Ojczyzna jest w potrzebie... jak zawsze, a my - jak zwykle - spieramy się o to, co to znaczy „być patriotą”.
O wychowaniu patriotycznym mówi prof. Ryszard Terlecki z Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej
- Czy patriotyzmu można nauczyć w szkole?
- Patriotyzm jest przede wszystkim elementem wychowania, a w wychowaniu największą rolę odgrywa rodzina. Na drugim miejscu jest Kościół, a dopiero na trzecim szkoła. Inaczej ta kolejność wygląda, jeśli mówimy o edukowaniu młodych ludzi w kierunku patriotyzmu, o przekazywaniu wiedzy historycznej. Innymi słowy: patriotyzm emocjonalny powinien być przekazywany przede wszystkim w rodzinie, zaś poglądu na to, czym jest patriotyzm, powinna uczyć także szkoła.
- Jak wygląda dziś współpraca rodziny, Kościoła i szkoły w działaniach na rzecz wychowania patriotycznego?
- Wydaje mi się, że nie najlepiej. Za bardzo upowszechniło się przekonanie, że szkoła ma zastąpić wszelkie funkcje wychowawcze, także te dotyczące edukacji patriotycznej. Rodzina chętnie spycha ten obowiązek na nauczycieli, nawet Kościół, po powrocie katechizacji do szkół, w nich pokłada całą nadzieję. W ten sposób oczekiwania wobec szkoły niepomiernie rosną. Tymczasem nie bierzemy pod uwagę, że pod względem skuteczności przekazu pewnych treści szkoła przegrywa dziś z mediami. Już nie tylko z telewizją, także z Internetem.
- Ale media, zwłaszcza publiczne, też mają pewne obowiązki związane z edukacją patriotyczną. Jak się z nich wywiązują?
- Teoretycznie przekonywać jest łatwiej pokazując niż mówiąc. Żyjemy w czasach cywilizacji obrazkowej. Tak więc telewizja publiczna ma tu do odegrania ogromną rolę. Niestety, w praktyce okazuje się, że jest nastawiona negatywnie do wszelkich działań edukacyjnych, bo nie powiększają one liczby widzów. Na skutek komercjalizacji, pogoni za reklamami, programy, które mogłyby kształtować nowoczesny, na miarę XXI wieku, patriotyzm, są rzadkością, i to nadawaną w porach, w których nikt nie ogląda telewizji.
- Czy istnieje sprzeczność między atrakcyjnością przekazu a patriotycznym przesłaniem?
- Na pewno nie ma takiej sprzeczności. Jak pogodzić widowiskowość z patriotyczną treścią pokazuje kino amerykańskie. Nie mówię, że trzeba od razu je naśladować, ale Amerykanie wskazują na pewne szanse tkwiące w kulturze masowej i perspektywę ich wykorzystania. Młody Amerykanin, który poogląda kilka w gruncie rzeczy sensacyjnych filmów, zaczyna być dumny z tego, że jest Amerykaninem. Jest to trochę szkoła patriotyzmu przez bajkę, ale jakże skuteczna. W końcu patriotyzm to także kwestia uczuć, pozytywnych emocji.
- U nas nie brakuje ostatnio ekranizacji wielkiej narodowej literatury, czy spełniają one podobne funkcje?
- Nie do końca, bo w Polsce ekranizacje lektur poddawano jeszcze obróbce ideologicznej pod kątem politycznej poprawności. W efekcie nie dawały one takiego napięcia emocjonalnego, tej atmosfery, którą widzimy w kinie amerykańskim. Nie chodzi o nacjonalistyczną propagandę, ale o prawdę o ludzkich uczuciach.
- Jak pogodzić modny ostatnio, zwłaszcza w mediach, historyczny rewizjonizm z historyczną edukacją patriotyczną? Czy nie są to działania wzajemnie sprzeczne?
- Ani szkoła, ani media nie mogą sobie pozwolić na fałszowanie czy kolorowanie obrazu przeszłości, tak aby można być z niego bardziej dumnym. Z kolei dla mediów najważniejsza jest sensacja, kontrowersyjność, co powoduje przejaskrawianie w drugą stronę, na rzecz wstydliwych fragmentów przeszłości. A szkoła nie może konkurować z mediami w czymś, co przypomina propagandę, szkoła musi być rzetelna.
- Czy polska szkoła uczy dziś jednej historii Polski?
- W Polsce, podobnie jak w Niemczech, a w odróżnieniu od krajów o ustabilizowanej demokracji, jak Wielka Brytania, historia jest wciąż elementem politycznej walki. To też widać w szkołach, w konstrukcjach programów i kompozycji podręczników, które starają się lawirować między oczekiwaniami różnych opcji politycznych. Przez to szkolna historia staje się jałowa, bezbarwna, wyprana z gorączki patriotyzmu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).