Dwa końce kija wolności

Wolność? Piękna sprawa. Wolny wybór rodzi jednak odpowiedzialność.

Reklama

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 1730-1748

Człowiek nie musi zapracowywać na swą godność, ani nie może jej ostatecznie stracić przez jakikolwiek grzech. Jego godność wpływa z faktu, że jest człowiekiem. I wedle Bożych planów został on powołany do bycia szczęśliwym. To dwie z podstawowych prawd, bez których trudno snuć konkretne rozważania na temat ludzkiej moralność. Dziś o trzeciej: o traktowanej przez dzisiejszy świat trochę jak fetysz wolności. Jednak ważnej, bo przecież to ona właśnie rodzi odpowiedzialność człowieka za jego czyny.

Czym właściwie jest? Podobno podczas prześladowań pierwszych chrześcijan zdarzało się, że byli zmuszani do rzucenia w ogień płonący ku czci pogańskich bóstw paru ziarenek kadziła. By im wybór „ułatwić”, wkładano im ręce z kadzidłem do ognia w ten sposób, by rozluźniwszy pięść mogli swobodnie ją wyjąć. Chwila instynktownej reakcji i po krzyku, cesarscy urzędnicy – przecież często wcale nie krwiożercze bestie – z czystym sumieniem mogli powiedzieć, że delikwenci wyparli się wiary w Chrystusa. Mimo to wielu z tych męczenników,  nie zważając na ogromny ból, dłoni nie otworzyło.

Tak, człowiek będąc częścią świata przyrody podlega jego prawom. Musi jeść i pić, może chorować, ale fruwać, zgodnie z tymi prawami,  jednak nie potrafi. Jak wiele zwierząt nieraz też kieruje się instynktem. Czasem traktowanym zresztą, niesłusznie,  jako najlepsza jego cząstka. Jednocześnie jednak potrafi zadziałać inaczej niż każe mu instynkt: potrafi powiedzieć „nie”. I na tym polega wolność: na możliwości dokonania wyboru. Nie mają jej, albo przynajmniej nie mają w większym zakresie, inne materialne stworzenia. Człowiek jest wyjątkowy. Ma możliwość bycia nieprogramowalnym, możliwość powiedzenia zarówno „tak”, jak i „nie”. Bez jakiejś przewidywalnej prawami natury przyczyny.

To wielki dar. Czasem zresztą niedoceniany. Kierując się pokrętną logiką niektórzy zarzucają czasem Bogu, że świat, który stworzył, jest bardzo niedoskonały. Więcej, że Bóg chciał, by istniało zło, a teraz je niby zwalcza. No bo przecież gdyby go nie chciał, to by go nie było – argumentują – a człowiek nigdy by nie zgrzeszył. Pokrętne to myślenie. Przecież sęk w tym, że zło, że możliwość powiedzenia Bogu „nie”, a więc wyboru zła, to ryzyko wynikające z obdarzenia człowieka (i aniołów) wolnością. Widać dla Boga obdarowanie człowieka wolnością było ważniejsze, niż zabezpieczenie świata przed złem. Pewnie dlatego, że tylko ktoś wolny może naprawdę kochać. Gdzie jest przymus, nie ma prawdziwej miłości...

Wolność jest więc wielkim darem. Jest też zadaniem.  Bo jest z nią trochę jak zapałkami: można jej użyć w dobrym celu, a można jej użyć dla zepsucia tego, co dobre. Człowiek powinien sensownie z niej korzystać. I w zasadzie wybierać biorąc pod uwagę tylko dobro: takie lub inne, mniejsze albo większe: być ojcem, być księdzem, leczyć ludzi, uczyć ich albo wypiekać dla nich chleb. Wolność sprawia jednak również, że człowiek może powiedzieć Bogu i wszelkiemu dobru „nie”. Może zostać mordercą, rabusiem albo płatnym propagandzistą. I w sumie  cała opowiedziana w Biblii historia zbawienia jest tak naprawdę historią prób Boga, by wolny człowiek z własnej, nieprzymuszonej woli, powiedział Bogu „tak”. By zawsze mądrze wybierał to, co dobre.

Warto w tym miejscu zauważyć, że w koncepcji chrześcijańskiej nie jest tak, że obok siebie istnieją dobro i zło, i że człowiek albo jedno, albo drugie wybiera. Ściśle rzecz biorąc istnieje tylko dobro. Zło zaś, jako pojawiające się przez powiedzenie Bogu „nie”, jest tylko zaprzeczenie dobra; nie jest bytem, a ubytkiem, brakiem pojawiającym się w doskonałym świecie wskutek złego skorzystania z wolności.

Z perspektywy teologii moralnej  kwestia ludzkiej wolności to sprawa fundamentalna. Bo wybór rodzi odpowiedzialność. Ot, wiadomo: człowiek nie odpowiada za katastrofy naturalne czy trapiące świat choroby. Człowiek nie ma na nie wpływu wcale albo ma wpływ jedynie iluzoryczny.  Ale odpowiada za swoje wybory. Dokładniej, za to co się przez te wybory dzieje. Za swoje postawy, za swoje myśli, słowa, czyny i swoje zaniedbania.

Proste, prawda? Teraz trzeba rzecz skomplikować :) I napisać, że ta odpowiedzialność człowieka za własne wybory nie zawsze jest stuprocentowa. Dlaczego? Bo nie każde powiedzenie przez człowieka Bogu „nie” jest w pełni wolną decyzją.

 Kluczem do jej cieniowania są pojęcia: intencja, świadomość, dobrowolność. „Poczytalność i odpowiedzialność za działanie mogą zostać zmniejszone, a nawet zniesione, na skutek niewiedzy, nieuwagi, przymusu, strachu, przyzwyczajeń, nieopanowanych uczuć oraz innych czynników psychicznych lub społecznych” – czytamy w KKK 1735 (szerzej ten temat poruszony jest w zagadnieniu moralności czynów ludzkich oraz rozróżniania grzechów ciężkich i lekkich). Nie zawsze też czyn można przypisać bezpośrednio jego sprawcy.

W pełni przypisuje się człowiekowi ten zły czyn, który jest przez niego bezpośrednio chciany: chcę uderzyć człowieka, chcę go obrazić słowem, chcę zdradzić, chcę okraść, chcę przez kłamstwo wprowadzić w błąd. Bywa jednak i tak, że jakieś zło jest zamierzone pośrednio: „gdy wynika z zaniedbania w stosunku do tego, co należało wiedzieć lub uczynić, np. wypadek na skutek nieznajomości zasad ruchu drogowego” (KKK  1736). Bywa w końcu i tak, że zły skutek może być jedynie dopuszczony, choć nie jest chciany. W tym wypadku przypisywany jest sprawcy, jeśli ów zły skutek działania był przewidywany, a sprawca mógł go uniknąć. Tak jest na przykład w sytuacji doprowadzenia do wypadku pod wpływem alkoholu albo wskutek spowodowanego lenistwem czy innymi czynnikami zaniedbania ważnych zasad bezpieczeństwa. Nie jest natomiast sprawcy przypisywany, gdy nie był zamierzony ani jako cel, ani jako środek działania – na przykład, gdy ginie ktoś, kto usiłował ratować osobę znajdującą się w niebezpieczeństwie. W takim wypadku czyn nazywamy nie samobójstwem, a bohaterską próbą ratowania bliźniego.

Wolność to wielki Boży dar dla człowieka. Prawo do korzystania z niej jest jednym z podstawowych ludzkich praw, bo przecież właśnie wolność, dużo chyba bardziej niż rozumność, odróżnia człowieka od świata zwierząt. Wolność rodzi jednak odpowiedzialność. Nie wszystko co mogę, powinienem robić. Korzystając z wolności człowiek musi brać to pod uwagę.

 

Dla przypomnienia - z Katechizmu Kościoła katolickiego. Patrz na następnej stronie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama