Hm

Człowiek może się zapętlić, sam już nie wie, co myśli, czy zgadza się z jakimś autorem, czy nie; czy mu to pomaga, czy prowadzi na manowce.

Czasem nabierze człowiek ochoty na jakąś duchowa lekturę. Research wśród znajomych zrobiony, w walizce miły ciężar kilku książek, ołówek zaostrzony, notes pusty. I co? I można się przerazić. Bo jak tu te wszystkie noce ciemne, popołudnia chrześcijaństwa, rozmaite hewele i stopnie duchowego rozwoju dopasować do własnego życia? Ba, jak to w ogóle rozumieć, by zrozumieć prawidłowo, mądrze?… Myśl ucieka, rozum się waha, wysila się…

Pamięć o tym, że Bóg pozostaje Tajemnicą, wiara, która ma być drugim skrzydłem obok rozumu i ciut zdrowego dystansu dla własnych duchowych intuicji – sądzę, że te trzy rzeczy się w takich wypadkach przydają. Trzeba dociekać, poszerzać horyzonty, uczyć się od autorytetów (w sprawach wiary, jak i w każdych innych sprawach) – to jest bezsprzeczne, a sięganie po lekturę jest tu jedną z najistotniejszych dróg. Tyle że czasem człowiek może się zapętlić, sam już nie wie, co myśli, czy zgadza się z jakimś autorem, czy nie; czy mu to pomaga, czy prowadzi na manowce; czy warto poświęcić czas na zagłębianie się w treść, czy tylko poprzerzucać kartki, zawieszając oko tu i ówdzie… Ech.

Być może takie docieranie do własnych granic się przydaje (asceza? czy to za wielkie słowo tutaj?), nawet jeśli odczuwamy te granice nie tylko jako przejściową niedogodność (próbując na nowo, uparcie, przekroczymy je prędzej czy później), a nasz stały bolesny stan (i to nasz osobiście, a nie w sensie, że ludzkości. Biada zresztą temu, co pod pretekstem pokory porzuca twórczy wysiłek!). Być może dlatego każda duchowa lektura kończy się na kolanach, a każde rekolekcje przeplatają intelektualny namysł z modlitwą. Nie jest ona przecież (modlitwa) jedynie kropką nad i. Jak to napisał jakiś biskup – na kartach modlitewnika znajdujemy to, co nas prowadzi do nieba.

Oczywiście, przyczyna naszych niemożności może być prozaiczna. Upał, skoki ciśnienia, zmęczenie… Niekiedy niewątpliwie trzeba uczciwie przyznać, że jakiś modny autor (modny w dobrym sensie: poczytności, oddziaływania na wielu itp.) niekoniecznie jest dla nas (to akurat może wymagać pokory i jakiegoś niedorabiania sobie skrzydeł z tego powodu, że my to niby tacy maluczcy niczym święte Tereski). Po prostu: nie każdy przebiegnie maraton czy ma moc zaciągnąć się do marines:)
Nie warto też chyba chomikować duchowych lektur na jakąś puuustą godzinę (godziny). Czyż nie lepiej dawkować je w mniejszych dawkach, stopniowo, wytrwale do nich dojrzewać? Nie połykać i zachłystywać się, a raczej stale dostarczać organizmowi intelektualnej strawy na temat wiary. Popróbować.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11