W epoce Big Brothera chyba jednak zatraciliśmy poczucie, że człowiek ma prawo mieć swoje sekrety.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2488-2492
Kłamstwo to mówienie nieprawdy z intencją oszukania – wyjaśniłem w poprzednim odcinku cyklu. Godzi ono w sprawiedliwość i godzi w miłość bliźniego, a na relacje międzyludzkie opuszcza mgłę, w której – jak to we mgle – trudno nie pobłądzić. Jak bardzo to prawdziwe widać też w naszych czasach, w których nikt nie słucha sprostowań. A jeśli już słucha, to im nie dowierza. Nie fakty okazują się w tym wszystkim istotne, ale to, co za fakt się uważa. Przerażająca ta destrukcyjna moc kłamstwa. Chyba nawet bardziej niż moc zabójstwa czy kradzieży. Bo człowiek nieraz nawet nie zdaje sobie spraw z tego, jak bardzo został przez takie celowe wprowadzenie w błąd skrzywdzony. Kiedy się ocknie.... „Prawo do ujawnienia prawy nie jest jednak bezwarunkowe” (KKK 2488). Istnieją sytuacje, w których prawdy mówić nie należy albo i wręcz nie wolno. I o tych sytuacjach w dzisiejszym odcinku cyklu.
W zasadzie to dość oczywiste. Skoro prawdomówność ma służyć sprawiedliwości i miłości to wszelkie sytuacje, w których ujawnienie prawdy działa przeciw nim można uznać za działanie niewłaściwe. Ot, bandyta goni swoją niedoszłą jeszcze ofiarę. W imię prawdy pokazać mu, którędy uciekła albo gdzie się schroniła? Albo w imię umiłowania prawdy powiedzieć zbierającym haracze, kto w okolicy najbogatszy? Gdy oceniamy po latach ludzi, którzy w czasie niemieckiej okupacji wskazywali, gdzie ukrywają się Żydzi, nikomu nie przychodzi do głowy, by twierdzić, że mówiąc prawdę zrobili dobrze. Czasem tłumaczymy ich różnymi okolicznościami, głównie obawą o życie własne i życie ich rodzin, ale mamy świadomość, że w takich sytuacjach prawdy mówić wręcz nie wolno. Bo ten, który o prawdę pyta, chce ją źle wykorzystać. Zwyczajnie więc mu się ona nie należy. Bo „nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać” (KKK 2489)
Zanim człowiek ujawni jakąś prawdę powinien w sumieniu rozstrzygnąć, czy będzie to służyło sprawiedliwości i miłości czy też nie. Powody, dla których powinien trzymać język za zębami mogą być róże. W grę wchodzić może ochrona jakiegoś dobra czy bezpieczeństwa drugiego człowieka – ot, odmowa podania prywatnego adresu osób publicznych. Chodzić może o poszanowanie czyjegoś życia prywatnego – na przykład nie ujawnianie w środowisku pracy problemów, jakie ktoś ma ze swoim dzieckiem albo romansów jego żony. Może się też zdarzyć, że milczenia wymagać będzie ochrona dobra wspólnego – np. nieujawnianie informacji mogących wywołać (zawsze) niepotrzebną panikę. A może chodzić też o obowiązek zachowania milczenia ze względu na możliwość zgorszenia. Wszystko to bywa wystarczającym powodem – napisali autorzy Katechizmu – do przemilczenia tego, co nie powinno być znane, do zachowania dyskrecji.
