Nie trwoń i nie kradnij zdrowia

Gdy zapala się rezerwa, samochód niebawem stanie. Jeśli wyczerpiemy wszystkie zapasy zdrowia, skończy się życie.

Reklama

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2288-2291

„Nie zabijaj” nie znaczy tylko „nie pozbawiaj biologicznego życia”. Można też – w przenośni oczywiście – zabić duszę człowieka. O zgorszeniu, które może zabić duszę, mowa była w poprzednim ostatnim odcinku. Dziś pora skonstatować, że istnieje cały szereg możliwości zabierania człowiekowi życia po kawałku. Zarówno gdy chodzi o sferę cielesną, jak i duchową. I jednemu z aspektów takiej sytuacji – kwestii poszanowania zdrowia człowieka – poświęcony jest ten odcinek naszych korepetycji.

Cenne, ale nie najcenniejsze

Co jest zdrowiem? Co jest chorobą? Choć zasadniczo nie mamy większych kłopotów z ich rozróżnieniem, pewną trudność mogą sprawiać sytuacje z pogranicza jednego i drugiego. Ot, choćby sprawność fizyczna osób w zaawansowanym wieku: trudno wysyłać do lekarza sześćdziesięciolatka, który nie potrafi przebiec 100 metrów w 20 sekund. Jeszcze trudniej uchwycić różnice między zdrowiem a chorobą w sferze psychiki. Dlatego w podejściu do kwestii troski o zdrowie trzeba użyć co najmniej dwóch z czterech cnót kardynalnych: roztropności i umiarkowania. Inaczej nieuchronnie będziemy zmierzali w kierunku konstatacji, że samo życie jest niezdrowe i czego by człowiek nie zrobił – będzie grzechem. Nie ukrywam, że chodzi mi tu głównie o różnorakie doniesienia na temat zdrowego i niezdrowego odżywiania się, uprawiania sportów i szkodliwości braku ruchu, tudzież o postawę hipochondryków, którzy uważają, że na każdą, najdrobniejszą nawet dolegliwość trzeba użyć lekarstwa, bo inaczej człowiek zaniedbuje zdrowie.

To chyba właśnie dlatego autorzy Katechizmu Kościoła Katolickiego, przypominając, że  „życie i zdrowie fizyczne są cennymi dobrami powierzonymi nam przez Boga”, stwierdzili, że „mamy się o nie rozsądnie troszczyć, uwzględniając potrzeby drugiego człowieka i dobra wspólnego”. Nie tylko więc mamy się troszczyć o własne zdrowie, ale  jakoś też o zdrowie innych. Ot, taka kwestia palenia w piecu śmieciami. Najważniejsze jednak: mamy się troszczyć rozsądnie. Trzeba w tym zachować roztropny umiar i nie twierdzić, że kto nie stosuje się do  najnowszych zaleceń dietetyków (ciągle się zmieniających), za mało się rusza albo przy katarze nie idzie do lekarza, popełnia zaraz grzech przeciwko własnemu zdrowiu. Życie z natury swojej zdrowe nie jest; człowiek ciągle jest narażony na działanie mniej lub bardziej szkodliwych czynników. Ale musi jakoś żyć, a nie tylko zabiegać o  zdrowie. Zresztą, jak pokazuje historia z higieną i alergiami – można tak troszczyć się o zdrowie, że wręcz mu zaszkodzić.  

Słaby i chory też człowiek

Chodzi więc o roztropne umiarkowanie. Bo – jak czytamy w Katechizmie 2289 – „chociaż moralność wzywa do poszanowania życia fizycznego, nie czyni z niego wartości absolutnej. Sprzeciwia się ona koncepcji neopogańskiej, która zmierza do popierania kultu ciała, do poświęcania mu wszystkiego, do bałwochwalczego stosunku do sprawności fizycznej i sukcesu sportowego”.

Troska o zdrowie – jak najbardziej. Uwielbienie dla zdrowia, kult ciała – już nie. Zresztą taki kult prowadzić nieraz może do przekonania, że życie człowieka słabego, chorego, niedołężnego nie przedstawia już większej wartości (KKK 2289). I trudno nie zauważyć, że wcale nierzadko tak dziś bywa: świat rozmiłowany jest w wyczynie, rekordach, sukcesie, a często pogardza życiem słabym i lichym aż do uznania, że takie życie w ogóle niewarte jest życia.

