Justyna zapytała: „Czego żądasz, Matko Boża?” W odpowiedzi Pani powiedziała po polsku: „Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec”.
Maryjny naród polski, w odróżnieniu od Francuzów czy Belgów, ma tylko jedno objawienie Matki Bożej zatwierdzone przez Kościół. To Gietrzwałd na Warmii.
Dojeżdżając do miasteczka, każdy z daleka dostrzega wieżę bazyliki, która wznosi się na tle malownicze panoramy miejscowości. W centrum znajduje się zespół zabudowań sanktuaryjnych. Na dalszym planie widać łąki, pola, las, w sercu którego ukryło się jezioro.
Jest to krajobraz typowy dla tej części Warmii i Mazur: morenowe pagórki, przecięte wąwozami oraz dorzeczami Pasłęki i Gilwy.
Wspinając się na wzgórze, na którym posadowiony jest kościół, po lewej stronie mijamy kapliczkę z figurą Niepokalanej. To tutaj objawiała się Matka Boża Barbarze Samulowskiej i Justynie Szafryńskiej. Mówi o tym duży napis: „W 1877 roku na tym miejscu Matka Boża prosiła: odmawiajcie różaniec i pokutujcie” oraz słowa zapewnienia: „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was”.
Odtąd na Warmii zwykło się śpiewać: „Gietrzwałd, szczęśliwa to wioska, bo ta Gwiazda Matka Boska, objawiła się na klonie, swoim wiernym ku obronie”.
Obecność Maryi przywołują inne słowa, wypisane nad wejściem do bazyliki: „Nigdym Ja ciebie, ludu, nie rzuciła, nigdym ci Mego nie odjęła lica. Ja po dawnemu moc twoja i siła, Bogurodzica”.
Maria Konopnicka, autorka tych słów, dobrze wiedziała, że Matka Boga schodzi na ziemię jedynie po to, by pozyskać jak najwięcej dusz, pomóc ludziom wyzwolić się z grzechów, doprowadzić ich do świętości. Stąd w gietrzwałdzkiej świątyni, w samym centrum głównego ołtarza, uwagę przykuwa ukoronowany papieskimi koronami cudowny wizerunek Matki Bożej. Wielu, spoglądając na niego, mówi w duchu: „Jakże Ona piękna!”.
Nie będę odkrywczy, pisząc, że wszystkie objawienia maryjne łączy jakiś dramatyczny apel, będący faktycznym sygnałem SOS wysłanym z ziemi w kierunku nieba. W przypadku objawień w Gietrzwałdzie były to prześladowania polskości i Kościoła za Ottona von Bismarcka (1815–1898), pierwszego kanclerza zjednoczonego (1871) cesarstwa niemieckiego, który prowadził bezwzględną walkę z katolicką wiarą i kulturą polską – Kulturkampf.
Za jego rządów wydalono z Prus około 30 tys. Polaków nieposiadających pruskiego obywatelstwa (słynne rugi bismarckowskie). Systematycznie też podporządkowywano władzom pruskim Kościół katolicki, aby nie był ostoją polskości i tożsamości narodowej. Bardzo bolesnym uderzeniem państwa w Kościół była ustawa z 1871 r., zakazująca wygłaszania kazań „zagrażających pokojowi publicznemu”. Jednocześnie skasowano w Ministerstwie Oświaty Wydział Katolicki, a jego dyrektor, Albert Kraetzig, były poseł z okręgu olsztyńsko-reszelskiego, za popieranie Kościoła został odsunięty od życia politycznego.
W 1872 r. usunięto z Prus zakon jezuitów, a trzy lata później wszystkie inne zakony. Ustawa banicyjna umożliwiała wydalenie z konkretnego rejonu, a nawet z państwa tych duchownych, którzy nie podporządkowali się nowym prawom. Jeszcze bardziej bulwersujące okazały się ustawy majowe z lat 1873–74. Dekrety były skierowane bezpośrednio przeciw Kościołowi katolickiemu, pośrednio uderzając w ludność polską.
W praktyce uzależniały całkowicie Kościół od państwa. Postępowano zgodnie z dewizą: uderz w pasterza, a rozproszą się owce. Zaborca postrzegał Kościół katolicki jako zagrożenie dla swoich interesów i jedności państwa, dlatego biskupom katolickim odebrano majątki, księżom nakazano uczyć religii w języku niemieckim, zamykano seminaria duchowne, zakazano duchowieństwu wyjazdów za granicę, wstrzymano urzędowe dotacje na cele kościelne.
