Tylko słowo? Można zadawać nim rany cięższe niż siekierą.
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2475-2481
Chrześcijanin powinien szukać prawdy. Prawdy o Bogu, o świecie, o sobie samym oczywiście, nie chodzi o wezwanie do grzebanie się w cudzych sprawach. I wedle tej poznanej prawdy powinien żyć, wedle niej kształtować swoje życie, swoją postawę. Powinien być po prostu człowiekiem prawym. Uczniowie Chrystusa „przyoblekli człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. „Odrzuciwszy kłamstwo”, mają „odrzucić... wszelkie zło, wszelki podstęp i udawanie, zazdrość i jakiekolwiek złe mowy” (Katechizm Kościoła Katolickiego 2475). Tak w największym skrócie można by ująć to, o czym mowa była w poprzednim odcinku cyklu. Dziś o grzechach przeciwko prawdzie. Nie wszystkich, o kolejnych w następnym odcinku. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o mówienie nieprawdy. Ale może po kolei.
Niemoralna skuteczność
Ósme przykazanie zakazuje przede wszystkim składania fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu. Fałszywie, przeciw. W pierwszym rzędzie chodzi więc o oszczerstwo. Mamy z nim do czynienia, gdy ktoś „przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat” (KKK 2477). Wyjaśnienia są tu chyba zbyteczne. To szczególnie wielkie zło, gdy chodzi o wypowiedź publiczną, a już zwłaszcza w sądzie. „Wypowiedź sprzeczna z prawdą, wyrażona publicznie, nabiera szczególnego znaczenia. Przed sądem staje się ona fałszywym świadectwem. Złożona pod przysięgą jest krzywoprzysięstwem” (KKK 2476).
To poważne naruszenie sprawiedliwości i miłości bliźniego. Niesprawiedliwie odbiera człowiekowi dobre imię. Oszczerstwo może zrodzić wiele bolesnych konsekwencji. Rozwód, odwrócenie się przyjaciół, towarzyskie wykluczenie, utratę pracy i wiele innych. Gdy chodzi o zeznania przed sądem może przyczynić się do wydania surowszego wyroku, niż nakazywałaby sprawiedliwość albo wręcz skazania osoby niewinnej. Tym samym odpowiedzialności może uniknąć też faktyczny winowajca. Oczywistym jest, że rodzaju występek domaga się naprawienia wyrządzonej krzywdy. Oszczerstwo, fałszywe świadectwo i krzywoprzysięstwo trzeba odwołać. I w stopniu jakim to jest możliwe, należy naprawić wszystkie wynikające z nich krzywdy. Z finansowymi – jeśli takowe zaistniały – włącznie.
Ach te domysły
W dobre imię bliźniego godzi jednak nie tylko oszczerstwo. To także grzech tzw. pochopnego sądu. Popełnia go, „kto, nawet milcząco uznaje za prawdziwą – bez dostatecznej podstawy – moralną wadę bliźniego” (KKK 2477). Co znaczy „bez dostatecznej podstawy”? To określenie nieostre, mogące obejmować bardzo wiele różnych postaw. Na pewno nie są jednak „dostateczną podstawą” motywowane osobistą niechęcią domysły albo zasłyszane plotki. Trzeba jasno powiedzieć: Kościół uważa taką postawę za grzeszną. A trzeba powiedzieć to tym wyraźniej, im częściej zdarza się dziś w mediach, zwłaszcza mediach społecznościowych, że przez bezrefleksyjne powtarzanie czyjeś złośliwe podejrzenie staje się niezbitym i skrupulatnie zweryfikowanym faktem. Dlatego autorzy Katechizmu napisali:
W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego: „Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić” (KKK 2478).
Nie sposób nie zauważyć: dziś cnotą często staje się nie unikanie pochopnych sądów, ale wręcz odwrotnie: oskarżanie bliźniego na podstawie najmniejszych nawet poszlak ubarwionych najbardziej nawet niedorzecznymi podejrzeniami, na podstawie przejęzyczeń, niezbyt zgrabnego wyrażenia się. Trzeba powiedzieć jasno: to grzech przeciwko ósmemu przykazaniu. I jeśli wyrządza bliźniemu wielką krzywdę, trzeba by się z niego spowiadać.
Można w tym miejscu pójść jeszcze krok dalej niż autorzy Katechizmu. I zwrócić uwagę na grzech rzucania fałszywych podejrzeń. „Czy to prawda, że bije pan żonę” nie jest „tylko” pytaniem. To sugestia, że „coś jest na rzeczy”. Wiadomo jak takie pytania działają: zaprzeczenie nie wystarczy, zwłaszcza jeśli pytanie, w różnych formach, jest ponawiane. Wielu pomyśli „coś w tym musi być, bo inaczej nie byłoby pytania”. Dobre imię pytanego już zostało wystawione na szwank. Oczywiście w takim rzucaniu podejrzeń można posunąć się o krok dalej i zapytać „dlaczego bije pan żonę”. W tak zadanym pytaniu to, że bije, już nie podlega dyskusji. A jeśli zaangażuje się „ekspertów”, którzy w tym kontekście będą się wypowiadali o zjawisku bicia żon, o mechanizmie zaprzeczania itd. oskarżony się nie oczyści: wrażenie jest jak najgorsze. Właśnie: wrażenie, nie prawda o człowieku. Warto zwrócić uwagę: ta metoda odbierania ludziom dobrego imienia od lat z powodzeniem bywa stosowana w mediach, także społecznościowych. „Coś jest na rzeczy” – myśli po takiej akcji coraz większa grupa ludzi. Nieważne, że – tak jak w znanym kawale – nie w Moskwie, a Petersburgu, nie samochody tylko rowery i nie rozdają, ale kradną.
Niepotrzebna i potrzebna prawda
Choć nie jest kłamstwem, w dobre imię godzi także obmowa. Popełnia ją, „kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą” (KKK 2477). Nie będzie więc obmową zeznawanie prawdy przeciwko bliźniemu w sądzie. Nie będzie, gdy ujawniamy prawdę komuś, kto powinien ją znać – dla dobra swojego, dla dobra swoich bliskich. Ale jeśli ktoś przypomina czyjeś dawne, złe sprawy licząc na to, że mu w ten sposób zaszkodzi – na pewno popełnia grzech obmowy.
Każdy ma prawo do czci, dobrego imienia i szacunku. Wspomniane wyżej postępki niesprawiedliwie to człowiekowi zabierają. Są grzechem przeciwko sprawiedliwości i miłości. Ale złem jest nie tylko mówienie nieprawy „przeciw” bliźniemu albo niepotrzebne ujawnianie złej prawdy o nim, ale , ale także mówienie nieprawy „za nim”. „Należy potępić wszelkie słowa lub postawy – czytamy w KKK 2480 – które przez komplementy, pochlebstwo lub służalczość zachęcają i utwierdzają drugiego człowieka w złośliwych czynach i w przewrotności jego postępowania”. No właśnie: służalczość, komplementy, pochlebstwa...
Zdarza się, że uważane są za potrzebne, by się dostosować do warunków, by mieć święty spokój. Ot, w pracy. Zdarza się jednak i tak, że są metodą na jakiś zysk, niekoniecznie finansowy – awans, status towarzyski itd. itp. Z jakich motywów się ich nie stosuje – czy dla zachowania pozycji czy dla zdobycia lepszej – przyczynia się do demoralizacji tego, któremu się schlebia.
Każdy człowiek ma coś za uszami, ma swoje ułomności, miewa większe wady. Dostrzec pomaga mu je reakcja otoczenia. Pozbawiając bliźniego takich negatywnych czy choćby tylko neutralnych sygnałów dotyczących jego postępowania, a reagując głównie kadzeniem, utwierdza się bliźniego w złu; jak ujęli to autorzy Katechizmu „w złośliwych czynach i w przewrotności jego postępowania”. Jeśli ta postawa serwilizmu, schlebiania i prawienia komplementów przyczynia się do powstawania w bliźnim wad czy prowadzi go do grzechów ciężkich jest „poważnym przewinieniem” – przypomnieli autorzy Katechizmu. Stwierdzenie to powinni wziąć sobie do serca zwłaszcza ci, którzy z różnych przyczyn stają się członkami czyjegoś „dworu”. Bo to nie jest tak, że winny jest tylko szef. Winni przynajmniej części jego grzechów są także dworzanie, którzy swoją postawą w tym złym swojego szefa utwierdzili. I nieraz sprawili, że z człowieka stał się paniskiem.
„Pragnienie wyświadczenia przysługi lub przyjaźń nie usprawiedliwiają dwuznaczności języka” – stwierdzili autorzy Katechizmu. Ale pochlebstwo oczywiście nie zawsze jest grzechem ciężkim. „Jest grzechem powszednim, gdy zmierza jedynie do bycia miłym, uniknięcia zła, zaradzenia potrzebie, otrzymania uprawnionych korzyści” (2480). Nawet wtedy jednak nie jest to czyn dobry. Lepiej jest milczeć, bo juz samym brakiem schlebiania można dać sporo do myślenia. A czasem trzeba po prostu powiedzieć prawdę. Choć oczywiście nie powinno się jej używać w charakterze obucha, to przecież właśnie powiedzenie człowiekowi prawdy daje mu się okazję do lepszego poznania samego siebie i swoich ułomności, a przez to także szansę skorygowania swojej postawy, do nawrócenia. Za szczerość, unikanie schlebiania i niezgodę na służalczość trzeba czasem sporo zapłacić, ale przecież nie kariera, nie znaczenie, nie pozycja są z perspektywy życia wiecznego najważniejsze.
Wśród grzechów przeciwko prawdzie autorzy Katechizmu wymienili także ironię „która zmierza do poniżenia kogoś przez ośmieszanie w sposób nieprzychylny pewnego aspektu jego postępowania”. No i wspomnieli także w kontekście ósmego przykazania uwagę na próżność i samochwalstwo (KKK 2481). Ich zło polega na tym samym, co służalczość czy pochlebstwa, tyle że tu człowiek działa przeciw sobie samemu: takie postawy nie pozwalają mu zobaczyć siebie w prawdzie, a przez to wzmacniają wady i mniejsze ułomności, jednocześnie utrudniając wejście na drogą nawrócenia.
Kolejne punkty Katechizmu dotyczą już najbardziej bezpośredniego wykroczenia przeciw prawdzie, jakim jest kłamstwo. Ale żeby tego odcinka cyklu zbytnio nie przeciągać, poświęcimy mu odcinek kolejny. Na następnej stronie – fragmenty Katechizmu, do których odnosi się powyższy tekst.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).