Zdrowie to nie tylko kwestia troski samego zainteresowanego. O zdrowie człowieka, w granicach rozsądku oczywiście, troszczyć się powinno także społeczeństwo. „Troska o zdrowie obywateli wymaga pomocy ze strony społeczeństwa w celu zapewnienia warunków życiowych, które pozwalają wzrastać i osiągać dojrzałość” – czytamy w KKK 2288. I wymieniono, o co konkretnie chodzi. „Należą do nich (tych warunków): pożywienie i ubranie, mieszkanie, świadczenia zdrowotne, elementarne wykształcenie, zatrudnienie, pomoc społeczna”.

Ciekawe i znaczące zestawienie podstawowych potrzeb człowieka. Oczywiście wiele w realizacji tych postulatów zależeć będzie od zamożności społeczeństwa. Ochrona zdrowia to właściwie zawsze worek bez dna. Kiedy uczymy się leczyć jedne choroby, przychodzą inne. Kiedy stać nas na opiekę na jakimś tam poziomie, zaraz pojawia się oczekiwanie, że społeczeństwo sfinansuje także bardziej kosztowne terapie. Generalnie chodzi zaś tylko o to, by w chorobie członek tego społeczeństwa mógł liczyć na więcej, niż tylko na podstawową opiekę ze strony najbliższych. Na taką opiekę, jaką społeczeństwo może mu zapewnić.

Co szkodzi zdrowiu?

A co, prócz tłustego jedzenia rzecz jasna (żart!), szkodzi zdrowiu? W Katechizmie zwrócono ogólnie uwagę na „unikanie nadużyć dotyczących pożywienia”. Obżarstwo nie przestało być grzechem, jedzenie czegoś, co ewidentnie szkodzi czy szkodzić może (czego to ludzie dla bycia oryginalnym nie wezmą do ust!) - też. Przede wszystkim jednak zwrócono uwagę na nadużycia związane z używaniem alkoholu, tytoniu, leków i narkotyków.

Leki – wiadomo. Miewają skutki uboczne. Używanie ich bez wskazań natury medycznej jest zupełnie niepotrzebnym narażaniem na szwank własnego zdrowia. Papierosy, w tym dziś także e-papierosy... Nie ma wątpliwości, że palenie szkodzi. Na pewno nie jest jednak tak, że każde zapalenie papierosa przez dorosłą osobę to już grzech. Ale trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że palone w większych ilościach nie są obojętne dla zdrowia zarówno samego palacza, jak i jego otoczenia. O nieprzyjemnym smrodzie, który musi znosić otoczenie palacza, już nie mówiąc.

Alkohol... Podobno szkodzi zdrowiu w każdych ilościach. Ale że teologia moralna zaleca w ocenie tych spraw umiar, nie trzeba demonizować wypicia każdego kieliszka. Z perspektywy teologii moralnej alkohol szkodzi, gdy pije się go zbyt wiele. To znaczy zbyt często (prowadzi do alkoholizmu) albo za dużo na raz (prowadzi do upicia się).

Najsurowiej autorzy Katechizmu traktują używanie narkotyków. Nie ma tu już mowy o grzechu nadużycia, ale samego – poza wskazaniami lekarskimi – użycia. „Wyrządza (ono) bardzo poważne szkody zdrowiu i życiu ludzkiemu. Jest ciężkim wykroczeniem, chyba że wynika ze wskazań ściśle lekarskich. Nielegalna produkcja i przemyt narkotyków – dodajmy, także handel nimi –  są działaniami gorszącymi; stanowią one bezpośredni współudział w działaniach głęboko sprzecznych z prawem moralnym, ponieważ skłaniają do nich”.

Koniecznie trzeba jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że nadużywając czy używając wymienionych wyżej substancji człowiek szkodzi nie tylko sobie, ale i otoczeniu. W przypadku papierosów chodzi „tylko” o szkodliwy, przenikający wszystko dym. W przypadku alkoholu i narkotyków, substancji zdecydowanie wpływających na świadomość człowieka, dochodzi jeszcze to zło, które pod ich wpływem się dzieje. Spowodowana nałogiem dezorganizacja życia najbliższych, awantury, bicie, okradanie rodziny... Autorzy Katechizmu zwrócili jednak uwagę tylko na jeden bardzo poważny aspekt sprawy – zagrożenie, jakim jest prowadzenie po użyciu alkoholu – oczywistym jest, że i pod wpływem narkotyków – pojazdów mechanicznych. „Ci, którzy w stanie nietrzeźwym lub na skutek nadmiernego upodobania do szybkości zagrażają bezpieczeństwu drugiego człowieka i swemu własnemu – na drogach, na morzu lub w powietrzu – ponoszą poważną winę” – czytamy w KKK 2290.

