Czystość i wstydliwość nie są w modzie. A przecież promują człowieczeństwo.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" z inspiracji KKK 2520-2527
To paradoks, prawda? W utrzymaniu czystości w domach pomaga nam szeroka gama mioteł i miotłopodobnych, coraz wymyślniejsze odkurzacze i niezliczone ilości uniwersalnych lub dedykowanych do takiej czy innej powierzchni środków chemicznych. Czyszczą, dezynfekują, nabłyszczają. Mamy też ogromny wybór środków do usuwania brudu (a przy okazji warstw ochronnych z naszych ciał), które w zależności od potrzeb także odżywiają, nawilżają albo i wysuszają. O mających coraz wymyślniejsze programy pralkach, pozwalających utrzymać w czystości nasze ubrania czy zmywarkach, które pomagają usunąć z talerzy wszystko, co zbędne, już nawet nie mówiąc. Nikt nie może dzisiejszej kulturze zarzucić, że nie dba o czystość. A jednak gdy ktoś próbuje mówić o potrzebie utrzymania czystości wnętrza człowieka, wielu zareaguje oburzeniem i oskarżeniami o staroświeckie krępowanie ludzkiej wolności. Skąd ta mysofobiczna wręcz chęć czyszczenia wszystkiego co zewnętrze, a upodobanie do tarzania się w brudach gdy chodzi o wnętrze?
Trudno na to pytanie znaleźć jakąkolwiek sensowną odpowiedź. Faktem w każdym razie jest, że czystość wnętrza człowieka, czystość w sferze seksualnej, jest w dzisiejszym świecie do tego stopnia nie w modzie, że od tych, którzy próbują w niej żyć wielu domaga się tłumaczenia i wyjaśnień, jakby chodziło o coś zdrożnego.
Być panem samego siebie
Czym jest czystość? W jednym z podręczników teologii moralnej tak tę cnotę zdefiniowano: To „sprawność panowania nad popędem seksualnym i dysponowania nim stosownie do powołania, sytuacji, integralnego rozwoju całej osoby; jest jedną z form powściągliwości (wstrzemięźliwości), która jest darem Ducha Świętego”. Jasne, prawda? Panowanie nad popędem seksualnym; rozumne używania go w zależności od powołania (inna jest czystość celibatariusza, inna małżonka), okoliczności oraz innych, w tym także planowania poczęć.
To zaskakujące, jak dzisiejszy świat z jednej strony tak mocno niby piętnuje nadużycia w dziedzinie seksualnej, z drugiej wyśmiewa sprawność, cnotę panowania nad swoją płciowością (od, choćby krytyka idei naturalnych metod planowania rodziny). Cóż, jeden z wielu paradoksów pokazujących, jak bardzo szczytne deklaracje mijają się z prawdziwymi przekonaniami....
Nie wstydź się wstydzić
Czystość domaga się będącej „integralna częścią cnoty umiarkowania” wstydliwości. Też niemodne, prawda? Dziś wypada się wstydzić tego, ze się człowiek wstydzi. W duchu zdrowej wstydliwości wszystko to co ma być zakryte, powinno zakrytym pozostać. Dotyczy to zarówno sfery uczuć jak i spraw cielesnych (Katechizm Kościoła Katolickiego 2523).
W sferze uczuć – jak napisali autorzy Katechizmu – wstydliwość „strzeże tajemnicy osób i ich miłości; zachęca do cierpliwości i umiarkowania w związku miłości; domaga się, by zostały spełnione warunki daru i pełnego wzajemnego oddania się mężczyzny i kobiety”. W relacjach oblubieńczych, choć zdaje sobie sprawę ze swoich pragnień, to potrafi czekać; odkłada decyzję o współżyciu na czas, gdy można je będzie podjąć w pełni odpowiedzialnie. I za drugą osobą i za poczęte życie.
W sferze spraw cielesnych wstydliwość będzie zachowywała dystans lub nawet milczała tam, gdzie pojawia się niebezpieczeństwo niezdrowej ciekawości. Ot, rozmowy wchodzące w tematy zbyt intymne. Wstydliwość każe zachować wrtych sprawach dyskrecję. I będzie też zważała na strój. Tak, w duchu czystości i wstydliwości to co powinno być zakryte, zakryte być powinno.
Jasnym jest, że ta ostatnia kwestia zależy trochę od kultury, w której człowiek żyje. W jednych zwykło się pokazywać mniej, w innych więcej. Inaczej podchodzą one do tego „co powinno pozostać zakryte”. Moralność trudno zresztą mierzyć z metrem krawieckim w ręku. Zawsze jednak „jawi się ona (wstydliwość) jako dostrzeżenie duchowej godności właściwej człowiekowi” (KKK 2524). A że jest to „dostrzeżenie”, oczywistym też staje się, że do tego się dorasta. Wstydliwość dojrzewa razem z dojrzewającym sumieniem. Stąd tak ważne jest, by ni niszczyć jej w ludziach młodych, po etapie nieświadomości dopiero uczących się czystości i wstrzemięźliwości. Bo wtedy do nich może nie dorosnąć nigdy.
Duchowe woda i mydło
Niestety, dzisiejszy świat czystość i wstydliwość uważa za coś, co powinno odejść do lamusa. Upojony rzekomą wolnością uczy raczej przekraczania kolejnych tabu. Aż do autodestrukcji... Jak w tym wszystkim wytworzyć modę na czystość? Jak sprawić, by przymioty serca, ducha, bezinteresowność i parę innych stały się dla ludzi ważniejsze niż zawoalowane dążeniem do wolności neurotyczne poszukiwanie przyjemności?
Trudno powiedzieć jak zmienić świat. Autorzy Katechizmu napisali, jak człowiek w tej kwestii może zmienić samego siebie. Bo przecież to nie jest tak, że kto raz się ubrudził, nawet bardzo, już nigdy nie może stać się czystym. Przecież woda, mydło, detergenty istnieją nie tylko w sferze przywracania czystości ciału czy przedmiotom :) Na co wskazali?
Za pomocą łaski Bożej osiąga (się) to oczyszczenie:
Gdyby ludzkość mogła się tylko staczać – w odmęty zła – dawno już nic innego niż zło by na tym świecie nie było. Ale tak nie jest. „Dobra nowina Chrystusowa odnawia ustawicznie życie i kulturę upadłego człowieka oraz zwalcza i usuwa błędy i zło, płynące z ciągle grożącego człowiekowi zwodzenia przez grzech – napisali autorzy KKK w punkcie 2527. – Nieustannie oczyszcza i podnosi obyczaje ludów, skarby i przymioty ducha każdego ludu czy wieku, niejako użyźnia od wewnątrz bogactwami z wysoka, umacnia, uzupełnia i naprawia w Chrystusie”
Niech na temat 9 przykazania tyle wystarczy. Poniżej – fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego które były inspiracją dla tego tekstu oraz katechizmowe podsumowanie przykazania 9.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).