A co wszystkie te imiona łączy? Najważniejsze: że ukradzione trzeba koniecznie oddać.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2407-2414
„Dobra stworzone są przeznaczone dla całego rodzaju ludzkiego” - głosi stojąca przed prawem własności zasada powszechnego przeznaczenia dóbr. Nie znaczy to jednak, że prawo własności nie ma znaczenia. „Posiadanie dóbr jest uprawnione, by zagwarantować wolność i godność osób oraz pomóc każdemu w zaspokojeniu jego podstawowych potrzeb, a także potrzeb tych, za których ponosi on odpowiedzialność”. To cytaty z jednego, 2402 punktu Katechizmu Kościoła Katolickiego. I o tym – w skrócie – mowa była w poprzednim odcinku naszego cyklu. Dziś więcej o owym „uprawnionym posiadaniu dóbr” A dokładniej, kiedy nieuprawnione jest ich zabieranie. Czyli o kradzieży.
Co to kradzież?
Siódme przykazanie zabrania kradzieży, która polega na „przywłaszczeniu dobra drugiego człowieka wbrew racjonalnej woli właściciela”. Tak głosi katechizmowa definicja (KKK 2408). To pierwsze – dobro należące do drugiego człowieka - chyba nie wymaga wyjaśnień. Drugie bardziej. Nie jest kradzieżą „jeśli przyzwolenie może być domniemane lub jeśli jego odmowa byłaby sprzeczna z rozumem i z powszechnym przeznaczeniem dóbr” – wyjaśnili autorzy Katechizmu (KKK 2408) Czyli?
Zacznijmy od domniemanego przyzwolenia. Ot, zbieranie jagód czy grzybów w lesie. Mało prawdopodobne, że jeśli przypadkiem las jest w prywatnych rękach, jego właściciel miałby coś przeciwko temu. Czym innym jednak byłoby wyciąć sobie w takim lesie drzewo. Tu już właściciel słusznie mógłby zgłaszać pretensje. Podobnie bywa też z rozliczeniami w bliskiej rodzinie czy z przyjaciółmi. Trudno mówić o kradzieży, jeśli zapomniało się zwrócić parę złotych, a niby pokrzywdzony się nie upomina i przyjaźń trwa jakby nigdy nic. Trudno uznać za kradzież, gdy zabieram gitarę siostry, jeśli siostra nigdy dotąd nie miał nic przeciwko temu, że z niej korzystam.
Kiedy z kolei odmowa dania nam czegoś byłaby sprzeczna z rozumem albo z zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr? „Ma to miejsce w przypadku nagłej i oczywistej konieczności, gdy jedynym środkiem zapobiegającym pilnym i podstawowym potrzebom (pożywienie, mieszkanie, odzież...) jest przejęcie dóbr drugiego człowieka i skorzystanie z nich” (KKK 2408). To sytuacje kataklizmów, wojen albo innych zdarzeń, w których człowiek znajduje się w skrajnej potrzebie. Z jednym wyjątkiem: nie wolno zabrać człowiekowi, który przez to znalazłby się w takiej samej sytuacji, jak przedtem potrzebujący. Nawet będąc bardzo głodnym nie wolno ukraść kromki chleba tak samo jak my głodnemu.
Różne oblicza kradzieży
Sposobów, w które człowiek może sobie przywłaszczyć cudze dobro jest całe mnóstwo. Nie tylko zwykłe buchnięcie komuś roweru czy portfela. I jest kradzieżą niezależnie od tego, jak sprawę reguluje prawo cywilne (KKK 2409). Tak więc jest kradzieżą umyślne zatrzymywanie pożyczonego lub znalezionego. Powinienem oddać. Są nią oszustwa w handlu. Nie tylko celowe złe wydanie reszty, ale i ukrywanie wad towaru sprzedawanego. Na przykład samochodu: to nie jest spryt, to kradzież. Dalej, kradzieżą jest wypłacanie niesprawiedliwych wynagrodzeń – za małych, ale czasem pewnie i niewspółmiernie wysokich, gdy traci ufający podwładnemu właściciel. Oczywiście gdy ktoś nie wypłaca wynagrodzenia wcale – też kradnie. Kradzieżą jest także podwyższanie cen, które wykorzystuje bądź to niewiedzę bliźniego bądź jego wielka potrzebę (KKK 2409).
Kradzieżą jest spekulacja, polegająca na sztucznym podwyższaniu cen towarów „w celu osiągnięcia korzyści ze szkodą dla drugiego człowieka”. Kradzieżą jest korupcja rozumiana jako działanie „przez którą wpływa się na zmianę postępowania tych, którzy powinni podejmować decyzje zgodnie z prawem”. Nie jest więc korupcją danie urzędnikowi czy pieniędzy za to, by w końcu zrobił, co do niego należy. Ale on, biorąc, oczywiście popełnia grzech kradzieży. Kradzieżą jest też „przywłaszczanie i korzystanie w celach prywatnych z własności przedsiębiorstwa”. Nawet jeśli to przedsiębiorstwo państwowe. Jest też kradzieżą – o czym chyba często się zapomina – złe wykonanie pracy; np. żeby niby było naprawione, choć naprawiający wie, że za chwilę znów się zepsuje ale bierze pieniądze, jakby było zrobione dobrze (co innego oczywiście, gdy się uczciwie poinformuje, że naprawa pomoże tylko na chwilę, ze trzeba dokonać naprawy bardziej gruntownej albo kupić nowe). Złe wykonanie pracy to też nieprzykładanie się do swoich obowiązków w firmie...