Warto zwrócić uwagę, że żyjemy w czasach Big Brothera, gdy wielu, powołując się na prawo do informacji, chce o innych wiedzieć wszystko. Choć pewnie, zgodnie z mentalnością Kalego, byliby oburzeni, gdyby to ich ciemne sprawki roztrząsać publicznie. Warto chyba jednak zwrócić uwagę na to zderzenie nauczania Kościoła i panujących w tej kwestii poglądów, bo to ono nieraz stoi za oskarżeniami tuszowania czy zamiatania pod dywan różnych brudów. Nie wszyscy muszą wiedzieć wszystko; nie powinni znać prawdy ten, komu się ona nie należy, bo chce ja źle wykorzystać nie należy się ona temu, kto nie powinien jej znać. Powód takiego stawiania sprawy jest prosty: chodzi o sprawiedliwość i miłość bliźniego. Robienie z czyjegoś upadku widowiska nie jest przejawem ani jednej, ani drugiej. A że jest w tym wielka mądrość widać po sposobie, w jaki prawda bywa dziś wykorzystywana: dla uderzenia w bliźniego, dla możliwości oskarżenia całej grupy, wspólnoty czy politycznej formacji. Wielu przy tym nie słucha wyjaśnień, nie interesują ich okoliczności łagodzące. Ba, bywa że nawet najczystsza prawda niektórych nie obchodzi! Liczy się tylko możliwość zorganizowania igrzysk. Stąd naginanie faktów, przemilczanie nie pasujących do tezy, stąd stosowanie odpowiedzialności zbiorowej przy zupełnym braku krytycyzmu wobec siebie samego i swoich sojuszników. To dość ewidentny przykład jak prawdę, a właściwie jej fragmenty, można wykorzystać w złym celu
Kogo, wobec kogo i w jakich sprawach obowiązuje dyskrecja? „Każdy powinien zachować sprawiedliwą dyskrecję wobec prywatnego życia innych ludzi” (KKK 2492). O innych dobrze, albo wcale – mawiano dawniej. I było w tym sporo racji: po co bez ważnej potrzeby ujawniać coś, czego ujawnienie może bliźniego zaboleć? Taka jest zasada ogólna: gdy chodzi o mówienie o innych, trzeba powściągnąć swój język. „Informacje prywatne, przynoszące szkodę drugiemu człowiekowi, nawet jeśli nie zostały powierzone w tajemnicy, nie mogą być ujawniane bez poważnej i proporcjonalnej przyczyny”. (KKK 2491) . I obowiązek ten dotyczy wszystkich. Nawet „osoby odpowiedzialne za przekaz informacji powinny zachowywać właściwe proporcje między wymaganiami dobra wspólnego a poszanowaniem praw indywidualnych” – czytamy dalej w tym samym punkcie Katechizmu. A „ingerencja środków społecznego przekazu w prywatne życie osób zaangażowanych w działalność polityczną lub publiczną powinna być potępiona, o ile narusza ich intymność i wolność”.
Są jednak sytuacje, gdy zachowanie dyskrecji jest wymagane ściślej. Dzieje się tak, gdy jakąś wiedzę powierzono nam w sekrecie. Zarówno, gdy wysłuchawszy czyichś zwierzeń obiecaliśmy dochować tajemnicę, jak i szczególnie wtedy, gdy ujawniono nam pewne sprawy pod warunkiem, że zachowamy dyskrecję. Podobnie jest, gdy chodzi o tzw. tajemnice zawodowe – lekarzy, prawników itd. Nie wolno ich ujawnić, chyba że ich zachowanie „mogłoby przynieść temu, kto ją powierza, temu, komu ją powierzono, lub osobie trzeciej bardzo poważne szkody, których można by uniknąć jedynie przez ujawnienie prawdy (KKK 2491).
Absolutnie nienaruszalną i to z jakiegokolwiek powodu, jest tajemnica spowiedzi. „Tajemnica sakramentu pojednania jest święta i nie może być zdradzona pod żadnym pretekstem. (...) nie wolno spowiednikowi słowami lub w jakikolwiek inny sposób i dla jakiejkolwiek przyczyny w czymkolwiek zdradzić penitenta” (KKK 2490). Powód takiego postawienia sprawy jest chyba oczywisty: tu chodzi o relację człowieka z Bogiem, nieraz o życie wieczne. Dla dobra tej relacji, dla jej szczerości, kapłan musi koniecznie zachować dyskrecję wprawach, które przy okazji sprawowania sakramentu usłyszał. Dość oczywistym jest zresztą, że gdyby spowiednicy nie byli zobowiązani do jej zachowania, to z tych najcięższych grzechów niewielu by się spowiadało. Z jednej strony mogłoby to skazać tych ludzi na wieczne potępienie, ale z drugiej spowiednik nie miałby też okazji, by jakoś wpłynąć na sprawców ciężkich przestępstw. Także przez skłonienie, by przyznać się do winy. Domaganie się, by spowiednicy donosili na swoich penitentów to żądanie tak krótkowzroczne, że aż głupie. Nie tylko z religijnej, ale też czysto ziemskiej perspektywy.
Zachować tajemnicę. Ale jak to zrobić? Najprościej gdy nikt o prawdę nie pyta. Wtedy wystarczy po prostu milczeć. Trudniej, gdy pytania się pojawiają. Zależnie od okoliczności można wtedy albo powiedzieć wprost: nie mogę/nie chcę o tym mówić, albo można użyć słów będących zwyczajowym wykręcaniem się: „nie wiem”, „nie słyszałem”. Uczciwy człowiek wie, że niekoniecznie musi rozumieć to dosłownie, ale że nie powinien dalej pytać. Zaś nieuczciwemu, mającemu złe intencje, wyjawianie tajemnic o drugim człowieku tym bardziej się nie należy.
Prawda jest więc ważna. Zawsze jednak powinna służyć sprawiedliwości i miłości. Gdy ktoś chce jej używać w charakterze bojowego młotka lub buzdyganu– zwyczajnie mu się ona nie należy.
Tyle w tym odcinku. Poniżej jeszcze tylko te fragmenty Katechizmu, z których korzystałem pisząc ten tekst. A następnym odcinku – o prawdzie w srodkach masowego przekazu :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).