Moje czy raczej nasze?

Podzielić się z bliźnim to nieraz nie łaska, a obowiązek.

Reklama

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2401-2406.

To moje... W ostatnim odcinku cyklu wytłumaczyliśmy po co nam własność, jak posiadamy (w sensie posiadania i użytkowania) i na jakiej podstawie mogę powiedzieć, że coś jest moje. Dziś...

Ta opowieść z Ameryki Południowej zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Do pewnej zagubionej w górach wioski wiodła tylko jedna sensowna droga. Tyle że przebiegała ona przez tereny pewnej bogatej właścicielki. Pilnując swojego, postawiła na drodze szlaban. I zamknęła go na kłódkę. Miejscowy misjonarz – pochodzący z bardzo porządnych i dbałych o przestrzeganie prawa Niemiec  – nie miał problemu. Ilekroć przyjeżdżał pod zamknięty szlaban brał łom i wyłamywał kłódkę. Ale pewnego dnia w wiosce ktoś zachorował. Potrzebował szybko lekarza. Pogotowie przyjechało pod zamknięty szlaban. I zawróciło. Nie odważyło się naruszyć świętego prawa własności. Chory zmarł. A właścicielka ziemi, przewidując kłopoty, pozwała do sądu misjonarza....

Brzmi jak historia z innego świata, prawda? Bo to jest inny świat. To między innymi powód, dla którego często nie rozumiemy papieża Franciszka. Nieraz nawiązuje on do zupełnie innych niż przywykliśmy w Europie sytuacji. Mogłem oczywiście coś w tej historii przekręcić. Ostateczni słyszałem ją wiele lat temu. Ale jak na dłoni pokazuje ona do czego prowadzi bezwarunkowe stawianie prawa własności ponad wszelkimi prawami innych ludzi. Także przed tym, co w teologii moralnej nazywa się zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr.

Co to takiego? „Na początku Bóg powierzył ziemię i jej bogactwa wspólnemu zarządzaniu ludzkości, by miała o nią staranie, panowała nad nią przez swoją pracę i korzystała z jej owoców” – przypominają autorzy Katechizmu Kościoła Katolickiego (2402) – „Dobra stworzone są przeznaczone dla całego rodzaju ludzkiego”. To niezwykle ważne stwierdzenie. Bo uzmysławia nam, że nigdy nie jest tak, by człowiek mógł korzystać z dóbr tego świata, zwłaszcza z dóbr z natury wspólnych – jak powietrze, woda, ziemia itd. – pomijając prawa innych osób. Nie prawo własności jest najważniejszym prawem w kwestii korzystania z dóbr, ale zasada powszechnego ich przeznaczenia.  Gdy inny nie ma tego czego koniecznie potrzebuje – np. jedzenia, ubrania, dachu nad głową –  dać mu, podzielić się własnym nie jest łaską, a obowiązkiem. Tak uczy Kościół.

Nie znaczy to jednak, że dla teologów ideałem jest własność wspólna. Wiadomo przecież, że „wspólne” to w mniemaniu wielu „niczyje”, więc mogę dla siebie brać ile chcę nie oglądając się na innych. Dostrzegając to zagrożenia Kościół docenia istnienie prawa własności. „Ziemia (...) jest rozdzielona między ludzi, by zapewnić bezpieczeństwo ich życiu, narażonemu na niedostatek i zagrożonemu przez przemoc. Posiadanie dóbr jest uprawnione, by zagwarantować wolność i godność osób oraz pomóc każdemu w zaspokojeniu jego podstawowych potrzeb, a także potrzeb tych, za których ponosi on odpowiedzialność. Powinno ono pozwolić na urzeczywistnienie naturalnej solidarności między ludźmi (KKK 2402).  

Przejaw realizmu, prawda? Własność jest potrzebna. Daje mi jakąś gwarancję bezpieczeństwa, zabezpiecza mnie przed kaprysami silniejszych, którzy mniej dbając o wspólne chcieliby wyszarpać dla siebie więcej. „Moje” pozwala mi zadbać o siebie, rodzinę, bliskich: wszystkich za których jestem odpowiedzialny. Także za tych, którzy nie mają. Bo „moje” sprawia, że mam im z czego dać. Ale to „prawo do własności prywatnej, nabytej lub otrzymanej w sposób sprawiedliwy, nie podważa pierwotnego przekazania ziemi całej ludzkości. Powszechne przeznaczenie dóbr pozostaje pierwszoplanowe, nawet jeśli popieranie dobra wspólnego wymaga poszanowania własności prywatnej, prawa do niej i korzystania z niej” (KKK 2403).