Każdy kapłan musiał być zatwierdzany przez władze państwowe, duszpasterzom zabroniono bez zezwolenia władz cywilnych wykonywania funkcji religijnych w sąsiednich kościołach. Ponadto zabroniono księżom katolickim nauczania religii w szkołach państwowych, a ich miejsce zajęli nauczyciele świeccy.
Najbardziej bolesny okazał się wspomniany przepis zakazujący obsadzania stanowisk kościelnych bez pozwolenia władz państwowych, ponieważ opuszczone parafie po śmierci dotychczasowego proboszcza pozostawały długo bez duszpasterzy. W osieroconych kościołach zbierali się samotnie parafianie, odprawiając tzw. ciemne jutrznie, czyli nabożeństwa bez księdza.
Czasami zjawiał się ksiądz z sąsiedniej parafii, zwykle – w razie dekonspiracji – karany grzywną, a nawet więzieniem. W ten sposób na południowej Warmii 8 parafii, czyli trzecia ich część, zostało pozbawione swoich proboszczów.
Katolicy nie poddali się rozpaczy. Zbierali się przed zamkniętymi kościołami na nabożeństwach maryjnych, prosili Boga o zmiłowanie. I wyprosili. 27 czerwca 1877 r. 13-letnia Justyna Szafryńska, wracając z kościoła do domu po szczęśliwie zdanym egzaminie z katechizmu, dopuszczającym do I Komunii św., na dźwięk kościelnego dzwonu zaczęła odmawiać Anioł Pański. Gdy przechodziła przed świątynią w Gietrzwałdzie, wewnętrzny głos nakazał jej się zatrzymać. Powiedziała do zniecierpliwionej matki: „Czekajcie no, matulu, aż zobaczę, co to takiego białego jest na drzewie”. Justyna zobaczyła bowiem dziwną jasność, a kiedy podeszła bliżej, ujrzała na drzewie klonu Matkę Bożą, siedzącą na złocistym tronie migającym perłami.
Maryja była niewymownie piękna: ubrana w białą szatę, z opadającymi na ramiona długimi włosami, a przy niej stał w pokłonie mały anioł, odziany w złotą sukienkę. Dziewczynka oniemiała ze zdziwienia.
Po chwili zjawisko nagle znikło.
Powiadomiony o widzeniu ksiądz proboszcz Augustyn Weichsel nie miał wątpliwości, że Justyna musiała zobaczyć coś nadprzyrodzonego. Dlatego nakazał jej przyjść do świątyni nazajutrz o tej samej porze. Przypadała akurat wigilia uroczystości św. Piotra i Pawła, patronów parafii.
Justyna zabrała ze sobą młodszą koleżankę, Barbarę Samulowską. Kiedy dzwon uderzył na wieczorny Anioł Pański, drzewo klonu znów zajaśniało, ukazał się złocisty krąg, w którym obydwie dziewczynki dostrzegły Niewiastę z Dzieciątkiem. Pani była ubrana w białą szatę, spiętą przepaską. Po Jej bokach stali aniołowie. Dwóch trzymało koronę nad Jej głową, trzeci – berło, a czwarty wskazywał na wielki krzyż na niebie.
Dzieciątko Jezus promieniowało również niezwykłym światłem, było odziane w białą szatę, wyszywaną złotem. W lewej ręce trzymało kulę zwieńczoną krzyżem – insygnium władzy królewskiej.
Kolejny raz dziewczynki zobaczyły Matkę Bożą 30 czerwca. Zachęcona przez proboszcza, Justyna zapytała: „Czego żądasz, Matko Boża?” W odpowiedzi Pani powiedziała po polsku: „Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec”.
1 lipca Justyna zapytała Panią, kim jest i czy mogą przybywać do Gietrzwałdu chorzy, aby doznać Jej pomocy. Maryja odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta”.
3 lipca Matka Najświętsza powiedziała: „Będę tu przychodzić jeszcze dwa miesiące (…) Stanie się cud, później chorzy zostaną uzdrowieni”. Na pytanie, co chorzy powinni robić, Pani powiedziała: „Powinni modlić się na różańcu”.
Następowały kolejne objawienia, a Maryja kierowała do dzieci dalsze wskazania. Życzyła sobie, aby została w tym miejscu wystawiona murowana kapliczka albo postawiony krzyż i umieszczona figura Niepokalanego Poczęcia. Tak też uczyniono...
*
Powyższy tekst pochodzi z książki "Cuda polskie. Matka Boża i święci w naszych dziejach". Autor: Czesław Ryszka. Wydawnictwo BIAŁY KRUK
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).