Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
7. Gdzie jest niebo?
Byłem u Zbyszka kilka dni przed śmiercią. Zbyszek miał 14 lat i chorował na raka. Nikt mu nie powiedział, że to ostatnie dni. Ale on wiedział. Komunię przyjął - Krew Pańską przez rurkę, bo tyle mógł przełknąć. Potem chwila modlitwy i “rozmowa”. Próbowałem coś mówić przez ściśnięte gardło, on z wysiłkiem kiwał głową, albo przecząco nią kręcił. W pewnej chwili poczułem, że chce mi przekazać coś ważnego. Patrzę na Zbyszka, on z wysiłkiem podniósł rękę, palec skierował ku górze, wykonując kilka ledwo zauważalnych gestów wskazujących… Zbyszek doskonale wiedział, że to ostatnie godziny na ziemi. “Spotkamy się w niebie” - mówił jego pełen wysiłku gest. Powtórzyłem półgłosem: Spotkamy się w niebie? Odpowiedzią było potakujące kiwnięcie głową.
Palec Zbyszka skierowany był ku górze. Wskazywał sufit. Ale ja zrozumiałem - i każdy by zrozumiał, że chodzi nie o sufit, a o niebo. Ale gdzie ono jest? A może trzeba by pytać: czy jest? Czym jest? Popróbuję szukać odpowiedzi, a zacznę “od tyłu”. To jedna z teologicznych konwencji, którą przed wiekami nazwano via negationis, drogą zaprzeczenia. Otóż każdemu z nas coś tam się czasem śni. Jest pewien rodzaj snów, które człowieka mogą zmordować do nieprzytomności. Śni ci się, że pociąg już odjeżdża, a ty nie możesz się ruszyć, zupełny bezwład. Albo: usiłujesz otworzyć drzwi jakiegoś pomieszczenia, w którym cię zamknięto, sięgasz do klamki i wciąż brakuje tych kilku centymetrów, by ją uchwycić. Oczywiście, to tylko sny. Choć i na jawie zdarzają się sytuacje kompletnie obezwładniające. Taki stan zupełnej niemożności to obrazowe zaprzeczenie nieba. Ale w życiu bywa też odwrotnie. Patrzyłem kiedyś na rzemieślnika, który palnikiem formował z kolorowego szkła małe figurki. Na zamówienie publiczności: to świnka, to gołąbek, to ludzik. Nie było zadania niemożliwego. To była raczej zabawa - ale zabawa, na którą może sobie pozwolić tylko artysta. Wszystko w tej jakiejś dziedzinie jest proste, łatwe, zachwycające. Tak przyjmujemy cudowne popisy łyżwiarzy, tak zachwycamy się lekkością z jaką muzyk wydobywa z instrumentu całą tęczę dźwięków. I tak bardzo potrzebujemy tej lekkości, tej łatwości - choć na nią popatrzyć, jeśli już nie samemu ją osiągnąć.
Artyzm… Można być artystą także w dziedzinie życia. Tak. Po prostu umieć żyć. Z lekkością - choć ciąży tak wiele. Z radością - choć bywa trudno. Ze swobodą - choć tyle ograniczeń. Harmonijnie - choć tyle brzydoty wokoło. Subtelnie - choć brutalności nie brakuje… Są, wierzcie mi, artyści życia. Ale jakby na ten artyzm życia nie patrzyć, jest on zawsze jakoś ograniczony. I niewielu w tej dziedzinie artystów, niewielu świętych…
Co to wszystko ma wspólnego z pytaniami o niebo? A no ma. Niebo - to nie jakieś miejsce w górze. Niebo - to przezwyciężenie wszystkich ograniczeń, które nakłada na nas materia, przestrzeń, upływ czasu, niedoskonałość naszych charakterów, obecność zła moralnego - i zła osobowego, czyli szatana. Sami nie jesteśmy w stanie tych ograniczeń przezwyciężyć. Ale możemy to otrzymać jako dar Boga. I to jest niebo: po prostu artyzm istnienia, bo nie chcę mówić “życia”, by nie budzić zbyt biologicznych skojarzeń.
Niebo jest darem. Ale dar trzeba umieć przyjąć. Może powiem inaczej: trzeba być zdolnym, czy wręcz zdatnym, do przyjęcia daru. Jeśli rzeczywistość nieba jest bez reszty wypełniona dobrem, to jak ten dar przyjmie ktoś, kto bardziej zżył się ze złem? Taki dar będzie go parzył w ręce. Czy ktoś (znów obrazowo mówię, ale jak mówić inaczej?) zbyt mocno ubabrany w błocie moralnego zła, będzie w stanie w ubłocone dłonie wziąć kryształowo czysty dar czystego istnienia? I cieszyć się nim? Dlatego Jezus w swej Ewangelii pełnej dobroci i miłosierdzia przestrzega przed ostateczną katastrofą człowieka. Katechizm nazywa to piekłem.
Zapytali kiedyś Jezusa uczniowie: “Któż więc może się zbawić?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: “U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19, 25n). Czyli: z jednej strony ufając w to Jezusowe zapewnienie, z drugiej strony muszę dbać o to, by i ręce, i serce mieć czyste. By stać się artystą istnienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).