Nie zabijaj nieśmiertelnej duszy

Gorszyciel nie zabija ciała, ale może skrzywdzić bardziej: pchnąć człowieka w piekło.

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2284-2287

Bóg jest Panem życia i śmierci. Tylko Jemu wolno je człowiekowi zabrać – stanowi piąte przykazanie. Z życiem bywa jednak jak z pieniędzmi w portfelu: zabranie choćby trochę  też boli, a zabranie sporej części może mocno utrudnić egzystencję. Pisząc o piątym przykazaniu warto więc zauważyć wszystkie przypadki zabierania bliźnim mniejszych czy większych kawałków życia. Na początek – o zabijaniu w człowieku nieśmiertelnej ludzkiej duszy. Czyli o zgorszeniu, które może spowodować, że człowiek nie osiągnie nieba.

Zgorszyć nie znaczy oburzyć

Co to takiego? Wbrew obiegowej intuicji zgorszenie wcale nie jest tym samym, co nazywa się czasem (świętym) oburzeniem. Choć oburzeni nieraz usiłują przedstawiać samych siebie jako zgorszonych. Tymczasem zgorszenie – jak samo słowo wskazuje  – to spowodowanie, że ktoś staje się gorszym. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (2284) tak to ujęto:

„Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej”.  I dodano: „Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia”.

Hmm... Postawa lub zachowanie prowadzące drugiego do popełnienia zła. Ileż pod tym kryje się możliwości!  Najczęściej w kontekście zgorszenia myślimy o daniu złego przykładu. Faktycznie, powszechne jest dziś usprawiedliwianie zła stwierdzeniami w stylu:  „wszyscy tak robią” albo „jak jemu wolno, to mnie też”. Gorszyć jednak można też namawianiem do zła czy utwierdzaniem w podejmowaniu złych decyzji. Doskonale także zdajemy sobie  sprawę  – między innymi dzięki naszej wiedzy na temat marketingu – że prócz perswazji istnieje cała gama innych środków, mających przekonać bliźniego, by zrobił to, co chcę.  Gorszyciel może uwodzić – nie tylko do zła w zakresie szóstego przykazania – mamiąc półprawdami czy wprost kłamstwami. Albo stwarzaniem sytuacji pokusy, okazji do zyskania czegoś w zamian za działanie niemoralne. Do zła – o czym wielu zdaje się zapominać – można też sprowokować. Ot, znęca się ktoś nad swoją ofiarą psychicznie, zdając sobie sprawę, że wcześniej czy później wybuchnie i zareaguje agresją. Szczególnie jest to perfidne, gdy prowokator stroi się w piórka pokrzywdzonego tą agresją, a otoczenie, stając po jego stronie, wzywa prawdziwą ofiarę do zmiany postawy. Metoda ta bywa stosowana zwłaszcza przez tych, którym nie wypada wprost atakować drugiej osoby....

Dwulicowość pozornie zgorszonych

Moraliści zwracają uwagę na fakt, że mówiąc o zgorszeniu warto rozróżnić zgorszenie dane  oraz zgorszenie doznane. Nad tym pierwszym nie ma się co rozwodzić: wiadomo, o co chodzi. Warto natomiast zwrócić uwagę, że powodem zgorszenia doznanego – rozumianego tutaj głównie jako danie złego przykładu – może być zarówno rzeczywisty, jak i urojony grzech bliźniego. I tu sprawa się komplikuje.

Jestem zdania, że uleganie zgorszeniu, pozwolenie na to, by zły przykład mnie samego uczynił gorszym, zawsze świadczy o pewnej niedojrzałości. Wiem, czego oczekuje od człowieka Bóg i nie ma się co tłumaczyć, że skoro inni Boga nie szanują, to ja też nie muszę. Gdy rzekomy sprawca niczego naprawdę gorszącego nie zrobił, a zło tylko mu się przypisuje – jeszcze gorzej. Moraliści wskazują zasadniczo na dwa rodzaje pozornego, jedynie doznanego zgorszenia: zgorszenie maluczkich i zgorszenie faryzejskie.

