Miara wielkości społeczeństwa zależy od sposobu, w jaki traktuje ono najbardziej potrzebujących. Dopiero wtedy, gdy jesteśmy zdolni do dzielenia się z innymi, wzbogacamy się naprawdę.
We Włoszech pełna histeria. Media przestrzegają, że słoneczną Italię zalewa fala nielegalnych migrantów. A najgorsze dopiero przed nami. Podobno, jak informują, migranci właśnie przygotowują się do masowej inwazji przez Morze Śródziemne. Fakt, dramatyczne sceny ukazujące kolejnych wycieńczonych rozbitków wyławianych przez ratowników z morskiej otchłani mogą przerażać. Tak samo jak kolejne trumny ustawiane wzdłuż mola. Praktycznie każdy dzień przynosi informacje o nowej łodzi z nieszczęśnikami, którzy lądują na Sycylii czy Lampedusie. Wyspy są przepełnione, a ośrodki pomocowe dawno pękły w szwach... Nie brakuje tam jednak solidarności i zwykłej ludzkiej wrażliwości. Stąd szkoły, kina, kościoły i klasztory szeroko otwierają swe pomocne ramiona. Gorzej z tym im bardziej na północ, i to zarówno Włoch, jak i Europy. Południe zostało pozostawiane same sobie. I mimo otwartych serc jego mieszkańców dłużej nie wytrzyma. Potrzebuje konkretnej pomocy Europy, która udaje, że nie ma problemu. W jej optyce jest jedynie zagrożenie.
Uciekających przed wojną i biedą przybyszy traktujemy jak przestępców. Zapominamy, że zanim wsiedli do tych wyniszczonych łodzi czy pontonów byli normalnymi ludźmi. Może bardzo biednymi, może żyjącymi w okrutnych warunkach, ale normalnymi. „Nie byłoby konieczności emigracji, gdyby mieszkało się w przyzwoitym kraju” – napisali ostatnio biskupi Erytrei w liście z okazji rocznicy niepodległości tego afrykańskiego państwa. Nosi on tytuł „Gdzie jest twój brat?” i przypomina m.in. tragedię sprzed roku. U wybrzeży Lampedusy zatonął wówczas statek z uchodźcami. Zginęło blisko 400 migrantów, głównie Erytrejczyków. Przeprawa przez morze w rozwalającej się łodzi, to nie wakacyjna wyprawa jachtem.
Od początku roku do wybrzeży Italii dotarło 52 tys. migrantów. Jest to bez wątpienia dużo. Warto jednak pamiętać, że kraj ten ma 60 mln mieszkańców więc taka liczba nie może przerażać. Tym bardziej, że Włochy to przecież praktycznie tylko „Brama Europy”. Pomyślmy choćby o Jordanii czy Libanie, które wzięły na siebie o wiele większy ciężar pomocy ludziom uciekającym przed wojną w Syrii, której my wciąż bezradnie się przyglądamy. Ci ludzie mają prawo prosić nas o pomoc i ochronę. Organizacje humanitarne apelują do władz unijnych o otwarcie korytarzy humanitarnych tak, by uciekający przed wojną i głodem nie musieli swego losu oddawać w ręce przemytników i handlarzy żywym towarem bogacących się na ludzkim nieszczęściu.
Na jednym ze statków biorących udział w operacji „Mare Nostrum” pracowała doktor Giada Bellanca. Tylko podczas pierwszego dyżuru jej zespół uratował 1160 uchodźców. Wyznaje, iż ogromnym zaskoczeniem był dla niej fakt, że wśród syryjskich uchodźców, którym niosła pomoc, jest bardzo wielu ludzi doskonale wykształconych i mających dobry fach w ręku. Gdyby nie wojna w Syrii, nigdy nie opuściliby swojej ojczyzny. Włoska lekarka podkreśla, że migranci są ogromnie wdzięczni za otrzymaną pomoc i proszą jedynie, by traktować ich jak… ludzi.
Cierpiąca z głodu Afryka, wykrwawiana wojną Syria czy Irak, Ukraina przed którą stoi wielka niewiadoma… Tym ludziom nie potrzeba obojętności. Oni wołają o globalizację naszej solidarności. Mojej i twojej też.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.