Gadał dziad do obrazu?

Nie czcij obrazu, nie czcij świętego? O ile dobrze tę cześć rozumiemy i praktykujemy, nie sprzeciwia się ona pierwszemu przykazaniu.

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2129-2132 oraz 954-958

Grzechy przeciwko wierze, nadziei i miłości, grzechy bezbożności, grzechy zabobonu. Trzy ostatnie odcinku cyklu „Jak żyć by podobać się Bogu” im właśnie poświęcono, wcześniej wyjaśniając też, że pierwsze przykazanie zostało nam dane przez Boga, byśmy się głupio nie łudzili, że bożki mogą Go zastąpić. W następnym odcinku poruszymy jeszcze związany z pierwszy przykazaniem temat wolności religijnej. Dziś czas na dwa wyjaśnienia: najpierw dlaczego wbrew przesłaniu Starego Testamentu nie mamy nic przeciwko przedstawianiu Boga w obrazach czy rzeźbach i jaką rolę w naszym kulcie jedynego (Trójjedynego) Boga pełnią. A potem dlaczego zdrowy kult świętych nie jest sprzeczny z czcią, jaką mamy oddawać Bogu.

Wyrzucone przykazanie?

No właśnie: stawia się czasem katolikom zarzut, że wyrzucili z Dekalogu jedno z przykazań. To zakazujące przedstawiania Boga w rzeźbach. Zajrzyjmy więc do Starego Testamentu.

Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań (Wyjścia 20,3-6)

Podobnie wygląda to w Księdze Powtórzonego prawa (5 6-10)  Widać wyraźnie, że zakaz czynienia rzeźb i obrazów jest częścią pierwszego przykazania. Zaraz po nim następuje przecież powtórzenie zakazu oddawania im czci. Nie ma więc mowy o wyrzuceniu jakiegokolwiek przykazania.

O co chodziło? W Katechizmie Kościoła Katolickiego przytoczono w tym kontekście stwierdzenie z Księgi Powtórzonego Prawa (4,15-16): „Skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie – abyście nie postąpili niegodziwie i nie uczynili sobie rzeźby przedstawiającej...”. Chodziło wtedy o pokazanie całkowitej transcendencji Boga, radykalne odróżnienie Stworzyciela od Jego dzieła.

Trzeba jednak jasno powiedzieć, że zakaz wykonywania wizerunków ludzkich czy zwierzęcych nie był w Starym Testamencie konsekwentnie przestrzegany. I to nie tylko przez bałwochwalców, których w Narodzie Wybranym nigdy nie brakowało. Sam Bóg nakazał np. uczynić Mojżeszowi na pustyni miedzianego węża, spojrzenie na którego miało uzdrawiać pokąsanych. Stał się on potem zresztą w Izraelu przedmiotem bałwochwalczego kultu. Także przy Arce Przymierza, z nakazu Bożego, miały stać Cheruby, a przecież nie były to jedyne „zakazane” przedstawienia w świątyni. O ornamentach roślinnych już w ogóle nie mówiąc. Skąd ta niekonsekwencja? Bo w przykazaniu chodziło o zakaz bałwochwalstwa, którego zakaz wykonywania przedstawień „tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko” był tylko dodatkowym elementem. Ludy owego czasu miały bowiem tendencję „ubóstwiania” tego typu przedstawień. Trochę jak my „ubóstwiamy” różne maskotki mówiąc że przynoszą szczęście itd., itp. Ale to nie tak, że przestawianie postaci ludzkich czy zwierzęcych jest jednoznaczne z oddawaniem im czci.