Kradzieżą są w końcu przestępstwa podatków, fałszowanie rachunków, czeków czy innych dokumentów finansowych. To wszystko wymienili autorzy Katechizmu w punkcie 2410. I dodali jeszcze, że kradzieżą są też nadmierne wydatki i marnotrawstwo. W tym pierwszym wypadku chodzi na przykład o takie wydawanie pieniędzy przez matkę czy ojca rodziny, że zapłaciło się za rzeczy zbędna, a brakuje podstawowych. Marnotrawstwo z kolei to okradanie tego czy tych, którzy muszą dokupić niepotrzebnie zużyty materiał albo zapłacić za parokrotne wykonanie tego samego. Dotyczy to także firm, w których marnotrawstwo może przyczynić się do sytuacji, że brakuje pieniędzy na inne czasem nawet bardziej potrzebne rzeczy. Na koniec zaś tego punktu (2410) autorzy Katechizmu dodali, że kradzieżą jest też „świadome wyrządzanie szkody własności prywatnej lub publicznej”. Niby nic się na tym nie zyskało, ale kradzież jest. Bo na kradzieży nie trzeba zyskać. Wystarczy gdy się zabrało.
A czerpanie zysków z hazardu? Albo oszukiwanie w grach, gry stawką są pieniądze czy inne, wartościowe rzeczy? Tego też autorzy Katechizmu nie pominęli. „Gry hazardowe (karty itd.) bądź zakłady nie są same w sobie sprzeczne ze sprawiedliwością – czytamy w KKK 2413. – Stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie trzeba dla zaspokojenia swoich potrzeb i potrzeb innych osób”. Jak to ujmują moraliści, na tego rodzaju gry można wydać tyle, ile wydać można na godziwą rozrywkę – ot, kino, teatr itp. Warto przy tym pamiętać, że istnieje coś takiego, jak uzależnienie od hazardu. I uzależniony może przegrywać nie tylko to, co ma, ale i to, czego nie ma. To straszny nałóg i trudno mówić, że nie jest bez winy ten, kto to wykorzystuje.
„Nieuczciwe zakłady bądź oszukiwanie w grach stanowi materię poważną – czytamy w KKK 2413. Czyli są grzechem ciężkim. „Chyba że wyrządzana szkoda jest tak mała, że ten, kto ją ponosi, nie mógłby w sposób uzasadniony uznać jej za znaczącą”. Ot, grali koledzy w karty, ktoś oszukiwał. Stawki jednak były groszowe i wygrał raptem 2 złote. To oczywiście nie stanowiłoby ciężkiej materii grzechu przeciwko siódmemu przykazaniu.
Szanuj umowy!
W zakres siódmego przykazania wchodzi także to wszystko, co związane jest z obietnicami i umowami, dotyczącymi własności. Wszystko to podlega tzw. sprawiedliwości wymiennej (czyli dotyczącej wymiany między podmiotami; w odróżnieniu od sprawiedliwości legalnej – obowiązki obywatela wobec wspólnoty oraz sprawiedliwości rozdzielczej – obowiązki wspólnoty wobec obywatela). To między innymi umowy handlowe, umowy kupna – sprzedaży, wynajmu, pożyczki lub umowy o pracę. Każda umowa powinna być zarówno zawarta jak i wypełniona w dobrej wierze. To znaczy bez chęci oszukania. Jeśli zaciągnięte w nich zobowiązanie jest moralnie słuszne – czyli nie jest tak, że umowa zawiera haczyki, na które jedna ze stron dała się nabrać – powinny być one ściśle przestrzegane (KKK 2410). „Sprawiedliwość wymienna obowiązuje w sposób ścisły; domaga się ochrony praw własności, spłaty długów i dobrowolnego wypełnienia zaciągniętych zobowiązań” czytamy w KKK 2411. Czyli nieprzestrzeganie takich umów, prowadzące stronę pokrzywdzoną do strat, to też kradzież. Ale zaznaczmy: chodzi o umowy zawarte w dobrej wierze. Na pewno trzeba mieć wątpliwości, gdy chodzi np. o lichwę. To nic, że umowa staje się taką dopiero, gdy dłużnik nie spłaci w terminie zaciągniętego zobowiązania.
Ile kosztuje pomysł?
A własność intelektualna? Czy tzw. kradzież własności intelektualnej to na pewno też kradzież? Tu mamy pewien problem. Polegający nie tylko na tym, że w Katechizmie nie ma o tym mowy ;). Gdy chodzi u kradzież czyjegoś pomysłu i przedstawienie jako swojego – wszystko w zasadzie jasne. Ofiara takiego działania traci możliwość zarobienia na tym swoim pomyśle. Mniej jasne jest to już gdy chodzi na przykład o słuchanie „nielegalnej” muzyki czy oglądanie „nielegalnych” filmów. Ale nie chciałbym dawać w tym względzie jakichś jednoznacznych wskazań. Zwrócę jedynie uwagę, na parę, chyba istotnych spraw.
