Co trzy minuty na świecie zabijany jest jeden wyznawca Chrystusa. Chrześcijańskie martyrologium nie jest rozdziałem zamkniętym.
Wykorzystuje się biedę w kraju, którzy przeżywa wojnę, aby walczyć w innej wojnie.
O bardzo trudnej, często wręcz tragicznej sytuacji chrześcijan m.in. na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mówiono 11 grudnia w Warszawie podczas prezentacji raportu "Prześladowani i zapomniani".
Gdy nadeszła wiadomość, że Aleppo znów jest bezpiecznym miastem w meczetach zaczęto modlitwy, a we wszystkich kościołach zaczęły bić dzwony.
Brak medialnych doniesień o toczących się na świecie wojnach nie oznacza więcej pokoju. Zabici, ranni i zmuszeni do ucieczki wydają się wchodzić w skład codziennej buchalterii, która coraz mniej porusza i interesuje.
Jednakże dziś reformy są niemożliwe, bo blokuje je Arabia Saudyjska.
Miara wielkości społeczeństwa zależy od sposobu, w jaki traktuje ono najbardziej potrzebujących. Dopiero wtedy, gdy jesteśmy zdolni do dzielenia się z innymi, wzbogacamy się naprawdę.
Wojna skończyła się ponad 70 lat temu. Minęły trzy pokolenia. Do dziś nie rozplątaliśmy łańcucha krzywd.
W Pakistanie głośnio było w tym tygodniu o linczu, jakiego chrześcijanie dokonali - jak pisały gazety - na „dwóch niewinnych muzułmanach”.
Wiek XIX skończył się w roku 1914, a wiek XX 11 września roku 2001. Ile w tym drugim prawdy?
Św. Celestyn V. Po śmierci Mikołaja IV tron papieski nie był obsadzony przez ponad dwa lata.