Pochopny sąd, półprawda, oszczerstwo w relacjach międzyludzkich ranią. Powielone w mediach stają się jak lawina.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2493-2499
Prawda, sprawiedliwość, miłość... To krąg wartości, w którym poruszamy się, gdy mowa o ósmym przykazaniu. Odpowiedzialność każdego człowieka jest w tych kwestiach oczywista. W kontekście tym nie sposób nie zauważyć jednak też istnienia mediów: wszelakich pism, radia, telewizji i często łączących wszystkie je w jedno mediów internetowych. Także tych, nazywanych społecznościowymi. Ich oddziaływanie jest znacznie większe, niż np. oszczerstwa roznoszącego się „drogą pantoflową” I o tym par słów w dzisiejszy odcinku.
Z ambiwalencją
Kościół docenia rolę mediów. „We współczesnym społeczeństwie środki społecznego przekazu odgrywają wyjątkowo ważną rolę w informowaniu, rozwoju kultury i kształceniu” – lapidarnie stwierdzili autorzy Katechizmu Kościoła Katolickiego (2493) dodając (trochę proroczo, bo powstał on przecież pod koniec ubiegłego stulecia), że ich rola „wrasta w związku z postępem technicznym, bogactwem i rozmaitością przekazywanych wiadomości, wpływem wywieranym na opinię publiczną”. Dzięki mediom ludzie łatwiej „się dowiadują”. Co się dzieje wokół nich, co dzieje się w szerokim świecie, na polu nauki, techniku, kultury, religii i wielu innych. Ta wiedza to przebogaty skarb, dający człowiekowi możliwość rozwoju w wielu rożnych wymiarach. Zauważmy jeden: daje on człowiekowi możliwość (powiedzą złośliwi że tylko złudzenie) uczestnictwa w życiu społecznym i politycznym. Dzięki nim wie, co dzieje się dobrego. Ale może też dostrzec różne zagrożenia; widzi, na kogo głosować warto, a z kim mu nie po drodze. I nie tak łatwo omamić go gładkimi słowami propagandy, bo dzięki tym wszystkim informacjom lepiej orientuje się co i jak. Tak przynajmniej w teorii powinno być. Powinni, bo choć media to wielka wartość, to jednak, jak większość tego co człowiek wymyślił, mogą też służyć złu. W rękach ludzi nieprawych mogą być narzędziem manipulacji i wspierania nieprawości. Dzieje się tak, gdy tworzący je nie szanują prawdy, a więc nie szanują sprawiedliwości i miłości.
Przekaz prawdy – o czym pisałem w poprzednich odcinkach – koniecznie powinien służyć sprawiedliwości i miłości. I postulat ten dotyczy to także mediów. Chodzi o kształtowanie zdrowej, a nie kalekiej opinii publicznej. „Prawdziwa i słuszna” informacja (np. nie plotkowanie na czyjś temat) i swobodna wymiana myśli sprzyjają poznaniu, a więc i poszanowaniu drugiego człowieka (KKK 2495). Dlatego informacja musi być prawdziwa i pełna. Nie może być oszczerstwem, pochopnym sądem czy pomijającą istotne fakty półprawdą. Nie może być niepotrzebnie wyciągającą na wierzch wstydliwe sprawy obmową, ale i wyrazem jakieś służalczości, także służalczości wobec „jedynie słusznych”, modnych poglądów. Ma być wyrazem i służyć zarówno wolności człowieka, jak i międzyludzkiej solidarności. Ma też– jak to ujęli autorzy Katechizmu cytując jeden z soborowych dokumentów – „przestrzegać święcie zasad moralnych oraz słusznych praw i godności człowieka tak przy zbieraniu wiadomości, jak i przy ich ogłaszaniu”. Nie ma więc informacja służyć ani zaspokajaniu niezdrowej ciekawości, ani też być dezinformującą manipulacją. I to samo dotyczyć będzie – w odpowiednich proporcjach oczywiście – tworzonych na podstawie informacji komentarzy.
Nie co ślina na język przyniesie
Takie postawienie sprawy rodzi poważne obowiązki tych, którzy pozyskane informacje podają do publicznej wiadomości. A że w mediach społecznościowych wszyscy są poniekąd dziennikarzami, dotyczy to wszystkich, którzy tam się udzielają. Mają one „obowiązek przy rozpowszechnianiu informacji służyć prawdzie i nie obrażać miłości. – czytamy w KKK 2497 – Powinny starać się, by szanować z równą troską istotę faktów i granice krytycznego osądu wobec osób. Nie powinny uciekać się do oszczerstw”.