Nie jest to klasyczna kradzież, jak w przypadku zakoszenia roweru. Właścicielowi niczego nie ubywa. Tylko nie zarabia tyle, ile by się spodziewał. Trudno też mówić o umowie, bo muzyk czy producent filmu nie zawiera z odbiorcami żadnej umowy. Zresztą w umowach jest tak, że raczej nie kupuje się kota w worku, a w sytuacji gdy chcemy przesłuchać nową płytę czy obejrzeć nowy film tak właśnie jest: nie wiemy, czy warto. Tyle że jak się już dowiadujemy czy warto – obejrzeć film – już właściwie nie ma sensu oglądać go po raz drugi. Po trzecie rodzi się pytanie o cenę. Ile powinno kosztować posłuchanie utworu czy obejrzenie filmu? Czyli ile artysta powinien zarobić? Ile powinni zarobić wszelkie maści pośrednicy – np. wytwórnie, organizacje chroniące prawa autorskie? Wiadomo, że to one zgarniają sporą cześć zysków. Pomijając nawet to: jeśli mamy do czynienia z byle czym chyba nie ma co oczekiwać, że zarobi się na tym krocie. Jeśli mamy do czynienia z utworem genialnym, wielu płacąc nawet niewiele, da twórcy, wytwórniom itd bardzo dużo. Jaka cena byłaby więc sprawiedliwa? Zasadniczo w wymianie przedmiotów czy usług jest to cena, na którą obie strony się zgadzają. Tu kupującego nikt o zdanie nie pyta.
Jak więc to wszystko oceniać? Możemy mieć tylko nadzieję, że ten mało uporządkowany ze względu na łatwą możliwość kopiowania rynek jakieś rozwiązania w końcu uporządkują. Warto w tym kontekście zwrócić jednak uwagę na to, o czym mowa byłą wcześniej: ze względu na zasadę powszechnego przeznaczenia dóbr państwo ma prawo regulować sprawy związane z prawem własności. U nas państwo pozwala na tzw. własny użytek. I dobrze. Chodzi przecież o dostęp do czegoś, co nazywamy udziałem w życiu kulturalnym. Czy i ile powinno się za dostęp do kultury płacić pozostawiam pytaniem otwartym. Zwracam jedynie uwagę na dwie sprawy: po pierwsze, swobodny dostęp do dóbr kultury to podstawa naszej cywilizacji. Ot, biblioteki. Po drugie: dobra kultury to jednak towar nie w takim samym sensie, co worek kapusty.
Osoba, nie rzecz
Zwróćmy uwagę na jeszcze na jedno, co zauważyli autorzy Katechizmu na samym końcu tych wywodów, choć chyba nie do końca jest to zakres siódmego przykazania, a raczej piątego: nigdy jako towaru nie należy traktować człowieka. „Siódme przykazanie zakazuje czynów lub przedsięwzięć, które dla jakiejkolwiek przyczyny - egoistycznej czy ideologicznej, handlowej czy totalitarnej - prowadzą do zniewolenia ludzi, do poniżania ich godności osobistej, do kupowania ich, sprzedawania oraz wymiany, jakby byli towarem. Grzechem przeciwko godności osób i ich podstawowym prawom jest sprowadzanie ich przemocą do wartości użytkowej lub do źródła zysku” (KKK 2424).
Zadośćuczynienie
Siódme przykazania zakazuje kradzieży. A jeśli ktoś już ten grzech popełnił to co? Może się wyspowiadać i po problemie? Nie. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę: kradzież, złamanie zasad sprawiedliwości wymienne,j wymaga zwrotu skradzionego dobra jego właścicielowi. „Ci, którzy w sposób bezpośredni lub pośredni zawładnęli rzeczą drugiego człowieka, są zobowiązani do jej zwrotu lub, jeśli ta rzecz zaginęła, oddania równowartości w naturze bądź w gotówce, a także owoców i korzyści, które mógłby z niej uzyskać w sposób uprawniony jej właściciel. Do zwrotu są również zobowiązani, odpowiednio do odpowiedzialności i zysku, wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczyli w kradzieży bądź z niej korzystali, wiedząc o niej, na przykład ci, którzy ją nakazali, w niej pomagali lub ją ukrywali” (KKK 2412). Tak, w realiach tego świata bywa różnie. Kradzież często popłaca. W realiach życia chrześcijańskiego nie ma sensu. Bo ukradzione i tak trzeba oddać. A czasem – jak wynika z powyższego, gdy mowa o odszkodowaniu za utracone zyski – nawet więcej, niż się zabrało.
W tym odcinku to już wszystko :). Na koniec - na następnej stronie - jeszcze tylko te fragmenty Katechizmu, z których korzystałem pisząc ten tekst.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).