Nikt nie zdoła do końca wyrazić, jak dalece Bóg jest Inny...
Uwielbiony jest solidarny
„W jakieś osiem dni po tych mowach...” (Łk 9,28). Tymi słowami zaczyna się opowieść o Przemienieniu Jezusa. W mowach tych była roztrząsana tożsamość Syna Człowieczego. Jezus wyjaśnił swoim uczniom, że jest tym, który „musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 9,22). Między tą zapowiedzią męki a mającym nastąpić Przemienieniem istnieje silny związek.
Jezus jest przemieniony, „wygląd Jego twarzy się odmienił” (Łk 9,29), a „Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła” (Mk 9,3). Ogarnęła Go światłość nie pochodząca z tego świata.
Obok przemienionego Jezusa stoją Mojżesz i Eliasz, dwie bardzo znaczące postacie ze Starego Testamentu. Dla współczesnych Chrystusowi Mojżesz uosabia Prawo, pierwsze księgi biblijne; Eliasz, człowiek, który cierpiał, przedstawia tradycję proroczą. Obaj „mówili o odejściu [Jezusa], którego miał dokonać w Jerozolimie” (Łk 9,31). „Odejście” - słowo użyte przez św. Łukasza, dosłownie znaczy „wyjście”; nie sposób wątpić, że ma on na myśli przejście, którego Jezus dokona odchodząc z tego świata do Ojca, przejście przez śmierć. To przejście, ta śmierć, ten dar z siebie samego wyznaczają punkt centralny Pisma i Jezusowej chwały: wskazuje na to obecność Mojżesza i Eliasza, zaś Zmartwychwstały sam wytłumaczy to uczniom idącym do Emaus: „«Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,26-27).
Według św. Łukasza Jezus został przemieniony wtedy, kiedy się modlił (9,29). Podczas Przemienienia objawia się w pełnym świetle Jego tożsamość Syna zwróconego ku Ojcu. To, co ma się dokonać w Jerozolimie, nie dzieje się przypadkiem. Czyniąc ofiarę z siebie samego, Jezus pozostaje wierny temu, czemu był wierny zawsze. Jeszcze przed stworzeniem świata (J 17,24) i kiedy „postanowił udać się do Jerozolimy” (Łk 9,51), Jezus jest tym, który składa siebie w ofierze. Istnieje tylko w wymiarze daru. Intensywne piękno promieniujące z Przemienionego, będące znakiem obecności Boga, zaś w Biblii nazwane „chwałą”, jest promieniowaniem miłości, która siebie składa w ofierze. Nie przytłacza w jakiś anonimowy imponujący sposób, lecz promieniuje obliczem, olśniewa miłością.
Godząc się wejść w rzeczywistość ludzkiej śmierci, Jezus przyjmuje na siebie największą ludzką kruchość. Paradoks chce, by chwała objawiła się w sytuacji z założenia ją wykluczającej, czyli pośród śmierci. Tym sposobem śmierć zostaje przemieniona: staje się wyrazem „największej miłości” (J 15,13). W Jezusowej chwale nie ma nic, co odrzucałoby nasze ubóstwo, co by je przytłaczało swoją świetnością; wszystko w niej przyjmuje nasze ubóstwo. Chwała Jezusa w przedziwny sposób zgadza się z naszą nędzą, z naszą źle użytkowaną wolnością. Jego chwała to niewypowiedziana wprost bliskość, solidarność zamierzona i upragniona. Podczas Przemienienia objawia się chwała „miłości ukrzyżowanej”.
„(...) Jezus z Nazaretu udał się w góry. Kiedy zatrzymał się i odwrócił, był otoczony światłem i piękną wonią, niczym kwiat. I mówił o naszych dniach pełnych cienia i o swoich dniach pełnych światła tak, jakby to były te same dnie, tak jakby pośród Jego światła kryło się coś z naszej nocy, a w naszej nocy kryło się coś z Jego światła”.
Więcej na następnej stronie