Wcale nie gadał dziad do obrazu

Sytuacja od strony teologicznej zmieniła się nieco w Nowym Testamencie. Ten Bóg, który jest całkowicie poza światem (jest transcendentny) wszedł w ten świat, stał się jednym z nas, stał się człowiekiem. Skoro sam Bóg „się przedstawił” w postaci ludzkiej, to przedstawianie go tak w dziełach artystycznych nie wydaje się niczym zdrożnym. „Opierając się na misterium Słowa Wcielonego, siódmy sobór powszechny w Nicei (787 r.) uzasadnił – w kontrowersji z obrazoburcami – kult obrazów przedstawiających Chrystusa, jak również Matkę Bożą, aniołów i świętych. Syn Boży, przyjmując ciało, zapoczątkował nową «ekonomię» obrazów” – czytamy w KKK  2131.

A w następnym punkcie przypomniano też, że kto czci obraz czci tak naprawdę tego, kogo obraz przedstawia. Czy to będzie przedstawienie Jezusa czy Maryi czy innych świętych. Nie ma więc mowy o czczeniu „różnych Jezusów” czy „różnych Matek Bosek”. To dość oczywiste: przy znaku informującym, że przy drodze za ileś tam metrów jest stacja benzynowa nikt nie próbuje tankować, podobnie jak przy znaku informującym o restauracji nikt nie zamawia obiadu.  Ludzie jednak najczęściej umieją odróżnić sam znak od tego, co znak oznacza :)

Zdrowa wizja nieba

A cześć, jaką oddajemy świętym? W Katechizmie przy pierwszym przykazaniu tematu w ogóle nie poruszono. Jest o nim mowa znacznie wcześniej, w pierwszej części Katechizmu, punktach 954-958, a zwłaszcza 955-957. „Łączność pielgrzymów z braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusowym, bynajmniej nie ustaje; przeciwnie, według nieustannej wiary Kościoła umacnia się jeszcze dzięki wzajemnemu udzielaniu sobie dóbr duchowych” – czytamy w pierwszym z nich. Mowa tu o... jedności Kościoła. Tego na ziemi i tego w niebie czy czyśćcu. Z jednej strony więc o wstawiennictwie i czci oddawanej świętym, ale i o naszej modlitwie za tych, którzy czekają jeszcze w czyśćcu na niebo.

No właśnie. Wstawiennictwo świętych. Zawsze w modlitwach do świętych, także Najświętszej Maryi,  mamy prośbę o wstawiennictwo – „módl się, módlcie się za nami”, a nie „zmiłuj się nad nami”. Proszę też zwrócić uwagę: za zupełnie normalne wszyscy chyba chrześcijanie uważają, że możemy się jedni za drugich modlić, wstawiać za sobą. Dlaczego święci, którzy już są w niebie, mieliby nie móc tego robić? Czyż miłość, w której się juz wydoskonalili, nie przynagla ich do spełniania takich naszych próśb? Odrzucenie wstawiennictwa świętych wygląda – o paradoksie – na niewiarę w życie wieczne! I zupełnie nie pasuje do biblijnego obrazu Kościoła, który wyraźnie – zwłaszcza w Apokalipsie – jest wspólnotą zarówno Ziemian jak i Nieban. Kłóci się też z prawdą o niebie jako wspólnocie szczęśliwych zbawionych, robią ze świętych egoistów, którzy żyją już tylko własnym szczęściem.

Podobnie jest z drugim wymiarem czci oddawanej świętym: z chęci naśladowania ich, traktowania ich życia jako wzoru,  inspiracji. „Składamy hołd (Chrystusowi) w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami”. To przytoczone w KKK 957 słowa jednego z ojców Kościoła, świętego Polikarpa. Piękne, ze wszech miar słuszne i wyjaśniające, że naśladowanie Jezusa przychodzi czasem łatwiej, gdy mamy jeszcze wzór kogoś, kto też Go naśladował.

Tak, Kościół to nie tylko Ziemianie: to także ci, którzy są w niebie (o tych w czyśćcu tez nie zapominając). Dlatego zdrowy kult świętych nigdy nie przeciwstawia się czci, jaka się należy samemu Bogu.

Na następnej stronie – fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego będące inspiracją dla powyższego tekstu.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11