Tych pierwszych gorszy coś, co złem było tylko w ich subiektywnym mniemaniu. W listach św. Pawła tak gorszyli się ci, którzy za grzech uważali jedzenie mięsa kupionego na pogańskich jatkach. Sprzedawano tam między innymi mięso zwierząt składanych w ofierze w pogańskich świątyniach. Paweł tłumaczy, że przecież nie ma żadnych bożków, a jedzenie to jedzenie trudno więc za grzesznika uważać tego, który je to, co ma, chwaląc Boga za to, że ma co jeść. Ci drudzy, „faryzeusze”,  tak naprawdę tylko udają zgorszonych. Chodzi im o to, żeby móc rzekomemu gorszycielowi wytknąć zło. Nieważne, że są to tylko złośliwe podejrzenia albo że sami postępują podobnie, nie widząc w tym nic złego. Podobnie jest z oskarżeniami pod adresem Jezusa, że wypędza złe duchy mocą Belzebuba albo że uzdrawia w szabat - przecież także Jego oskarżyciele  w szabat dbają o swoje zwierzęta; tym bardziej więc wolno w szabat zadbać o człowieka.

Uświadomienie sobie istnienia czegoś takiego, jak zgorszenie maluczkich czy zgorszenie faryzejskie wydaje mi się dziś bardzo potrzebne. Zwłaszcza tego pierwszego, o ile to możliwe, i dające się przewidzieć, każdy powinien unikać. Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje też wspomniane wcześniej zgorszenie faktycznie dane, jak najbardziej realne. Nabiera ono „szczególnego ciężaru ze względu na autorytet tych, którzy je powodują, lub słabość tych, którzy go doznają” – przypomniano w KKK 2285. „Nasz Pan wypowiedział takie przekleństwo: «Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych... temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza»” . I dodano: „Zgorszenie jest szczególnie ciężkie, gdy szerzą je ci, którzy, z natury bądź z racji pełnionych funkcji, obowiązani są uczyć i wychowywać innych. Takie zgorszenie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom, porównując ich do wilków przebranych za owce”.

Po prostu odpowiedzialność

Im wyżej stoisz, im bardziej zobowiązany jesteś uczyć, wychowywać, dawać dobry przykład. Tym bardziej godne potępienia jest więc, gdy przynosisz zgorszenie – uczy  Kościół. Dotyczy to rodziców, wychowawców, katechetów, drużynowych, trenerów, społecznych autorytetów, gwiazd showbiznesu  – wszystkich, nie tylko kapłanów. Szczególnie złym jednak jest, jeśli ktoś mający władzę używa jej do popełniania czy popierania zła. „Jest winny zgorszenia i odpowiedzialny za zło, któremu bezpośrednio lub pośrednio sprzyjał” – podkreślono w KKK 2287. O co chodzi?

Z racji oskarżeń wobec polskich duchownych o wykorzystywanie seksualne małoletnich tudzież o ukrywanie tego procederu przez innych skłonni być może jesteśmy widzieć w kontekście powyższego tylko tę jedną sprawę. Miał duchową władzę, wykorzystał. Trzeba jednak pamiętać, że przykazań jest 10, a władza to nie tylko Kościół. Dotyczy to każdej władzy, na każdym szczeblu: zarówno duchownej, jak i świeckiej. I właśnie w kontekście zgorszenia należałoby rozpatrywać też takie działania władzy świeckiej – zarówno ustawodawczej, wykonawczej, jak i sądowniczej – które wspierają zło.

Nie jest więc np. obojętne, czy tworzony przez władzę system prawny wpiera rodzinę, niedzielny odpoczynek, chroni życie od poczęcia do naturalnej śmierci, nie zapominając o potrzebach materialnych wszystkich chroni jednak własność albo czy broni przed oszczerstwami. No i oczywiście czy chroni też przed nadużyciami w sferze seksualnej, czy wręcz przeciwnie. Ot, sprawa prostytucji, pornografii, także wykorzystywania seksualnego, ale zarówno dzieci, jak i dorosłych.  Warto jeszcze raz zacytować Katechizm (2287) „Ten, kto używa władzy, którą rozporządza w sposób prowadzący do czynienia zła, jest winny zgorszenia i odpowiedzialny za zło, któremu bezpośrednio lub pośrednio sprzyjał: «Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą» (Łk 17,1)”.

Demoralizujące struktury zła

Tak, złe prawo też demoralizuje. Dobre – wychowuje do dobra. I żeby już postawić kropkę nad  „i”, trzeba dodać za KKK 2286: „Zgorszenie może być spowodowane przez prawo lub instytucje, przez modę lub opinię publiczną”. Mocne, prawda? Nie tylko prawo i instytucje, ale i modę czy opinię publiczną!

Autorzy Katechizmu tak tę myśl rozwinęli: „Winni zgorszenia są ci, którzy ustanawiają prawa lub struktury społeczne prowadzące do degradacji obyczajów i rozkładu życia religijnego lub do «warunków społecznych, które, w sposób zamierzony czy nie, utrudniają albo praktycznie uniemożliwiają życie chrześcijańskie, zgodne z przykazaniami» . To samo dotyczy dyrektorów przedsiębiorstw, którzy wydają przepisy zachęcające do oszustwa, nauczycieli, którzy «pobudzają do gniewu... swoich... uczniów», lub tych, którzy manipulują opinią publiczną, odciągając ją od wartości moralnych”.

Temat – ocean.... Można by w tym miejscu skończyć, bo przecież inteligentny czytelnik pewnie i bez dopowiedzeń rozumie co i jak. Ale że jestem gadułą – dodam.

O demoralizującym prawie i instytucjach – już napisałem. Warto krótko zwrócić tu jednak jeszcze uwagę na coś, co nazywa się czasem „strukturami zła”: takie warunki społeczne, że nie da się praktycznie żyć bez łamania przykazań. Przykład?

Demoralizujące prawo czasów komunizmu, które nie tylko sprzyjało apostazji – zapisz się do partii w zamian za awans czy talon na samochód –  ale także kombinowaniu i kradzieżom, bo w sklepach niewiele można było kupić. Te „struktury zła” mogą i dziś dotyczyć konkretnego przedsiębiorstwa, jeśli zasady jego funkcjonowania promują naciąganie, kombinowanie i zwyczajne oszustwa. Ot, najbardziej chyba jaskrawy przykład: instytucje nastawione na lichwę, wykorzystujące naiwność albo i to, że pożyczający jest pod ścianą: niejeden się zatrudnił i kiedy zorientował się co i jak, jak najszybciej się stamtąd ewakuował. Ale nie wszyscy. Cześć uległa zgorszeniu i tkwi w tym bagnie po uszy.

Bardzo ciekawym jest też podany przez autorów Katechizmu przykład nauczycieli pobudzających do gniewu swoich uczniów. Można by jednak tego rodzaju sytuacje zauważyć w wielu instytucjach, gdzie istnieją relacje podległości: kierujący nimi w swoich rozgrywkach z pracownikami mogą świadomie i dobrowolnie pobudzać podwładnych do gniewu, rozbudzać zazdrość, bezpardonową rywalizację itd. Bo tak łatwiej rządzić. A w razie czego zawsze jest powód do zwolnienia. Ale przez to uczyniło się podwładnych gorszymi, prawda? Nie tylko dlatego, że któryś z bezradności zaczął na takie układy kląć.

A moda i opinia publiczna? Nie o modne stroje oczywiście chodzi. Przynajmniej nie tylko. O atmosferę sprzyjającą złu. Najbardziej jaskrawym przykładem jest rozpowszechniająca się w naszym kraju od kilkudziesięciu lat, a wspierana przez tzw. opinię publiczną moda na życie ze sobą bez ślubu. Inni, tak robią, wszyscy uważają, że w nic w tym złego, czemu więc mielibyśmy nie spróbować i my? – myśli niejeden młody człowiek. I tak piorunująca siła zgorszenia w ciągu niewielu lat zmieniła obowiązujące przez pokolenia zasady, a normą stało się pogardzanie Bożym prawem.

Bez udawania niewiniątka

Dotykamy tu bardzo istotnego z perspektywy zgorszenia problemu: mogę wspierać zgorszenie popierając taką czy inną złą modę. Dlatego warto spytać: jakiej atmosferze, jakiej modzie, jakiej  opinii publicznej sam sprzyjam? Choćby siedząc przed ekranem komputera i pisząc komentarze w mediach społecznościowych. Jeśli podsycam atmosferę niechęci, podejrzliwości, oskarżeń, jeśli najgorsze nawet podejrzenia pod adresem bliźnich traktuję jak szczerą prawdę i daję temu wyraz w swoich komentarzach, nie przyjmując do wiadomości żadnych argumentów obrony, to czy mogę uczciwie powiedzieć, że winni wiecznym kłótniom w naszym kraju są tylko inni?

Zgorszenie to doprowadzenie do tego, że bliźni staje się gorszy. Wiąże się je z przykazaniem „nie zabijaj”, bo każdy ciężki grzech jest śmiercią duszy, zamyka drogę do życia wiecznego. Gorszyciel nie zabija ciała, ale może zrobić rzecz znacznie gorszą: zabrać komuś życie wieczne. Dlatego ze wszystkich sił trzeba tego grzechu unikać.

Na następnej stronie – jak poruszony w artykule problem przedstawiono w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11