Nie da się jednym postanowieniem czy pobożnym życzeniem, zapanować nad czymś, nad czym nie panowaliśmy latami.
Z coraz większą niechęcią, pewnie nie tylko ja, siadam przed komputerem. Epidemia jeszcze się na dobre w Polsce nie rozwinęła, a już jesteśmy zmęczeni. Temat, jak bumerang, wraca w każdej informacji, w każdej rozmowie. A z człowiekiem podobnie jak z maszyną. Nasza natura również zna zmęczenie materiału. Nawet bliskość lasu nie pomaga. Cóż po wyjściu na spacer, zaszyciu się w leśnej głuszy, skoro w tyle głowy coś siedzi, wierci, męczy.
Albo inny, podpatrzony z domu obrazek. Z okna w domu opieki wygląda staruszek. Na ulicy, z drugiej strony muru, stoi jego syn. Długo i cierpliwie tłumaczy ojcu, dlaczego nie może wejść do środka, podać ręki, pogłaskać. Dla jego dobra. Wiem coś o tym. Dlatego doskonale rozumiem pracujących w takich miejscach. Zupełna izolacja jest w tej chwili koniecznością. Ale ból rozłąki pozostaje. I żadne „dla twojego dobra” nie jest w stanie go uśmierzyć. O dramatach nie mogących pożegnać swoich bliskich lepiej nie wspominać. Pogrzebu na szczęście w parafii jeszcze nie było. Co zrobić, gdy – wbrew zarządzeniom – przy grobie zjawi się więcej niż pięć osób? Wezwać policję? Zaryzykować awanturę? Czy liczyć, że prośba o opuszczenie cmentarza spotka się ze zrozumieniem?
Instant touchant observé depuis ma fenêtre entre un père, confiné dans sa maison de retraite et son fils. « Il meurt à petit feu sans les visites mais c’est tellement important qu’il soit protégé», me dit son garçon en repartant. #cholet #Covid_19 #coronavirus pic.twitter.com/sVilliMARd
— Marion Auvray (@MarionAuvray) 25 marca 2020
Nie tylko starsi i samotni maja problem. Zamknięty, rzadko opuszczany dom, również może stać się piekłem. Wyjścia zeń do pracy, szkoły czy na zakupy, nie tylko należą do życiowych obowiązków. Są także swoistym wentylem bezpieczeństwa dla zmęczonych sobą. O ile osoba samotna cierpi, mieszkający razem często stają się agresywni. Niewiele potrzeba, by drobiazg stał się iskrą, wywołującą konflikt.
"W tych dniach, jeśli żyjemy samotnie,
— W.Lewandowski ن (@LewandowskiW) 25 marca 2020
cierpimy i stajemy się niecierpliwi;
a jeśli mieszkamy w jednym domu,
żyjąc wspólnie w rodzinie,
łatwo stajemy się niecierpliwi i agresywni:
próbujmy zapanować nad naszymi instynktami!" https://t.co/O49lNU9pI9
Przed kilkoma dniami na naszych stronach pojawiła się rozmowa z mniszką, radzącą jak przeżyć takie trudne chwile samotności i izolacji. Zgadzam się z nią w stu procentach. Tym, co może nas ocalić jest intensywne życie duchowe, stanięcie przed Bogiem w prawdzie, głęboka ufność. Jednego w rozmowie zabrakło. Rady dawała kobieta doświadczona w boju. Mająca za sobą lata życia za klauzurą, we wspólnocie nie eliminującej ludzkich słabości, ale je przyjmującej. Na nas spadło to z dnia na dzień. Powiedzmy szczerze. Nie da się w ciągu kilku dni czy godzin wypracować zachowań, umiejętności, jakie inni zdobywali latami. Nie da się, ot tak, jednym postanowieniem czy pobożnym życzeniem, zapanować nad czymś, nad czym nie panowaliśmy latami, korzystając skrzętnie ze wspomnianych na początku wentyli bezpieczeństwa.
Doświadczenie mniszek i mnichów trudno podważyć. Mają rację. Także liturgia trzeciej niedzieli w Wielkim Poście mówiła o lekarstwie na grzechy i słabości. Modlitwa, post i jałmużna. Przy czym warto rozszerzyć znaczenie słowa post. Kto wie, czy nie większym wyrzeczeniem od rezygnacji z mięsa i słodyczy, oglądania ulubionych programów, będzie ponawiane każdego dnia postanowienie przyjmowania z miłości do Chrystusowego Krzyża słabości mieszkających ze mną pod jednym dachem członków rodziny. I powierzanie tych słabości, ale i swojej nieumiejętności ich pokochania, wielokrotnie w ciągu dnia, Jezusowi. Trudne ale konieczne. Jedyne wyjście. Bo może się zdarzyć, że dzięki izolacji w kwarantannie nie zabije nas wirus choroby; ale to, czego nie będzie w stanie dokonać wirus, zabiją nasze niekontrolowane emocje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).