Czy karanie śmiercią jest uprawniona obroną?

Jeśli prawo zezwala na zabicie, to wystarczy mały kroczek, by to prawo dać też sobie samemu.

Reklama

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2267

Życie człowieka to świętość; tylko Bóg ma prawo je człowiekowi zabrać. My – nigdy. Jeśli jednak mamy na jednej szali życie osoby niewinnej, na drugiej napastnika, powinniśmy wybrać życie tego pierwszego. Życie niewinnego jest ważniejsze od życia tego, który chciałby to życie niewinnej osobie odebrać. Tak pokrótce wygląda sprawa uprawnionej obrony, przedstawiona w poprzednim odcinku cyklu. Dziś o karze śmierci. Czyli w zasadzie o tym, czy uprawniona jest taka obrona, w której zabija się dla zemsty, profilaktycznie albo dla odstraszenia innych przestępców.

Brzmi strasznie, prawda? Dla zemsty, profilaktycznie, dla odstraszenia. Tanie byłoby to ludzkie życie. Ale przecież takie praktyki nie są niczym nadzwyczajnym. Mieliśmy w świecie ostatnich lat „profilaktyczne” wojny, które miały część potencjalnych morderców zabić, a cześć zranić tak, żeby odechciało im się myślenia o zamachach. Celów w zasadzie nie osiągnięto. Zagrożenia dla społeczeństw nie wyeliminowano. Wręcz przeciwnie, można odnieść wrażenie, że świat przez te działania pogrąża się w coraz większej fali zła. Odwet rodzi kolejne akty przemocy i nakręca się spirala nienawiści. Nic dobrego to nie dało. Ale wojny czy opór przeciw tyranowi to tak szerokie zagadnienie, że poświęcony im zostanie osobny odcinek cyklu (o oporze zbrojnym wobec tyrana była już zresztą wcześniej mowa). Teraz zatrzymajmy się raczej na karze śmierci. Co znamienne, podobnie jak owe wojny usprawiedliwianej. 

Zwolennicy stosowania kary śmierci tłumaczą jej sens właśnie owymi dwoma celami, jakie ma się przez jej stosowanie osiągnąć: ma ona uniemożliwić niebezpiecznemu osobnikowi popełnianie dalszych zbrodni, a na innych potencjalnych przestępców działać odstraszająco. Sęk w tym, że pierwszy cel można osiągnąć innymi sposobami. Nie trzeba zabijać. Drugiego zaś karą śmierci się nie osiąga, bo morderca bardziej niż na łagodniejszy wymiar kary (ot, takie „tylko” minimum 15 lat w więzieniu) liczy na bezkarność. Jeśli lekarstwo nie działa, to upieranie się przy tym, by nadal je stosować, jest zwyczajnie niemądre, prawda?

Kościół w swojej historii aprobował karę śmierci. Ale współcześnie uznał, że stosowanie jej w dzisiejszych czasach nie bardzo ma sens. Świetnie widać to w starej wersji zmienionego ostatnio 2267 punktu Katechizmu Kościoła Katolickiego. Czytamy (czytaliśmy) tam.

Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej.

Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”.

Jak widać autorzy Katechizmu w ogóle nie odnieśli się tu do sprawy odstraszającej funkcji kary śmierci. Pewnie dlatego, że to tylko pobożne życzenie. Zwrócili jednak uwagę na fakt, że w dzisiejszych czasach zagrożenie, iż niebezpieczny przestępca wyjdzie na wolność i będzie dalej mordował, jest niewielkie, a być może nawet żadne. Po drugie – to też w dyskusji nad karą śmierci trzeba zauważyć – poczynili bardzo wyraźną aluzję do faktów, jakimi są sądowe pomyłki. W przypadku zastosowania kary śmierci – nie do naprawienia. Dlatego wyraźnie mówią, że Kościół zgadzał się na karę śmierci, kiedy „tożsamość i odpowiedzialność winowajcy” zostały w pełni udowodnione. Nie wtedy, gdy były co do tego wątpliwości, ale je zignorowano.

Przyjrzyjmy się najpierw drugiej z tych praw. Morderstwo to takie przestępstwo, które budzi wielkie emocje. Społeczeństwo często domaga się od wymiaru sprawiedliwości szybkiego wykrycia sprawcy i surowego ukarania. Te naciski sprawiają, że akurat tam, gdzie trzeba by szczególnie ostrożnie ważyć oskarżycielskie zarzuty, pojawia się tendencja do naginania faktów czy nawet fałszowania dowodów. Nie trzeba długo szukać, by o takich historiach przeczytać. Zabijając, zwłaszcza zabijając niewinnego, wymiar sprawiedliwości, a wraz z nim całe domagające się kary śmierci społeczeństwo, niewiele różni się od oprycha, w ciemnym kącie dźgającego kogoś nożem. No bo co za różnica czy zabija ktoś, kogo nazywa się przestępcą, czy żądne odwetu i stosujące zamiast noża szubienicę/gilotynę/krzesło elektryczne/zastrzyk/strzał w głowę społeczeństwo? Nierzadko zresztą w swoim domaganiu się kary ślepe na argumenty świadczące o niewinności konkretnego oskarżanego.

