Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
2. Czy On jest?
Sądzę, że to pytanie musi postawić sobie każdy człowiek wierzący. Przynajmniej raz w życiu. “Czy On jest?” On - Bóg. Jest to pytanie sceptyka - a trzeba być po trosze sceptykiem w życiu. A już na pewno lepiej być sceptykiem, niż naiwnym. Ale można zapytać nieco inaczej: “Czy mogłoby Go nie być?” Też pytanie, też jakaś wątpliwość. Ale z tak sformułowanego pytania przeziera nie tyle zwątpienie sceptyka, ile raczej potrzeba rozumienia tego, w co (w Kogo) się wierzy.
Pracowałem wtedy w Bytomiu. Tam niebo zawsze jest szare i gwiaździstych nocy nie ma. Pojechaliśmy w czasie wakacji w góry. To był Ustrzyk, ostatnie osiedle Ochotnicy, w Gorcach. Noc była niezwykła. Cieniutki księżyc już zaszedł. Na niebie gwiazdy. Niesamowite wrażenie. Miliony gwiazd. Od ich światła było jasno. Można było rozróżnić cienie padające od drzew w różnych kierunkach - tak, jak z różnych stron świeciły najjaśniejsze gwiazdy. Siedzieliśmy patrząc… Właśnie, na co patrząc? Na niepojętą głębię materialnego świata. Zaczęliśmy mówić o wielkości tych gwiazd, o ich temperaturze - a różnice temperatury są z grubsza widoczne gołym okiem. Próbowaliśmy operować miliardami ton przeliczając masę gwiazd. Śmieszne to było - bo liczby tak czy owak były za małe, wyobrażenia zbyt ciasne. Aż wreszcie ktoś z nas zamiast liczyć i mierzyć gwiazdy, zapytał: “Czy mogło by Go nie być?” Wszyscy zrozumieli. Zachwycamy się widokiem kosmosu - a przecież Jego nie mogło by nie być. Tego Kogoś, kto wszystko w tym kosmosie “poukładał” na swoje miejsce. Każdy z nas jakieś tam pojęcie o astrofizyce miał. O tym, że gwiaździste niebo to nie tylko gra świecidełek - ale precyzja całej mechaniki rządzącej i naszą Galaktyką, i milionami innych galaktyk. To precyzja matematycznych wzorów. Także precyzja mikrokosmosu atomów, a w nich elektronów, protonów, neutronów i wielu innych cząsteczek. Skąd w materii ten niewyobrażalny porządek? Porządek, w którym nawet nieuporządkowane ruchy wprzęgnięte są w harmonijne istnienie i funkcjonowanie całości?
Na początku musiała być Myśl. Umilkliśmy, patrząc na jasne niebo gorczańskiej nocy. Nagle ktoś zaczął z pamięci przejętym głosem recytować początek Ewangelii według św. Jana: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Wszystko się przez Nie stało. A bez Niego nic się nie stało, co się stało… Wszyscy zrozumieli. To było nasze wyznanie wiary - nie naiwnej, nie magicznej, nie dziecinnej. Wiedzieliśmy, że Jego nie może nie być.
“Czemu nie mówisz dalej?” - zapytał ktoś inny. Ten sam głos zaczął znowu recytować: W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemności jej nie ogarnęły… Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał… A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Wiedzieliśmy: to nie wyznanie wiary w jakąś kosmiczną moc i bezosobową inteligencję. W jakiś “supermózg” kosmosu. To wyznanie wiary w Kogoś. Bo Słowo - to On. Bóg. I ten Bóg stał się jednym z nas. W głowie się mąci, gdy o tym myśleć. Ale gdy patrzeć na oszołomiającą grę świateł gwiazd, gdy próbować je liczyć (czego już Abraham próbował), jeśli pokusić się o wyobrażenie odległości do tych migoczących świecidełek - też w głowie się mąci.
Długo siedzieliśmy na polanie patrząc na niebo. A ON nie był w jakimś “niebie” z katechizmowych formuł. ON był blisko. ON był z nami, wśród nas. ON był w nas. Nie, nie byliśmy naiwni wtedy (i nie jesteśmy dziś), gdy mówimy: “Wierzę w Boga”. Nie jesteśmy naiwni, gdy próbujemy nawiązać z Nim kontakt (myślę o modlitwie). Nie jesteśmy naiwni, gdy uznajemy nad sobą Jego prawo - prawo dobroci, sprawiedliwości, miłości, prawdy i życia. Nie jesteśmy naiwni - dobrze wiemy, że ON jest tak bardzo inny niż nasze wyobrażenia o Nim. Naiwne mogą być właśnie owe wyobrażenia. Ale nie wiara. A że czasem stawiamy pytanie “Czy On jest?” to i cóż. On te nasze pytania lubi, bo pomagają Go choć trochę zrozumieć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).