Trudno przecenić wartość takiego postawienia sprawy. Nie pozwala to nigdy na korzystanie ze swojego prawa własności w ten sposób, by odbywało się to ze szkodą dla bliźnich. Dotyczy to np. nadmiernego korzystania ze środowiska. Ono nie jest „moje”, ono jest „nasze”. Ale dotyczy też takich spraw jak blokowanie dróg, zamykanie komuś dostępu do własnego domu czy odmówienia pogorzelcom czy powodzianom dachu nad głową. „Człowiek, używając tych dóbr, powinien uważać rzeczy zewnętrzne, które posiada, nie tylko za własne, ale za wspólne w tym znaczeniu, by nie tylko jemu, ale i innym przynosiły pożytek” (KKK 2404).

Szczególnie ważnym jest to w sytuacji, gdy człowiek posiada dobra produkcyjne (KKK 2405). To mogą być ziemie, kopalnie, fabryki, ale także wiedza czy zdolności mogące produkcji służyć. To nie jest tylko „moje”. Z tego „mojego” korzystają i mają prawo korzystać także inni. Posiadacz powinien zatroszczyć się, by „jego” przyniosło też pożytek jak największej liczbie ludzi. Nie można ot, tak zamknąć fabryki, bo to „moje” i mogę zrobić co chcę. Los pracujących tam ludzi, dla których właśnie praca jest źródłem utrzymania, nie może mi być obojętny. Podobnie gdy chodzi o technologie czy patenty. Jasne, mam prawo bogacić się na swojej pomysłowości. Jednocześnie jednak jest nie do pomyślenia, by tak korzystać z tego swojego prawa, by stawało się to szkodą dla innych, prowadziło do ich wykluczenia z udziału w owocach tego pomysłu. Ot, na przykład kwestia dostępu do ratujących życie nowoczesnych leków.

Podobnie jest gdy chodzi o dobra użytkowe czy konsumpcyjne. „Posiadacze (...) powinni ich używać z umiarkowaniem, zachowując najlepszą cząstkę dla gościa, chorego, ubogiego” (KKK 2405). Po prostu – jak napisano w KKK 2404 – „posiadanie jakiegoś dobra czyni jego posiadacza zarządcą Opatrzności; powinien pomnażać i rozdzielać jego owoce innym, a przede wszystkim swoim bliskim”. Właśnie: bardziej niż właścicielem – z woli Boga czy z Jego przyzwolenia – zarządcą.

Postawienie zasady powszechnego przeznaczenia dóbr przed prawem własności dobrze uzasadnia też oczywistość, z którą mamy problem, gdy na pierwszym miejscu stawiamy prawo własności – ingerencje i regulacje państwa w zakresie prawa własności. Jakim prawem? – pytają liberałowie? Ano takim – odpowiadają teologowie – że dobra tego świata mają służyć wszystkim ludziom, a jednostki czy grupy są jedynie ich zarządcami. W KKK 2406 czytamy: „Władza polityczna ma prawo i obowiązek - ze względu na dobro wspólne – regulować słuszne korzystanie z prawa własności”. Czyli ma prawo nakazać udostępnienie przejazdu przez prywatny teren. Ma prawo uznać, że dla dobra kultury prawo własności intelektualnej po jakimś czasie wygasa. Ma też prawo nakładać różne ciężary, w tym podatki czy cła. Oczywiście może się zdarzyć, że władza tego prawa nie tyle używa, co go nadużywa. Ale nie można nie zauważyć, że w świetle teologii moralnej takie prawo jednak ma. Bo w zakresie dóbr materialnych dobro ogółu stoi jednak ponad prawami jednostki. I nie ma co egoistycznie bronić swojego. A gdy przychodzi kataklizm czy wojna udzielenie pomocy z tego co moje staje się obowiązkiem szczególnie ważnym.

Na następnej stronie – fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego, z których korzystałem pisząc ten tekst.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama