Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
6. Wszyscy się pchają
Lekcja w “zerówce” - to wielka radość. Dzieciaki bardzo mnie lubią (z pełną wzajemnością). Gdy lekcja się kończy “włażą mi na głowę”, każde chce się choć na chwilę przytulić. I wtedy na myśl przychodzi biblijna scena z Kafarnaum (Mk 5, 21 - 34): Jezus, jego uczniowie i rosnący z minuty na minutę tłum. Bo przecież On szedł do umierającego dziecka! Ciekawość! Każdy by się pchał. Bo się pchali. I nagle Jezus zatrzymał się, tłum siłą bezwładu pociągnął go jeszcze parę kroków. Zrobiło się cicho. W tej ciszy rozległo się zabawne, śmieszne pytanie: “Kto dotknął mojego płaszcza?” Odpowiedziała cisza, bo jak było rzec Mistrzowi o niestosowności jego pytania? Po chwili odezwał się Szymon: “Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz, kto mnie dotknął”.
Jezus wie, że tłum napiera. Ale On rozróżnia pchających się od tego kogoś jednego, kto nie pcha się, ale dotknął Jego płaszcza. Spotkanie z Jezusem. Wszyscy w tym spotkaniu brali udział. Jednakże poziom tego spotkania był bardzo różny. “Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju, bądź uzdrowiona…” - Wiara - to jest klucz głębokiego spotkania z Jezusem, w Nim - z Bogiem. Ewangeliści notują wiele podobnych spotkań. Sami uczniowie Jezusa, jego apostołowie, takie spotkanie przeżyli. Każdy nieco inaczej, ale każdy od momentu tego jego osobistego spotkania związał się z Jezusem na zawsze.
A my? Dwa tysiące lat bez mała minęło od tamtego czasu. Jaka jest nasza perspektywa spotkania się z Nim? Gdy kończę lekcję w “zerówce”, jedne z dzieciaków dopchają się, inne stoją z dala. Czasem trochę naburmuszone, czasem smutno uśmiechnięte. “Za tydzień twoja kolej” - mówię wtedy. I myślę, kiedy moja kolej, by dotknąć Jezusowego płaszcza, jak owa kobieta w Kafarnaum? Dlaczego my nie mamy tej samej szansy, co mieszkańcy Palestyny z tamtych czasów?
I przypomina mi się inne wydarzenie owych dni. Trzydzieści lat wcześniej. Jezus jeszcze się nie narodził, ale już był i żył. Pod sercem swej Matki. Maryja spieszy (Łk 1, 39) do Elżbiety. Syn Boży nawiedza swój lud, swoją ziemię. Naszą ziemię. Kto o Nim wie? Kto pojmuje zagadkowy, pełen życzliwości i miłości uśmiech mijającej ich młodej dziewczyny? A jednak dokonuje się Spotkanie. Bóg jest tak blisko! I dziś też jest blisko. Ale my - jak te dzieci z przedszkola - potrzebujemy znaku. Przytulić się do księdza, nastawić główkę do pogłaskania, czy choć tylko swoją rączką pogładzić wyciągniętą rękę. Potrzebna jest ta wyciągnięta na moment ręka. To znak. Ksiądz do mnie rękę wyciągnął. Na mnie popatrzył i oczy na chwilę się spotkały. Znak! Człowiek potrzebuje znaku. Że go zauważyli, że po prostu dla kogoś się jest. Wpadłem raz, jak po ogień, do kogoś z parafian.
Potrzebowałem, by Agnieszka pomogła w przygotowaniu śpiewu na uroczystość. Zaspieszony rzuciłem krótkie “Szczęść Boże” wszystkim. Za moment rozległ się głośny płacz czteroletniej wtedy Basi. “Basieńko, co się stało?” Mama nie wiedziała, ciocia też nie. Ja wiedziałem. Basia czekała, by jak zawsze ją, nie wszystkich, ale właśnie ją zauważyć. Podbiegłem, podniosłem do góry, przytuliłem. Płacz momentalnie ustał, jakby ktoś wyłączył magnetofon. - Człowiek potrzebuje znaku od człowieka, i od Boga też. Znaku skierowanego do siebie, nie do jakichś “wszystkich”.
Bóg o tym nie wie? Wie, doskonale wie. I Jezus - ten subtelny psycholog wszechczasów - też wiedział i wie. Dlatego zabrał nam, światu, swoją fizyczną obecność. Gdyby ją zostawił, ograniczyłby możliwość dostępu do siebie. Zwykłe prawo materii podległej ramom czasu i przestrzeni. Równocześnie jednak zostawił znaki swej duchowej obecności. Znaki oczywiście są materialne, widzialne, zmysłowo uchwytne. A że niosą w sobie tajemnicę Jego obecności, w bilijnej, greckiej terminologii otrzymały miano “tajemnica”, co na łacinę przełożono jako sacramentum. I tak te znaki nazywamy do dziś: sakramenty. Nie musimy się pchać. Miejsca jest dla wszystkich. Byle tylko nie być “tłumem”, a ową kobietą z Kafarnaum, co to z wiarą w sercu dotknęła Jego płaszcza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).