Bez „adrenalinizmu”

No właśnie. Wkraczamy tu już na inny obszar zagrożeń dla zdrowia czy życia człowieka, ledwie przez autorów Katechizmu zasygnalizowanych: zagrożeń wynikających z ludzkiej lekkomyślności czy wręcz bezmyślności. Temat – rzeka. Zostawmy „powietrze i wodę”, bo większości z nas to nie dotyczy, ale „na drogach” – już jak najbardziej. Autorzy Katechizmu wspomnieli  „upodobanie do szybkości”. Spokojnie można w tym miejscu zwrócić też uwagę na inne, niezwiązane z prędkością, niebezpieczne zachowania kierowców. Nie każde złamanie przepisów ruchu drogowego jest oczywiście zaraz zagrożeniem dla czyjegoś zdrowia czy życia. Ot, zaparkowanie na trawniku raczej nikogo do uszczerbku na zdrowiu nie doprowadzi. Ale trzeba powiedzieć, że lista grzechów może być długa: wyprzedzanie mimo braku widoczności (górka, zakręt), wymuszanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi....

Warto zauważyć też inne postawy lekceważenia zdrowia i życia bliźnich: nieudzielenie pomocy choremu, lekceważenie zasad bezpieczeństwa w pracy – zarówno przez pracowników, jak i pracodawców –  czy inne, zbyt ryzykowne zachowania. Można by tu wkroczyć na pole dyskusji o moralności uprawiania niektórych sportów. W przypadku większości  będzie to „tylko” pytanie o nadużycie, jakim jest stosowanie środków dopingujących. Często mocno szkodzących zdrowiu. Tu ocena moralna jest chyba jednoznaczna. Można jednak zapytać też o „sportowe bijatyki”, zwłaszcza te, w których często dochodzi nie do zwykłych, przypadkowych kontuzji, ale uszkodzeń ciała, nieraz bardzo poważnych,  spowodowanych walką.

Albo pytanie o „sporty ekstremalne”. Nie sposób nie zauważyć, że mogą się wiązać z nimi sytuacje, w których ktoś niepotrzebnie podejmuje ryzyko stanowczo zbyt wielkie. Jasne, sporty ekstremalne to zawsze kalkulacja ryzyka i doświadczenia. Mówiąc obrazowo: co innego, gdybym to ja chciał prowadzić helikopter, co innego, gdy robi to wyszkolony pilot. Ale niektóre działania nawet przez mających wielkie doświadczenie w danej dyscyplinie, są uważane za zbyt ryzykowne. Jan Paweł II wspinaczkę górską nazwał kiedyś najbardziej królewskim ze sportów. Dziś, gdy coraz częściej słyszymy o lekceważeniu życia partnerów, o parciu na szczyt mimo obiektywnie wielkiego ryzyka, pytanie o moralność niektórych zachowań warto chyba zadać jeszcze raz.  

Mówiąc o zagrożeniu zdrowia trzeba zauważyć jeszcze jeden, odnotowywany zazwyczaj przy okazji VII przykazania temat: korzystanie ze środowiska naturalnego. Wspomniane palenie w piecu śmieciami jest jednym z przykładów braku odpowiedzialności za zdrowie swoje i bliźnich. Można się zastanawiać, na ile zrobienie czegoś takiego od czasu do czasu jest groźne, ale nie sposób nie zauważyć, że stała taka praktyka na pewno jest dla zdrowia niebezpieczna. Podobnie jest z zatruwaniem gleby czy wody. Zwłaszcza gdy chodzi o zatruwanie na większą skalę, przez przemysł: czy to konieczne, czy wynika z „oszczędności”, bo tak jest taniej? Pytanie ważne zwłaszcza w sytuacji, gdy bogata Północ naszego globu lokuje uciążliwe dla środowiska zakłady na ubogim Południu, mało albo wcale nie dbając o ograniczenie emisji toksycznych substancji... To problem ważny nie tylko z perspektywy nadmiernego korzystania ze środowiska przez jednych ze szkodą dla drugich (VII przykazanie), ale wprost dotyczący realizacji V przykazania...

Jak napisałem – temat rzeka. Trudno go wyczerpać w średniej długości artykule. Ale ważne, żeby takie problemy z ochroną zdrowia własnego i bliźnich widzieć.

W tym miejscu powinienem napisać o poszanowaniu osoby i badaniach naukowych. Ale że dzisiejszy odcinek już jest i tak dość długi, zostawmy ten temat na kolejny raz. Na następnej stronie o tym, jak sprawy poruszone w tym artykule przedstawiono w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama