Ojczyzna jest w potrzebie... jak zawsze, a my - jak zwykle - spieramy się o to, co to znaczy „być patriotą”.
Piotr Legutko
Z patriotyzmem mamy ostatnio same kłopoty. Jedni używając tego słowa krzywią się, bo niemodne i zbędne w czasach wielkiej integracji. Inni przeciwnie, odmieniają je przez wszystkie przypadki, budząc stare demony obcego zagrożenia. Tymczasem ojczyzna jest w potrzebie... jak zawsze, a my - jak zwykle - spieramy się o to, co to znaczy „być patriotą”.
Dziwne to czasy. Z jednej strony uwielbiamy manifestować przywiązanie do narodowych symboli, modne stało się malowanie twarzy w biało-czerwone barwy i noszenie koszulek z orłem w koronie. A zatem Polak to dziś brzmi dumnie. Kłopot w tym, że równie powszechne jest narzekanie na „polskie piekiełko”. Już bezrefleksyjnie powtarza się tezę, że „w tym kraju” i „z tym społeczeństwem” nie da się nic zdziałać. Oczywiście wszystkiemu winni są „oni”. Tyle że dla jednych owi „oni” to Żydzi, masoni, liberałowie i kosmopolici, inni zaś są święcie przekonani, że „oni” to ksenofobiczni i zaściankowi narodowcy. Pewne jest tylko jedno: „my” - jak zawsze - jesteśmy w porządku.
Przywiązanie do symboli to rzecz ważna, bo określa naszą tożsamość. Nie zawsze w ostatnich dekadach polska młodzież chętnie ją demonstrowała. Za komuny oznaczało to jakąś formę poparcia dla reżimu, który narodową symbolikę zawłaszczył. W drugiej połowie lat 80. masowym zjawiskiem była nie tylko deklarowana chęć opuszczenia kraju, ale i traktowanie swojego rodowodu jako rzeczy wstydliwej. Tamta fala emigracji szybko się asymilowała. Dziś jest inaczej. Młodzi, dużo i łatwo podróżując po świecie, chyba najszybciej zrozumieli, że aby wyróżnić się w globalnej wiosce, trzeba przede wszystkim być sobą.
Stąd w ostatnich latach sukcesy ekranizacji wielkiej polskiej literatury czy popularność muzyki nawiązującej do ludowych korzeni (np. braci Golców). W poszukiwaniu tożsamości młodzież równie chętnie sięga do pop-kultury rodem z PRL. Jedni, niestety, znajdują tam seriale o pancernych czy komiksy z kapitanem Żbikiem, inni komedie Stanisława Barei. Kłopot w tym, że cała ta kultura masowa żywiona sentymentami ma wymiar groteski, nie budzi pozytywnych emocji, na których buduje się patriotyzm. Jedynym ich źródłem w ciągu ostatnich dwóch dekad były spotkania z Ojcem Świętym oraz... przeżycia sportowe. Pielgrzymki Papieża do ojczyzny „ładowały polskie akumulatory”, dając nie tylko szansę na niepowtarzalne doświadczenie bycia razem, ale przede wszystkim wypełniając patriotyzm nową treścią. To różni je od sportowych widowisk, które nie dość, że ograniczały się jedynie do emocji, to w dodatku - jakże często - negatywnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.