Świeccy w Kościele. W kościołach Strzegomia i Świdnicy. Żyją miłością, która dla wielu jest absurdem. Żyją wbrew logice tego świata.
To moje miejsce
Strzegom. Trwa to już tak długo, że aż się wierzyć nie chce. Dziesiątki długich lat, w czasie których w każdą niedzielę pan Profesor, bo tak mówią o swoim organiście ludzie Kościoła, uczestniczy w sześciu Mszach św. Dziesiątki lat, w czasie których w tygodniu codziennie gra na dwóch Mszach. Do tego śluby i pogrzeby.
– Mnóstwo modlitwy. Mnóstwo okazji do pogłębienia życia. Przyznam się, że nie wiem, kim bym był bez takiej porcji pobożności – uśmiecha się.
Inni nadmieniają, że pan Forski to człowiek kochający Różaniec, człowiek, który ma swoje nabożeństwa i nie traktuje swojej pracy jak najemnik, ale jak syn.
– I dlatego nigdy nie miałem pokusy, żeby zająć się czymś innym – rzuca i choć wprost tego nie mówi, bo przecież jest dobrze wychowany, to wiadomo, że powód zmiany zajęcia może być tylko jeden: pieniądze.
W Kościele niestety zbyt wiele ma się dziać za watykańską monetę, czyli „Bóg zapłać”. A jeżeli już za wierną służbę jest wynagrodzenie, to często na poziomie zbliżonym do minimum socjalnego.
– Kocham jednak muzykę. Tu przy organach odpoczywam, a prowadząc chór, rosnę dumny, że nie marnuję tego, co od Boga otrzymałem, i wyzwalam talent w innych, dla których śpiew jest obowiązkiem z racji otrzymanych darów – wyjaśnia. OAMDG.
Świdnica. Czekał na ten moment dziesięciolecia. Pamięta swoje marzenia z czasów wojny. Wspomina o cichym pragnieniu, gdy pomagał zbierać tacę w obecnej katedrze.
– Ciągle zastanawiałem się, czy dane mi będzie wreszcie wejść do zakrystii jako jej gospodarz – pan Franciszek mówi przyciszonym tonem, bo „Bóg jest blisko” – przypomina napis. – Z upływem lat szanse były coraz mniejsze. Nie pomogła tu nawet śmierć długoletniego kościelnego – mówi szczerze. – Prosiłem zatem Boga, żeby zabrał ode mnie to pragnienie. Żeby uspokoił moje serce. Nie miałem pojęcia, że to zrobi. I to w taki sposób! – cieszy się, zapominając na chwilę, że wciąż „Bóg jest blisko”.
Pan Franciszek patrzy z wdzięcznością w kierunku młodego proboszcza. To on zaproponował wiekowemu parafianinowi urząd kościelnego. Zaufał mu. Uwierzył, że podoła.
– Na samym początku, gdy trzy lata temu, z woli biskupa powstawała w mieście siódma parafia. Nasza parafia – precyzuje kościelny.
Dzisiaj nie ma niczego, co mogłoby dziać się poza wiedzą i uwagą pana Franciszka. Wiedzą o tym parafianie i kolejne ekipy remontujące kościół. Wie o tym proboszcz, dla którego wsparcie i niezawodność starszego pana są cenne i potrzebne.
– Życie to nie jest tylko to, co da się zmierzyć i zważyć, to nawet nie to, co zostało z nas w innych, to także, a może i przede wszystkim, przenikająca do głębi radość, że można spokojnie stanąć na Bożym sądzie. To z kolei nagroda dla tych, którzy stawili czoło pokusom i powołaniu – kościelny dzieli się swoimi eschatologicznymi przemyśleniami. I znowu zapada się w sobie. Wiadomo – wiek… OAMDG.
Trzeba to wyjaśnić
Strzegom i Świdnica. Obaj panowie nie mają o sobie nawzajem pojęcia. Spotykają się po raz pierwszy w opowieści o ludziach, dla których Kościół to nie tyle dodatek do codzienności, ile codzienność sama w sobie. I to ich łączy.
Podobne historie, dziejące się w wielu miejscach Kościoła, czynią z niego świat nie z tej ziemi, chociaż jak najbardziej na niej. Jest to możliwe dzięki ludziom ignacjańskiego zawołania, które na odchodne rzucił pan Profesor: Omnes ad maiorem Dei gloriam (OAMDG) – wszystko na większą chwałę Boga.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»