody podobny. Tak, oczywiście, jak woda daje życie, jak woda gasi pragnienie, jak woda oczyszcza. Ale On też, jak kropla wody, wydaje się być nieraz ludziom nic nie mogącym. Za słabym, by mieć realny wpływ na losy świata. A On jest cierpliwy. Powolutku, powolutku….
Kropla drąży kamień. Wiele kropel tym bardziej. Nie tylko drąży. Gładzi, ściera przenosi, w konsekwencji kruszy… To widać nad brzegami górskich rzek. Otoczaki. Kamienie zaokrąglone dzięki mozolne pracy niezliczonych kropel wody. Dzięki temu wędrujący przystając może na chwilę ściągnąć buty i bez większych obaw o to, że się zrani, ochłodzić gorące stopy w chłodnej wodzie. Może posłuchać szmeru, czasem i szumu, wciągnąć w nozdrza tak charakterystyczny zapach nadwodnych roślin. A jeśli trzeba, zwyczajnie się też umyć. By zmyć sól ze skóry. Czasem by zmyć też kolejne warstwy nakładanych kremów. By lepka skóra mogła znów swobodnie oddychać…
Te nadrzeczne kamienie to jeszcze jeszcze jeden z wielu znaków, że wszystko przemija. Te kamienie ciągle, ale nieuchronnie, są wygładzane. I z każdym rokiem, każdą większą wodą, kruszone, znoszone są w dół, by kiedyś, gdzieś tam, stać się tylko piaskiem. Nie, nie ma na tym świecie nic stałego. Ciągły ruch, ciągła zmienność – wołają dziś przyrodnicy, fizyków nie wyłączając, wskazując, co charakteryzuje świat. Nawet byle korzonek potrafi z czasem rozsadzić skałę, w której szczelinie udało mu się osadzić. A nam się wydaje, że naszymi działaniami, ot choćby ograniczeniem emisji CO2, jesteśmy w stanie te procesy zatrzymać i świat spetryfikować. Żałosne…
Nawet licha kropla potrafią zmieniać oblicze świata. Sztuka polega na tym, by umieć się do tych zmian dostosować. Jak wędrowiec dostosowuje się do ciągle nowych warunków, jakie spotyka na swojej drodze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W Rzymie zakończył się Międzynarodowy Kongres na temat teologii.