Inny i inniDotarł do nas jeden tylko fragment będący świadectwem radości, której Jezus mógł doświadczyć w komunii ze swoim Ojcem. Zauważmy, że radość ta łączy się z rzeczywistością ludzi ubogich, z nadzieją, jaką odkrywają oni w fakcie zwiastowania Królestwa:
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Łk 10,21).
W Ewangelii według św. Mateusza po takim samym dziękczynieniu następuje wezwanie: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (11,28). Radość Chrystusa i cały jego stosunek do Ojca są przeciwieństwem ucieczki od świata. Nie mają w sobie cech indywidualizmu wyodrębniającego się, odwracającego się od innych. Trudna rzeczywistość naszego świata nie jest zapomniana. Radość rodzi się wówczas, kiedy tym, którzy cierpią, tym, których Jezus nazywa „maluczkimi”, zostaje objawiona Boża nadzieja. Rodzi się wówczas, kiedy inni ludzie, szczególnie ci przytłoczeni ciężkim brzemieniem, odkrywają wartość swego życia. Radość Jezusa kieruje Go bezpośrednio w stronę ubogich. Nikt nie był silniej zjednoczony z Ojcem niż Jezus, nikt nie był bardziej niż On obecny w ludzkim cierpieniu, nikt nie był głębiej zakorzeniony w ludzkiej rzeczywistości.
* * *
W pojęciu chrześcijan pierwszych wieków Chrystus przyszedł na ziemię, by ustanowić nową komunię z Bogiem, a także po to, by wprowadzić nową relację z bliźnim. I po to, by odnowić jedność gatunku ludzkiego. Chrześcijanie ci postrzegali bowiem grzech nie tylko jako zerwanie z Bogiem, lecz także jako zerwanie z bliźnim, rozdarcie gatunku ludzkiego. Czytając w Księdze Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz” (1,27), przywoływali na myśl całą ludzkość, dlatego że „obraz Boży znajduje swe dokończenie w naturze ludzkiej jako całości” (św. Grzegorz z Nyssy). Zerwanie z Bogiem narusza równocześnie jedność ludzkości:
„A teraz rozszarpujemy się wzajemnie jak dzikie bestie..." (św. Maksym Wyznawca). Dzieło Chrystusa, które odnawia nas w komunii z Bogiem, tworzy także jedność ludzkiej rodziny: „Niczym królowa pszczół, Chrystus na nowo zjednoczył wokół siebie ludzką rodzinę” (św. Hipolit).
Dzieje Apostolskie ukazują tę nową komunię w działaniu:
Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazwał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne... Nikt nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze [uzyskane] ze sprzedaży i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby (Dz 4,32.34-35).
Można oczywiście krytykować tę idealną wizję; zresztą sam autor Dziejów stwierdzi, że w rzeczywistości nie wszystko układało się tak harmonijnie, lecz nie sposób zaprzeczyć powstaniu nowej solidarności, której istnienie potwierdzają jeszcze inne teksty. Nowa relacja z Innym tworzy nową komunię między ludźmi, a przez tę komunię Bóg sam wychodzi im naprzeciw: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Tam, gdzie ludzie się spotykają, gdzie dochodzi do pojednania, tam jest obecny Chrystus.
Więcej na następnej stronie