My, wy i jeszcze oni. Jak w tym gąszczu różnych celów i sprzecznych interesów zadbać o dobro naprawdę wspólne?
Pomysłowi powrotu do podstawowych zasad katolickiej nauki społecznej trzeba by tylko przyklasnąć. Obawiam się tylko, że inercja systemu jest zbyt wielka…
Bóg chciał, byśmy siebie potrzebowali. Byśmy byli na Jego obraz i podobieństwo - wspólnotą osób. Trzeba więc zapytać, jak to ma wyglądać?
Brzmi jak wyznanie członka mafii? Trochę tak. Ale jest w tym prawie cała prawda.
Człowiek, choć odrębny i niepowtarzalny, nie jest w stanie na własną rękę osiągnąć niektórych ważnych dla siebie dóbr. Musi włączyć się we współdziałanie. Staje się częścią społeczności.
Niemiecki biskup Stephan Ackermann zarejestrował się jako bezrobotny.
Skoro człowiek jako taki jest tak wielką wartością, i ma tak wielkie prawa trzeba sprzyjać temu wszystkiemu, co im sprzyja.
Wojna to eksplozja zła. Dlatego troska o pokój to równocześnie troska o to, by nie budzić demonów. Niech śpią.
Albo i inaczej: „jak to na wojence ładnie”. Tymczasem w społecznym nauczaniu Kościoła wojna to ogromne nieszczęście.
Prawa człowieka. Brzmi górnolotnie. Konkret jednak wyjątkowo twardo stąpa po ziemi.
Św. Celestyn V. Po śmierci Mikołaja IV tron papieski nie był obsadzony przez ponad dwa lata.