To nie przesada. I nawet jeśli zabija się naprawdę winnego, społeczeństwo dostaje przez to bardzo niedobry sygnał. Wspomniałem o tym w poprzednim odcinku: to sygnał, że wolno zabijać, że istnieje prawo pozwalające człowieka zabić. Nie istnieje już zakaz, nie istnieje argument, że nie wolno zabijać: wolno, tylko ja nie mam do tego prawa. A jeśli to tylko kwestia posiadania prawa do zabicia, to łatwo samemu sobie go udzielić, znajdując całą masę różnych powodów, dla którego zabić było trzeba i basta. Bo zupa była za słona, teściowa zrzędziła i nie można było już z nią wytrzymać, bo głupi mąż nie pozwalał być szczęśliwą, bo upierdliwy sąsiad zatruwał życie, a ten czy ów kierowca na drodze zachowywał się tak nieodpowiedzialnie, że eliminując go ochroniło się zapewne czyjeś życie. Państwo może? To ja też. Robię przecież coś, co człowiekowi wolno i co w pewnych okolicznościach jest nawet pochwalane! Zabicia zabrania mi tylko ludzkie prawo. Boga o pozwolenie pytać już nie trzeba...

Wróćmy w tym momencie jeszcze na chwilę do owego argumentu autorów Katechizmu, że dziś można użyć innych sposobów na uniemożliwienie niebezpiecznym osobnikom zabijania. To fakt. Taka jest prawda. Wyjątkiem od niej są sytuacje anarchii, rozruchów, wojen. Czyli ogólnie rzecz biorąc jakieś (chwilowej?) słabości państwa. W takich sytuacjach być może zasadnym mogłoby okazać się stosowanie kary śmierci, bo nie ma tej możliwości, by niebezpieczną jednostkę trwale izolować czy próbować ją resocjalizować. Taką logiką kierowali się autorzy katechizmu dopuszczając w wyjątkowych wypadkach możliwość stosowania kary śmierci. Ale nie jest to problem państw stabilnych i żyjących w pokoju. Z całą pewnością.

Papież Franciszek postawił sprawę jeszcze ostrzej. Przypominając przedstawione wcześniej argumenty uznał, że kara śmierci jest po prostu niedopuszczalna. Stosowny punkt Katechizmu Kościoła Katolickiego zmieniono w 2018 roku.

Wymierzanie kary śmierci, dokonywane przez prawowitą władzę, po sprawiedliwym procesie, przez długi czas było uważane za adekwatną do ciężaru odpowiedź na niektóre przestępstwa i dopuszczalny, choć krańcowy, środek ochrony dobra wspólnego. Dziś coraz bardziej umacnia się świadomość, że osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw. Co więcej, rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo. Ponadto, zostały wprowadzone skuteczniejsze systemy ograniczania wolności, które gwarantują należytą obronę obywateli, a jednocześnie w sposób definitywny nie odbierają skazańcowi możliwości odkupienia win. Dlatego też Kościół w świetle Ewangelii naucza, że «kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby», i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie (Nowe sformułowanie KKK 2267 obowiązujące od 02.08.2018)

Jak widać kluczowym argumentem w tym rozumowaniu jest stwierdzenie, że  „osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw”. Nie jest to wcale jakaś rewolucyjna zmiana. To po prostu ostrzejsze postawienie tego, co już w nauczaniu Kościoła jest, co było w Katechizmie, a o czym pisałem wcześniej: akcent z prawa do zabijania przełożony zostaje na prawo do życia. Nowy zapis nie wykluczył możliwości uprawnionej obrony. Gdy nie ma innej możliwości obrony życia niewinnego, można zabić. Ale papież Franciszek uznał, że odnośnie do przestępców stających przed wymiarem sprawiedliwości jest dziś inne wyjście niż zabicie: można trwale izolować przestępcę. Otwierając przed nim przy okazji możliwość nawrócenia. Po prostu nie ma potrzeby, by karać śmiercią – jak już mówił Jan Paweł II. A jeśli nie ma takiej potrzeby, ze względu na przykazanie nie zabijaj, ze względu na jedynego Pana życia i śmierci człowieka, Boga, nie powinniśmy sobie prawa do zabijania uzurpować.

Kara śmierci zawsze była elementem tego, co nazywamy uprawnioną obroną przed napastnikiem. Dziś widzimy, że stosowanie jej w warunkach współczesnego świata jest po prostu przekroczeniem granic tej uprawnionej obrony.

Na następnej stronie – inaczej niż wcześniej – tylko kolejne wersje nauczania Katechizmu Kościoła katolickiego odnośnie do kary śmierci.
Pierwotne sformułowanie – ujęte w dwóch punktach; później z pierwszego z nich usunięto wzmianki o karze śmierci i sprawę tę w całości przeniesiono do punkty następnego.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama