Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol
69. “To nie ważne, czyje co je - to je ważne, co je moje”
“Nie kradnij!”
Gdzieś chodzi mi po głowie taki urywek góralskiej przyśpiewki. “To je ważne, co je moje!” Tak, naprawdę ważne. Wydaje mi się (po kilku dziesiątkach lat obserwacji świata), że w istocie problem siódmego przykazania Dekalogu wcale nie zaczyna się od kradzieży. Zaczyna się od tego, co jest moje. Asia przyszła do szkoły z nowym piórnikiem. “Jaki ładny, a jak praktycznie urządzony” - podziwiam, a dziecko aż pęcznieje z dumy. “Od taty na urodziny”. Ten sam piórnik za dwa tygodnie: zamek wydarty, obie połówki wiszą na jakichś strzępach, ładna, kolorowa faktura materiału pobazgrana długopisem. “Asiu, co się stało z twoim piórnikiem?” Dziecko patrzy na mnie nierozumiejącym wzrokiem. “Eee, babcia kupi nowy”. Tak dziecinnie zachowują się nie tylko dzieci, lecz wszyscy ci, którzy nie musieli się wysilać, by coś mieć. Inna sprawa, że starsze pokolenie stara się młodemu pokoleniu wysiłku zaoszczędzić. A tymczasem podstawą, fundamentem, początkiem prawa własności jest praca! Komunizm robił wszystko, by unicestwić zakorzenione w naturze człowieka powiązanie “własność = praca”. Przesadzam? Pozwólcie sobie przypomnieć: “Od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb”. Jedna ze wspaniałych zasad marksizmu - leninizmu. Hasło tyleż piękne, co przewrotne. Potrzeby członków partii zawsze były większe od potrzeb szarych obywateli. A im wyżej kto był w hierarchii komitetów - tym większe miał potrzeby, a cała reszta ochoczo je zaspokajała. Inni z kolei, rozgrzeszając się tą niesprawiedliwością, powtarzali wierszyk “Czy się stoi, czy się leży, dwa badyle się należy”. Oczywiście, wygodniej było leżeć, co i czyniono. A potem diabli wzięli i pracę, i własność, i pieniądze. I całą nieomal Polskę. I jak to dziś odrabiać? Pokolenie babć i dziadków, którym nieraz było szaro, biednie i nijako, nadrabia straty, obdarowując wnuki czy trzeba, czy nie trzeba. Asia dostała piórnik - zniszczyła w dwa tygodnie. Przemek dostał rower - resztki walały się miesiąc później pod płotem. Heniek (jeszcze nie ksiądz, ale niedługo) dostał samochód, bo “będzie mu potrzebny”. A tak, będzie. Ale we wszystkich tych sytuacjach widzę łamanie podstawy przykazania VII: “własność = praca”. Nie grzech obdarować i nie grzech przyjąć dar. Ale stawiać wszystko do góry nogami? “To już nie grzech, to gańba (czyli wstyd)”, jak mawia się u nas, na Śląsku.
Strasznie trudno mówić dziś o kradzieży. A to dlatego, że od lat gdzieś dwudziestu pojęcie kradzieży zniknęło z naszych rachunków sumienia prawie bez reszty. Jestem spowiednikiem i wiem: od lat nie słyszę prawie wcale przy spowiedzi słowa “ukradłem”. A jeśli już, to z ust dziecka, albo w jakichś zupełnie błahych przypadkach. Realia epoki komunizmu zrobiły swoje. Sienkiewicz był prorokiem, gdy w usta Kalego włożył słowa “grzech, to jak ktoś Kalemu ukraść krowy. A dobry uczynek - jak Kali komuś ukraść krowy”. Z dobrych uczynków spowiadać się nie trzeba, to i o kradzieży się nie mówi. Wiem, niewesołe takie refleksje pełne sarkazmu. Ale też i problem niewesoło wygląda. VII przykazanie zepchnięte zostało do roli szacownego, muzealnego zabytku.
A złodzieje działają w najlepsze! Ale co powiedzieć takiemu złodziejaszkowi przyłapanemu na kradzieży pary butów w sklepie, skoro ktoś inny za bezcen kupił sprywatyzowaną dziwnym sposobem fabrykę obuwia? Toż ten złodziejaszek, nawet gdyby przez resztę życia codziennie kradł jedną parę butów, nigdy nie osiągnie zysku nowego właściciela fabryki. Tylko że jednemu łatwo można zarzucić: ukradłeś! Drugiemu nawet nie bardzo wiadomo co zarzucić i jak to udowodnić - choć każdy zdrowo myślący człowiek na odległość wyczuwa nieczysty interes. Społeczeństwo stało się bezradne zarówno wobec małych złodziejaszków, jak i wobec wielkich aferzystów. Jest to nie tylko przykre, ale niesamowicie destrukcyjne dla przyszłości kraju. A co najgorsze, zbyt wielu ludzi - i tych małych, i tych wielkich - nie jest zainteresowanych zwycięstwem sprawiedliwości. A może trzeba powiedzieć ostrzej: wielu jest zainteresowanych tym, by ani policja, ani prokuratura, ani sądy nie mogły zrobić więcej niż robią. Tylko jeśli w krwioobieg społeczeństwa dostał się wirus niszczący fundamentalny zapis prawa natury “własność = praca”, to pytam: jaka jest perspektywa cierpiącego na śmiertelną chorobę państwa? Czas się ocknąć wszystkim: i małym złodziajaszkom, i wielkim kombinatorom, i przedobrym babciom, i nazbyt rozpuszczonym dzieciom. Dalsza destrukcja przykazania “Nie kradnij!” jest naprawdę śmiertelnie niebezpieczna. Dla wszystkich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).