Czyli co się zdarzyło w konwencie dominikanów i jak pewien z braci, który nienawidził św. Franciszka, stał się jego najgorliwszym czcicielem.
Jak święte były stygmaty świętego Franciszka, widoczne jest z pewnego czcigodnego cudu, który bez wątpienia zdarzył się w pewnym konwencie dominikańskim.
W tym konwencie był brat dominikanin, który tak nienawidził w sercu świętego Franciszka, że nie mógł ani patrzeć na jego portret, ani słuchać jego słów, ani wierzyć, że święty Franciszek był wyróżniony świętymi stygmatami.
Gdy ów brat przebywał w pewnym konwencie poza Alpami, w refektarzu był tam obraz świętego Franciszka ze świętymi stygmatami. Dominikanin, pobudzony przez swoją niewiarę i złą wolę, poszedł po kryjomu i zeskrobał święte stygmaty z obrazu świętego brata, tak że były zupełnie niewidoczne.
Następnego dnia, gdy ten sam brat siedział przy stole i spojrzał na obraz świętego Franciszka, spostrzegł, że stygmaty były w tych miejscach, skąd je usunął. Wydawało się, że są całkiem nowe, podobnie jak poprzednie. Wściekły, pomyślał, że nie wyskrobał ich dobrze w tych miejscach. Upatrzył porę, kiedy nikogo tam nie było, bo ten, kto źle postępuje, nienawidzi światła. Poszedł więc i po raz drugi zeskrobał stygmaty świętego, w taki jednak sposób, aby nie została uszkodzona farba podkładowa.
Kiedy na trzeci dzień ten sam brat siedział przy stole, popatrzył na obraz świętego Franciszka i znowu ujrzał święte stygmaty piękniejsze i świeższe niż te, które były widoczne przedtem. Później, zaślepiony przez nienawiść i kierując się nieprawością, dołożył trzeci grzech do drugiego. Powiedział sobie:
– Na Boga, tak wymażę te stygmaty, że już nigdy nie będą widoczne!
Tak jak poprzednio, upatrzył porę, kiedy nikt nie mógł go zobaczyć, zapominając, że Bóg widzi wszystko zło odkryte (por. Hbr 4, 13), wziął nóż i wyciął w przystępie szaleństwa miejsca na obrazie, gdzie znajdowały się stygmaty, usuwając farbę i podkład. Gdy tylko skończył żłobienie obrazu, zaczęła płynąć krew, która gwałtownie wytrysnęła strumieniem i splamiła ręce, twarz i tunikę owego brata.
Przerażony runął na ziemię jak martwy. Krew ze świętych stygmatów, które wyżłobił ten nieszczęsny człowiek, spływała strumieniem po ścianie. Tymczasem nadeszli bracia z konwentu i ujrzawszy go leżącego na ziemi jakby bez życia, przypomnieli sobie jego złośliwość, która napełniała ich smutkiem.
Widząc, że krew ciągle spływa, zatkali dziury watą i bandażami, ale nie potrafili zatrzymać jej upływu. Obawiając się, że zobaczą to ludzie świeccy i że w rezultacie bracia będą musieli przeżyć skandal i wstyd, pomyśleli pobożnie, że powinni uciec się do świętego Franciszka. Przeor z całym konwentem zdjęli habity przed obrazem świętego Franciszka, wymierzyli sobie chłostę i zanieśli do niego ze łzami modlitwę błagalną, aby przebaczył ich bratu zniewagę i łaskawie zatrzymał upływ krwi.
Ich pokorna modlitwa została od razu wysłuchana. Krew przestała już płynąć, a stygmaty świętego zachowały swe piękno, by wszyscy mogli je wielbić.
Od tego czasu ów brat stał się najgorliwszym czcicielem świętego ojca. Bracia z Alwerni poświadczyli, że ten sam brat, kierując się pobożnością, odwiedził ich klasztor i przywiózł ze sobą pokrwawione opatrunki, i przekazał je im.
Z pobożności i wielkiej czci odwiedził także Santa Maria degli Angeli i wszystkie klasztory związane ze świętym Franciszkiem. A gdziekolwiek mógł znaleźć coś, co było związane z czynami lub działalnością świętego Franciszka, wybuchał takim płaczem, że skłaniał także innych do łez.
Rozmawiał także o tych cudach z wieloma braćmi mniejszymi, ale tylko pod nieobecność swoich towarzyszy, aby przypadkiem nie ściągnąć niesławy na swój Zakon.
Ten brat przez zasługi świętego Franciszka tak zaprzyjaźnił się z franciszkanami, że jeśli przez jakiś czas nie mógł się z nimi widzieć, to później umocniony Bożą miłością tym bardziej darzył ich braterskim uczuciem.
Na chwałę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen
*
Powyższy tekst pochodzi z książki "Opowieści o Świętym Franciszku i jego współbraciach. Pierwowzór Kwiatków Świętego Franciszka w nowym przekładzie prof. Stanisława Stabryły". Wydawcą publikacji jest Esprit.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).