Mówił nam kiedyś z mieszanką zdziwienia i podziwu, słyszalną wyraźnie mimo upływu czasu, jak przyjęto ich, grupę pielgrzymów, w domu przy pewnym sanktuarium.
Życzliwie oczywiście, ale… duży rozgardiasz, wręcz bałagan wokół, a gospodyni zamiast się tym zająć proponuje modlitwę, opowiada z przejęciem, żyje świętym miejscem. Przyzwyczajeni jesteśmy, przyznajmy, że na podobnych pielgrzymkowych noclegach czy w ogóle w wielu miejscach, gdzie my poświęcamy czas sprawom duchowym, niewidzialne ręce ścierają kurz i czekają z kolacją. Ale tak: odmawiać różaniec wśród nieodłożonych naczyń, wyjść do kościoła mimo że nieporobione?!
Zależy jak na to spojrzeć, prawda? Wybranie tego, co w danym kontekście najważniejsze, może skończyć się oskarżeniem o niechlujstwo. Albo – przeciwnie – o to, że porzucamy najlepszą cząstkę na rzecz spraw przyziemnych. Kto nas oskarży? Inni, my sami?
Pewna swoboda działania, przekonanie, że możemy wybierać między dobrem a dobrem, że nasz wybór jednego nie oznacza, że czynienie drugiego jest gorsze – czy to nie ekscytujące? Oczywiście, wytrzymać musimy towarzyszące naszym wyborom pomruki niezadowolenia (kiedy obiad?!), ale na dłuższą metę czy życie nie jest ciekawsze, jeśli zamiast lawirować wśród wyśrubowanych oczekiwań zajmiemy się tym, by żyć?
Nie o porządek czy bałagan tu chodzi, jasne. To tylko przykład, użyty, bo wszyscy doskonale znamy kontekst sprzątania i to, że samo się niestety nie zrobi. Istotny jest sam fakt, że dany nam świat jest przeobfity. Że tego bogactwa nie da się wtłoczyć we własne życie – i wcale nie trzeba próbować. Próbować za to możemy różnych rzeczy. Cóż to szkodzi? Posmakować, wytrwać, doskonalić się, znaleźć sposób na własne życie – modlitwę, służbę innym, szczęście. Czasem także – wstrzymać się, nie oceniać zbyt łatwo. Spojrzeć na czyjąś codzienność z tą samą życzliwością, której wymagamy od innych.
No to jak dzisiaj? Myjemy w końcu te okna czy…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Airbus linii ITA Airways z Leonem XIV na pokładzie wylądował na lotnisku w Ankarze.
Mszy przewodniczył metropolita częstochowski abp Wacław Depo.
Przy miejscu Papieża w samolocie umieszczono wizerunek Matki Bożej Dobrej Rady z Genazzano.