Piękne, prawda? Co to oszczerstwo – wiadomo, nie ma się nad czym rozwodzić. Ale szanować istotę faktów. Czyli na przykład kiedy X kilkakrotnie doskoczył do policjanta i próbował go szarpać, za co został zatrzymany i wylegitymowany, nie pomijać w relacji o wydarzeniu tego pierwszego. Kiedy z kolei Y molestował szesnastolatka nie twierdzić, że chodzi o czyn pedofilski. Szanować istotę faktów. Ale i szanować jakieś granice w krytycznym sądzie. Kiedy Y 15 lat wcześniej nie dopełnił jakiegoś swojego obowiązku, ale swój błąd naprawił trzy lata później, nie mówić, jakoby nie zrobił nic. Kiedy z kolei u władzy jest ktoś, kogo nie lubimy, nie epatować jedynie tym, co zrobił źle, ale zauważyć też to, co dobre. A już na pewno podłością jest doszukiwanie się w ty co było dobre, jakiegoś drugiego, złego dna.
W ramach przyzwoitości
Obowiązki wobec mediów ma także władza. Przede wszystkim powinna ona, dla wspólnego dobra, „we właściwym sobie zakresie bronić i ochraniać prawdziwą i słuszną wolność informacji". Powinny też czuwać, by „złe używanie środków społecznego przekazu nie spowodowało poważnego niebezpieczeństwa dla dobrych obyczajów oraz postępu społeczeństwa”. To nie tylko kwestia dostępności pornografii, ale też ochrona przed propagowaniem innych rodzajów zła. Dlatego – jak napisali autorzy Katechizmu (wszystko to w KKK 2498) „władze powinny karać naruszenie praw każdego do dobrego imienia i do tajemnicy życia prywatnego”. Chronieni więc muszą być nie tylko ci, którzy informację podają, ale i ci, których one dotyczą. Choć, jak dodano później, interwencje władzy w działalność mediów nie mogą godzić w wolność jednostek i grup.
Władze powinny też „uczciwie i w stosownym czasie (...) podawać informacje, które dotyczą dobra ogólnego lub są odpowiedzią na uzasadnione niepokoje ludności”. Ot, chyba są taką informacją dane dotyczące epidemii: zachorowań, zgonów, wyzdrowień, miejsc w szpitalach. Nie tylko na poziomie ogólnokrajowym, ale i powiatów. Blokowanie takich informacji to niepotrzebne tworzenie wrażenia, że coś się przed ludźmi ukrywa. Lepsza jest najgorsza prawda od tworzenia złudnych nadziei. Na pewno zaś, gdy chodzi o informowanie społeczeństwa, władza nie może uciekać się „do fałszywych informacji, by manipulować opinią publiczną za pomocą środków społecznego przekazu”.
Co też istotne, za godne potępiania uznaje Kościół „istniejącą w państwach totalitarnych plagę systematycznego fałszowania prawdy”. Jak czytamy w KKK 2499, państwa te „za pomocą środków społecznego przekazu (...) chcą politycznie zdominować opinię publiczną, manipulują oskarżonymi i świadkami w procesach publicznych i dążą do umocnienia swej tyranii, tłumiąc i zwalczając to wszystko, co uważają za przestępstwa ze strony opinii publicznej”.
Nie bądź leming
W kontekście działania mediów obowiązki mają jednak nie tylko „nadawcy” czy „państwo”, ale też odbiorcy informacji. Mogą one bowiem – diagnozują autorzy Katechizmu –„doprowadzić do pewnej bierności u odbiorców, czyniąc z nich konsumentów niezbyt czujnych na to, co słyszą i widzą” (KKK 2496). Wystarczy, ze w gazecie napisali, w telewizji powiedzieli albo że w mediach społecznościowych niesie się opinia. Mediach społecznościowych czyli tych, w których odbiorca, przez selekcję źródeł informacji czy znajomych, znajduje się w swoistej bańce informacyjnej: czyta tylko albo głownie to, z czym się zgadza. Na pewno nie sprzyja to poznaniu prawdy czy wyrobieniu sobie obiektywnych opinii. Raczej nakręcaniu się i radykalizacji w poglądach, które z jakiegoś powodu uznało się wcześniej za słuszne. I dostosowaniu do nich spojrzenia na rzeczywistość: w mnogości różnych informacji widzę tylko to co chcę widzieć, nie dostrzegam tego, co do mojego „chcenia” nie pasuje. Dlatego, jak napisano w Katechizmie”, obowiązkiem korzystających z mediów jest, by „narzucić sobie umiar i dyscyplinę w stosunku do mass mediów” i kształtowanie w sobie „światłego i prawego sumienie, by łatwiej opierać się niegodziwym wpływom”.
Tyle na dziś. Na następnej stronie tradycyjnie już, fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego, które posłużyły za inspirację przy pisaniu tego tekstu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).