Kościół nie jest rzeczywistością tego świata, która poddaje się wszelkim miarom i analizom.
Począwszy od pewnego stadium kryzysu lub pewnego etapu dojrzewania, jakaś część tej jednej Całości, jakaś poszczególna tajemnica, wysuwa się - jak można by powiedzieć - na pierwszy plan refleksji. Staje się wówczas jakby życiodajnym centrum, wokół którego w danym momencie organizują się pozostałe tajemnice, i znakiem, pod którym toczy się zasadnicza batalia o prawowierność. Z tego też względu stanowi newralgiczny punkt, a każdy błąd popełniony w stosunku do niej i każde wahanie tym silniej uderza w pozostałe elementy całości. Taką rolę odgrywała w kolejnych wiekach teologia trynitarna, chrystologia, dogmat o łasce... Na takim uprzywilejowanym punkcie koncentruje się największa uwaga. Nie można zakończyć jego analizy, dopóki nie rozpatrzy się ponownie - gdy zachodzi taka potrzeba - definiujących go formuł, a w każdym razie dopóki się ich - na wzór kosztowności - nie oszacuje, oszlifuje, dopasuje i oprawi „dla jak największego bezpieczeństwa wiary”. Nie jesteśmy w stanie dokonać tego o własnych siłach, ale w tej pracy, podejmowanej nie przez jednostkę, ale przez wszystkich razem, prowadzi nas i dodaje nam ducha Bóg. Zakrawa na cud, gdy widzimy, „z jakimi wahaniami, niepewnościami, przerwami, zaburzeniami i porażkami, ale zarazem z jaką pewnością, precyzją”, z jak prostą i trwałą orientacją rozwija się i dojrzewa doktryna. Prawda osiąga swoją równowagę postępując, z narażaniem się na najbardziej zgubne wypadki, nie dającymi się często przewidzieć drogami. Dochodzi do tego dzięki łączeniu wysiłków, które mogły się wydawać niezależne lub nawet przeciwstawne, dzięki przypływom i odpływom. Rodzi się harmonia. Rozum dochodzi aż do doskonałego wypracowania nieskazitelnej teorii na drodze obalania zbyt naturalnych koncepcji, usuwania niejasności, i - jeśli można tak powiedzieć - przetapiania form myśli w silnym ogniu objawienia. Z pomocą Ducha Świętego „pracującej ludzkości” udaje się jeszcze raz „wydrzeć sobie z serca ostateczne nazwanie”.
Otóż wydaje się, że dzisiaj wybiła godzina takiej pracy w odniesieniu do tej części lub tego aspektu jednej chrześcijańskiej Tajemnicy, tego członu „ciała prawdy”, jakim jest tajemnica Kościoła.
Z jednej bowiem strony do serii błędów i odchyleń z minionych wieków, które zrodziły tyle schizm, wywołały tyle dyskusji, konfliktów i nieładu i które dalej wśród nas owocują, dołączyły nowe, bardziej subtelne, niszczące niekiedy katolicką świadomość u ludzi nie dążących do formalnej schizmy czy herezji. Dzisiejsze zagrożenia wypływają bądź z dominującego niedawno jeszcze indywidualizmu, bądź z zajmującego teraz jego miejsce fałszywie pojmowanego kolektywizmu. Inne niebezpieczeństwa to złudzenia, niecierpliwość czy krytyka, którym towarzyszy przeważnie jakieś wypaczenie wiary czy też przypadki pomieszania porządków i zbyt „naturalny” sposób myślenia - którego nie ustrzegła się współczesna apologetyka. Sprawia on, że Kościół wydaje się być organizmem zbudowanym na ludzkich zasadach, posiadającym ludzkie cele, lub też przedstawia się go za pomocą ludzkich analogii, zamiast kontemplować go takim, jakim stworzył go Bóg, w tajemnicy jego nadprzyrodzonego bytu. Z tego powodu tym bardziej konieczne jest nie tylko uwydatnienie jakiejś poszczególnej prawdy, ale dotarcie do samego centrum i - jeśli można tak powiedzieć - do duszy doktryny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.