Z uczuciami jak z nerkami: są nasze, są potrzebne, ale nie bardzo mamy wpływ na to, co się z nimi dzieje.
Człowiek odpowiada za swoje czyny. I nie liczą się tylko jego intencje, okoliczności, w których przyszło mu działać, ale zawsze i przede wszystkim to, co konkretnie robi. Nawet jeśli „robi” w konkretnej sytuacji znaczy mówi, myśli albo coś zaniedbuje. Czyn moralnie dobry zakłada jednocześnie dobro przedmiotu, celu i okoliczności. O tym, w największym skrócie, była mowa w poprzednim odcinku cyklu. Dziś kolejny temat, chyba łatwiejszy, ale też ważny: jak oceniać uczucia?
Bywa z tym kłopot. W ogóle uczucia – oczywiście w życiu człowieka ważne, nieraz pomagające ogarnąć sytuację – bywają stanowczo przeceniane. Mówi się w ich kontekście o intuicji, szóstym zmyśle, ale wartości w ocenianiu spraw nie mają dużo większej, niż rzut monetą. „Czuję, że Bóg chce mi powiedzieć” coś krzepiącego wprawia w euforię, a czasem stawiane bywa wyżej od tego, co mówi Boże słowo i podpowiada sumienie. I odwrotnie „czuję, że Bóg milczy” bywa odbierane jako dowód, że się odwrócił, że się gniewa, choć człowiek uczciwie szukając w sumieniu nie bardzo wie za co. Podobnie w odniesieniu do innych spraw: „czuję, że Marcin mnie kocha” bardziej determinuje postawę Agnieszki niż kilkanaście faktów, które temu przeczą wskazując, że Marcin kocha tylko siebie. „Czuję, że Marta coś knuje” bywa stawiane wyżej niż chłodna analiza faktów, która nie daje podstaw do takich sądów. A gdy chodzi o politykę... Lepiej tego wątku nie rozwijać :)
Uczucia zdecydowanie nie są dobrym miernikiem dla trzeźwej oceny otaczającej nas rzeczywistości. Jasne, nieraz pomagają założyć różowe okulary spokojnego oczekiwania na dobro, nieraz są pierwszym sygnałem ostrzeżenia przed złem, ale bez przesady: te sygnały warto weryfikować rozumem.
Uczucia często pomagają wybrać, to co dobre. Dodają odwagi do przezwyciężenia wszelkich mogących pojawić się na drodze tego dobra trudności. Ot, uczucie zakochania. Pomaga podjąć rozumowi to niewyobrażalne ryzyko, jakim jest decyzja, by zawrzeć z kimś małżeństwo. Uczucie matczynej czy ojcowskiej miłości pomaga wiernie opiekować się maluszkiem, choć wymaga to wielu trudów i wyrzeczeń. Niestety, uczucia skłaniają czasem człowieka do wyboru zła. Gniew, uczucie gniewu, złości, pcha w kierunku tego, by miotać obelgi, a gdy jest silniejsze, by bezceremonialnie przejść do rękoczynów. A uczucie zazdrości.... Aż strach pomyśleć, w co wdepnąć może człowiek nie potrafiący tego uczucia poskromić: drobne kłamstwa, większe oszczerstwa, rabunek albo nawet i morderstwo.
Uczucia mogą sprzyjać rodzeniu się cnót czy powstawaniu wad. Zawsze jednak tylko skłaniają, pchają w tę czy inną stronę. Człowiek wybiera swoją wolą wzmocnioną rozumem. Uczucia same w sobie – i to istotne – nie są ani dobre, ani złe. Są moralnie obojętne. Owszem, mogą sprzyjać budowaniu czegoś dobrego albo mogą nakierowywać na destrukcję, ale same w sobie nie są ani moralnie dobre, ani moralnie złe. Ważne co człowiek pod ich wpływem robi. Bo, jak wyjaśniliśmy w poprzednim odcinku, dobro czy zło ludzkiego działania rodzi się w wyniku wyboru, decyzji woli, która kierując się jakimś celem, intencją, w określonych okolicznościach wybiera dobro albo coś złego; „przedmiot” dobry czy zły, czyli podanie pomocnej ręki albo uderzenie pięścią, danie jałmużny lub okradzenie, poświadczenie prawdy albo oszczerstwo. Same uczucia, najczęściej zresztą od woli człowieka niezależne, są poza moralnością.
Tak, człowiek nie odpowiada za swoje uczucia. Zresztą najczęściej nie potrafi ich wywoływać ani ich zmieniać. Nie da się uczucia złości i rozgoryczenia na kogoś pstryknięciem palcami zmienić w sympatię, a chęci uduszenia kogoś we współczującą biedakowi tkliwość. Dlatego człowiek za uczucia nie odpowiada. Odpowiada jednak za to, co pod ich wpływem robi – myśli mówi, działa czy nie działa, gdy działać powinien. Dlatego powinien uważać, by negatywne, destrukcyjne uczucia nie doprowadziły go do zła. A dobre samopoczucie i pozytywne uczucia względem otoczenia nie zastąpiły autentycznej, wyrażającej się w konkrecie czynów miłości bliźniego.
Dla przypomnienia - z Katechizmu Kościoła katolickiego. Patrz na następnej stronie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).