Czy nie odnosimy czasem wrażenia, że nie tylko my szukamy modlitwy, ale i ona szuka nas?
Są takie przestrzenie, które niejako wymuszają naszą modlitwę. Zagarniają nas. Takie pielgrzymki na przykład. Rekolekcje. Przyroda o poranku. Nawet czas spędzony przy jakiejś niewykonywanej dawno czynności (konieczność zastąpienia kogoś, wiadomo, urlopy). Monotonny stukot tramwaju. Opustoszała nagle przestrzeń mieszkania, gdy wyjechali domownicy. Słowem: to, po czym się spodziewamy modlitewnego skupienia i miejsca, w których się go zupełnie nie spodziewamy.
Trudno się wywinąć (na szlaku nie zboczysz ze ścieżki i co innego można robić, słuchając ptaków o czwartej nad ranem?). Nawet nasze dobre wychowanie nie pozwala uchylić się od jakiegoś nabożeństwa czy powiedzieć babci o 15.00, że my to nie te klimaty… Piszę o tym trochę tak, jakbyśmy nie chcieli się modlić. Jest przecież wprost przeciwnie: ależ tak, my chcemy, tylko zwykle nie tak, nie tu, nie wtedy… A życie w te letnie tygodnie udowadnia nam, że właśnie tak, właśnie tu, właśnie wtedy. Że trzeba.
Właściwie to czy nie odnosimy czasem wrażenia, że nie tylko my szukamy modlitwy, większego skupienia, duchowych natchnień – ale i one szukają nas? Jest tyle okazji, że chcąc nie chcąc niemal potykamy się o nie. Przepisuję obraz z wydanego przez Księgarnię św. Jacka „Przedszkola modlitwy” Guardiniego: „Jest możliwe, że ktoś wejdzie do pokoju i tam po prostu jest, ale tylko w tym sensie, że trzeba go omijać. Ktoś inny wejdzie i od razu zmusi wszystkich do tego, aby liczyć się z nim w rozmowie. Trzeci staje się centrum zainteresowania poprzez samą swoją obecność. To zwraca nam uwagę na to, o co tutaj chodzi. Bóg jest obecny w taki sposób, jak nikt inny i nic innego”. I w innym miejscu: „Odpowiedź na jakieś pytanie, zmartwienie z powodu poważnego kłopotu, wzruszenie wywołane wielkim dziełem sztuki i wierność ukochanemu człowiekowi pochodzą z rejonów leżących głębiej niż rzeczywistość. Nie mogą one zostać wzbudzone w dowolnej chwili, lecz pojawiają się dopiero wtedy, gdy obudzi je ten obiekt, do którego należą. Niejeden nie wie, co się w nim kryje i do czego jest zdolny, aż zostanie wezwany”.
*
Śpiewane wspólnie Godzinki i nasze własne pobożne westchnienia. Ratunkowe wezwania do Anioła Stróża i wreszcze czas na wiele dziesiątek. Korzystajmy! Bo to zagarnięcie, przynaglenie, przymus niemal.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |