Tajemnica starej figury

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 05.06.2025 10:00

Piszę o losach figury, odnajdując w nich dwutysięczną historię Kościoła, który jest Matką, na wzór Maryi rodząca dla Chrystusa nowe pokolenia wierzących.

Wreszcie ciepło. Czekający na swój czas rower wyruszył na szlak. Aura wita spóźnionymi zapachami wiosny. Sosna, akacja, jaśmin, tawuła, wszelkiej maści zioła, a w okolicach jezior i stawów zgniły zapach kwitnącej wody. Lipa lada moment zakwitnie, choć w tym roku zaatakowało ją robactwo. Zatem utarte szlaki. Gościąż samotny pośród lasu, Krzewent z Błotami Rakutowskimi i rojem ptactwa, stawy na Dębowie, trzy tradycyjne kółka. Gdy sił nabiorę przyjdzie czas na dłuższe wypady.

Każdy z nich jest nie tylko spotkaniem z przyrodą. Także z ludźmi. O, ksiądz proboszcz jedzie – po latach już bez zdziwienia. Dobra okazja, by zatrzymać się, porozmawiać… Tak buduje się relacje…

Ostatnio tematem numer jeden jest renowacja starej figury w lesie na Czarnem.

Postawiona w latach trzydziestych ubiegłego wieku w miejscu, gdzie właściciele dóbr, Bronisław i Zygmunt Mierosławscy, chcieli zbudować kościół. Piękna lokalizacja. Trochę jak w piosence: „Na wzgórzu, u Matki Boskiej”. W prawo droga do pałacu, w lewo do Skrzynek. Na dole mostek (dziś już nieistniejący) nad łączącą jezioro Czarne i Radziszewo rzeczką. Kiedyś spławną. Choć dziś wielu kiwa z niedowierzaniem głową, przed wojną, pod pałacem, zaczynały się spływy kajakowe, kończące się w miejscu, gdzie Zgłowiączka wpada do Wisły. Niedowiarków odsyłam do archiwum w Bydgoszczy. Są dokumenty.

Przy figurce zaczynamy procesje w Niedzielę Palmową. Wspominając miejsce, gdzie Jezus zapłakał nad Jerozolimą i – według tradycji – miał żegnać się z Matką Bożą. W maju oczywiście rozbrzmiewające śpiewem Litanii i pieśni maryjnych.

Figura ma swoją dramatyczna historię. Strzelał doń w czasie wojny Niemiec. Uszkodził nos i palce. Pobożni ludzie, obawiając się zniszczenia, ukryli ją gdzieś w stodole. Po wojnie wróciła na swoje miejsce i do dziś przypomina o jego pierwotnym przeznaczeniu.

Co dwa lata figurę odnawiano. Konkretnie kupowano białą, czerwoną i niebieską farbę olejną, którą pokrywano ubytki. Kolory nieprzypadkowe. Niebieski, czerwień i biel to kolory Swojaków, czyli miejscowego zespołu, pielęgnującego kujawskie tradycje. Te zabiegi przestały wystarczać i od pewnego czasu mówiło się o konieczności gruntownej renowacji. Ale jakoś schodziło, zawsze były ważniejsze sprawy na głowie.

W ubiegły piątek zadzwonił do drzwi plebanii Andrzej: wsiada do samochodu i jedzie; konserwator czeka. Gdy zjawiłem się na miejscu zdążył zrobić mały rekonesans. Niech ksiądz patrzy, wskazał na oczyszczony fragment pleców. To nie jest zwykła figura. Żaden odlew z gipsu czy cementu. Piaskowiec. Wyraźne ślady po dłucie wskazują technikę, często stosowaną na przełomie XIX i XX wieku. Czyli jest starsza, niż przypuszczacie. Gdy oczyścimy, z pewnością znajdziemy inicjały rzeźbiarza i rok, w którym powstała.

Za kilka miesięcy figura odzyska swój dawny blask. Tęskniącym za kujawskimi barwami wyjaśniłem w niedzielę, że narzeczona, otrzymawszy od narzeczonego złoty, wysadzany diamentem pierścionek, nie maluje go olejną farbą. Podobnie jest z piaskowcem. O wartości dzieła stanowi między innymi szlachetność materiału, z którego zostało wykonane.

Piszę o losach figury, odnajdując w nich dwutysięczną historię Kościoła, który jest Matką, na wzór Maryi rodząca dla Chrystusa nowe pokolenia wierzących. W tej historii są chwile, gdy zachwyca blaskiem Ewangelii i czas, kiedy to pierwotne piękno zakrywa patyna (farba olejna) przyzwyczajeń, rutyny, bylejakości, tego, co Jezus nazwał zastąpieniem Bożych przykazań ludzka tradycją. Bywa, jest tego dużo. Aż przychodzi moment, w którym Duch święty wzbudza „konserwatorów”: proroków czasu, świętych, wizjonerów, opatrznościowych mężczyzn i kobiety. Ci, nie licząc się z oporem przyzwyczajonych do bieli, niebieskości i czerwieni  olejnej farby, odkrywają ukryte piękno nie po to, by wrócić do przeszłości. Odkrywają ukryte piękno, by – jak pisał Norwid – zachwycić do pracy, by się zmartwychwstało. I pewnie tak będzie aż do skończenia świata.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama