Dzisiaj mija rok odkąd w Hiszpanii weszła w życie dyskusyjna ustawa o aborcji. Przypomnieli o tym młodzi z ruchów pro-life, którzy od 3 lipca koczują na Placu Sol w Madrycie protestując w obronie życia. Ich obecność nie jest jednak dobrze widziana przez innych manifestantów wyrażających tam swoje niezadowolenie.
„Oburzeni”, zwani też „Ruchem 15 maja” od daty jego powstania, skupiają głównie ludzi młodych, ale także emerytów, bezrobotnych czy ludzi niezadowolonych ze swej pracy. Sam ruch przedstawia się jako obywatelski, demokratyczny i apolityczny. Protestuje przeciwko klasie politycznej, bankom i kryzysowi ekonomicznemu. Po 15 maja w wielu miastach „oburzeni” rozbili miasteczka namiotowe, w Madrycie na placu Sol. Choć wielu ludzi zgadza się z głównymi postulatami „Ruchu”, to jednak zwraca uwagę jego lewicowy i anarchistyczny charakter.
3 lipca wieczorem młodym z ruchów pro-life, określającym się jako „oburzeni z powodu ataków na życie”, udało się rozbić namiot na placu Sol pomimo interwencji policji. Członkowie platformy „Prawo do życia” w charakterystycznych czerwonych koszulkach protestują przeciwko ustawie o aborcji oraz projektowi ustawy o godnej śmierci. „Wydaje się jednak, że ulica należy do przyjaciół PSOE (socjalistów), a nie do obywateli – powiedział jeden z nich Jaime Hernández. – Wracamy do czasów dyktatury, ulica należy do ministra spraw wewnętrznych Rubalcaby”.
W poniedziałek „oburzeni z powodu ataków na życie” zorganizowali szereg dyskusji publicznych na temat aborcji z udziałem lekarzy i psychologów. Zostali jednak otoczeni przez członków „Ruchu 15 Maja”, którzy zaczęli skandować m. in. „Faszyści precz z placu Sol” czy „Sekta won”. Drastyczne komentarze przeciwko obrońcom życia pojawiły się także na portalach społecznościowych. W świetle wydarzeń ma się wrażenie, że demokracja jest tylko dla określonych ideologii.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).