Kościół nie jest rzeczywistością tego świata, która poddaje się wszelkim miarom i analizom.
Chrześcijanin winien zatem kontemplować przedmiot swojej wiary i wzywać przedmiot swej nadziei. Jeżeli zamiast tego zmienia kierunek, by kontemplować swoją osobę, jeżeli posuwa się aż do obrania siebie samego za przedmiot studiów - czy nie należy się obawiać, że przez to przesunięcie i swego rodzaju upodobanie w samym sobie, nie upodobni się do człowieka, który w czasie modlitwy chce kierować wzrok na siebie? Czy nie ustawi przed sobą lustra zasłaniającego mu rzeczywistość, w którą wierzy i której ufa?
Nie lekceważmy tego niebezpieczeństwa. Refleksja zawsze wymaga ostrożności. Wzbudza groźne siły i czyhają na nią liczne niebezpieczeństwa. Jakże wieloma drogami może niezauważalnie przenikać trucizna subiektywizmu! W życiu umysłowym, a tym bardziej w życiu wiary, niebezpieczeństwo czai się wszędzie, podobnie jak w samym życiu cielesnym. Uświadomienie sobie, że takie niebezpieczeństwo istnieje, pomaga się przed nim uchronić, natomiast nadmierne koncentrowanie się na zagrożeniu dodatkowo je pogłębia i w końcu paraliżuje działania. Unikanie wszelkiego zagrożenia to unikanie jakiejkolwiek odpowiedzialności, wszelkiego zadania; to przeciwstawianie się wszelkiemu powołaniu i nieświadome wyrażenie z góry zgody na klęskę. A wszystkie niebezpieczeństwa świata nie mogłyby uwolnić od obowiązku wykonania tego dzieła, które stało się konieczne.
Historyczność człowieka nie jest pustym słowem, podobnie jak historyczność chrześcijanina. Jeśli w swej substancji wiara nie ma historii - nie można bowiem mówić o „stawaniu się” wieczności - „to posiada ją człowiek wierzący i świat, w którym żyje”. Nawet jeśli nie mamy negacyjnych intencji, nie możemy schronić się w innym niż nasz wieku. Nie możemy ominąć jego problemów, uchylić się od jego zadań, uciec przed rozgrywającymi się w nim konfliktami. Skoro żyjemy w Kościele, winniśmy dzielić jego dzisiejsze troski i świadomie przyjąć nauczanie Kościoła w jego aktualnym kształcie. I łudzilibyśmy się bardzo sądząc, że możliwy byłby powrót do wiary minionego wieku w całym jej właściwym brzmieniu i w całym jej bogactwie, z pominięciem tego, co od tamtej pory zostało rozjaśnione. Jeżeli wyrzekamy się kwiatów i owoców, to gałąź, której chcemy się trzymać, w istocie już obumarła. Nie sposób przecież odwrócić biegu czasu. Nawet całkowicie wyeliminowany błąd i w pełni opanowany bunt w jakiejś mierze narzuca życiu wiernych i sposobowi wyrażania prawdy nowy styl i inną emphasis. Konieczność sprostania im wzmaga spontanicznie wysiłek wierzącego umysłu, który ciągle dąży do tego, by powiedzieć więcej o wielkim oświeceniu, jakie zostało mu dane. Potrafi on jednak, w miarę potrzeby, rozeznać swoje ograniczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.