Niedobór refleksji etycznej, nieuwzględnianie praw dziecka i ogromna manipulacja – w taki sposób abp Henryk Hoser ocenia toczoną w polskich mediach debatę wokół zapłodnienia in vitro.
A jak ta sprawa wygląda w odniesieniu do polityków, do tych, którzy stanowią prawo? Ich działania np. w sprawie in vitro są z pewnością stopniowalne od strony moralnej? Czym innym jest zezwalanie na tę metodę z wszelkimi jej konsekwencjami, czym innym zaś jej dopuszczenie poprzedzone staraniami na rzecz maksymalnej ochrony dobra i minimalizowania zła.
– Są dwa, wspominane już, dokumenty, które mówią o tym wprost: encyklika "Evangelium vitae" i „Vademecum dla polityków” – nota doktrynalna Kongregacji Nauki Wiary z 2002 r. W tej materii trzeba rozróżnić dwie sprawy (mówiłem o tym zresztą w zmanipulowanym przez media wywiadzie dla PAP). Otóż polityk, który głosuje za prawem powodującym wszystkie złe skutki in vitro, włącznie ze skutkami śmiertelnymi, jeśli chce takiego prawa, walcząc o nie i głosując za jego wprowadzeniem – znajduje się poza wspólnotą moralną Kościoła. Nie mówię o karze kanonicznej, bo trudno przypisać danemu politykowi odpowiedzialność za śmierć konkretnego embrionu. Te śmierci następują masowo i nie wiadomo w którym momencie, kiedy. To jest różnica pomiędzy śmiertelnymi następstwami in vitro a typową aborcją.
Natomiast jeśli ktoś mając do wyboru różne głosowane projekty chce przynajmniej uzyskać większe dobro, jakie jest w projekcie zawierającym najmniej skutków negatywnych a przy tym jego stanowisko moralne jest znane, tzn. otwarcie deklaruje, iż nie zgadza się na szereg elementów w tej propozycji zawartych – ma obowiązek walczyć o nią w imię dążenia do większego dobra. Ważny jest element świadectwa, bowiem ono usprawiedliwia opowiedzenie się za takim rozwiązaniem – niedoskonałym z moralnego punktu widzenia ale w danym momencie jedynie możliwym i najlepszym z możliwych.
Trzeba odróżnić kompromis polityczny od moralnego. Polityka żyje kompromisami, walka polityczna jest walką, której skutkiem jest konfrontacja sił politycznych. To samo jest w dyplomacji, w polityce międzynarodowej: wszystkie układy się negocjuje i dochodzi do jakiegoś kompromisowego rozwiązania.
Tymczasem w debacie publicznej wciąż myli się to, co jest kompromisem moralnym i politycznym, który jest w danych warunkach szansą uchronienia dobra. Oczywiście, jeśli mamy do czynienia z prawem zdecydowanie złym, wręcz antyludzkim, to na takie prawo głosować nie można. Trzeba powiedzieć non possumus, nie możemy.
A jak w świetle takiej wykładni sytuowałby Ksiądz Arcybiskup postawę prezydenta? Bronisław Komorowski deklarował swego czasu, że chciałby ustawy restrykcyjnej ale jednak dopuszczającej sztuczne zapłodnienie. Opowiadał się za kompromisem pomiędzy różnymi stanowiskami. Pojawiają się głosy, że głosząc takie poglądy prezydent przyjmuje Komunię św. świętokradczo i sieje zgorszenie. A jak uważa Ksiądz Arcybiskup?
– Nie chcę ferować wyroków i wchodzić w cudze sumienie. Chciałbym jednak przypomnieć przykład króla Belgów, Baudouina (zmarłego w 1993 r.), który, jak pamiętamy, w 1990 r., chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem, abdykował, aby nie być zmuszonym do podpisania liberalnej ustawy aborcyjnej. Chciał dać świadectwo temu, że pod takim prawem podpisać się nie może.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).