Niedobór refleksji etycznej, nieuwzględnianie praw dziecka i ogromna manipulacja – w taki sposób abp Henryk Hoser ocenia toczoną w polskich mediach debatę wokół zapłodnienia in vitro.
Czy myśli Ksiądz Arcybiskup, że w myśleniu Polaków możliwa jest jakaś ewolucja w myśleniu o in vitro w kierunku większego dystansu wobec tej metody, tak jak dokonało się to w postawie wobec aborcji, dziś zdecydowanie bardziej krytyczne niż na początku lat 90.?
– Obawiam się, że jest to trudniejsza droga. Skąd wzięła się ta wolta w podejściu do aborcji? Na pewno zrobiły wrażenie objazdowe wystawy, pokazujące na zdjęciach „produkty aborcji” by użyć języka samych aborcjonistów. Z drugiej strony mamy do czynienia dzisiaj z oglądem ultrasonograficznym. Ludzie, którzy spodziewają się dziecka, jak najwcześniej chcą go widzieć na ekranie, otrzymują na pamiątkę zdjęcie dziecka w bardzo wczesnych stadiach rozwoju, a więc jeszcze wtedy, kiedy, pod określonymi warunkami, dopuszczalne jest jeszcze legalne dokonanie aborcji. Tymczasem już „widać człowieka” i to właśnie skłania do myślenia oraz zmiany postaw i decyzji.
W przypadku in vitro tego nie mamy, dlatego, iż mówimy o rzeczywistości dostrzegalnej mikroskopowo, gdzie ciało człowieka nie jest jeszcze w pełni ukształtowane, nie przemawia to do wyobraźni. Moim zdaniem niezwykle ważne jest uświadomienie potencjalnym rodzicom, którzy chcą się uciec do metody in vitro – szczegółów tej procedury. O tym ludzie nie wiedzą, nie znają dokładnie kolejnych etapów tej metody, etapów które prowadzą do uzyskania oczekiwanego dziecka. A złe aspekty tkwią właśnie w proponowanej procedurze.
Ma Ksiądz Arcybiskup na myśli proceder mrożenia embrionów jak i koszty zdrowotne stymulacji hormonalnej kobiety?
– Tak i wszystkie zabiegi eugeniczne jakie się z tym wiążą, selekcję zarodków i zamrażanie i odmrażanie w skrajnych warunkach przeżycia. Efekty letalne (śmiercionośne) tej procedury są bardzo wysokie.
Tymczasem większość Polaków, w tej chwili około 80 proc., jest za dopuszczalnością in vitro. Czy oznacza to przegraną Kościoła? Zaniedbania w przekazywaniu nauki na ten temat? A może pragnienie posiadania dziecka jest tak silne, że Kościół „powinien” się pogodzić, że nie będzie w tej sferze słuchany (podobnie jak są kłopoty z realizowaniem nauczania w dziedzinie etyki seksualnej)?
– Cóż, tak bywa, ale przecież Kościół nie jest zgromadzeniem wszystkich świętych... Ciągłe rozchodzenie się prawa moralnego i życia wiernych nie jest przecież czymś nowym. Zawsze tak było, także w wielu innych sprawach, może mniej ważnych. Weźmy problem niewolnictwa w dawnych wiekach. To były grzechy wołające o pomstę do nieba a jednak były albo ukrywane albo tolerowane, w powszechnej nawet opinii akceptowane.
Wyobraźmy sobie sytuację, że tak czy inaczej procedura in vitro zostaje usankcjonowana prawnie i to jakimś rozwiązaniem o charakterze liberalnym. Można się spodziewać, że kliniki będą pracować pełną parą. Co zrobić, by pomimo możliwości skorzystania z takiej metody, takim klinikom ubywało klientów?
– Tak, jest to niewątpliwie kwestia edukacji. Trzeba ją bardzo zintensyfikować i to na wszystkich szczeblach wychowania. Przede wszystkim uzdolnić rodziców, którzy wychowują swoje dorastające dzieci. To rodzice muszą ominąć te ogromne skróty, bo przecież in vitro działa na zasadzie takiego skrótu, że owszem, jesteście niepłodni i jest procedura, która da wam dziecko.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).