Za świątynię posłużyło mieszkanie, za ołtarz – zwykły stół. Gdy na Kosowo spadały bomby, u niej odbywał się chrzest dziewięciorga dzieci.
Góry, miejscowość w województwie łódzkim, nieopodal Uniejowa. Drogę do domu Barbary Dodos wskazuje nam niewielka kapliczka. Umieszczono w niej figurkę Matki Boskiej Panny Ubogich. Barbara przywiozła ją z Belgii. To wotum dziękczynne za udaną operację usunięcia nowotworu.
W małym domku otoczonym zielenią Barbara spędza początek wakacji. Trochę narzeka na brak męża, który umarł dwa lata temu. – Kostek zbudował ten dom samodzielnie, był prawdziwą złotą rączką. Mamy tak dużo pracy, a on zwinął żagle i odpłynął – mówi. Opowiada nam, jak uwielbiał tutaj przyjeżdżać: siadał przy kominku i malował pejzaże. Mógł to robić godzinami.
W trakcie naszej rozmowy jej prawnuczek daje o sobie znać. Barbara poświęca mu ostatnio bardzo dużo czasu. Na krótki spacer zabiera go mama Marysia. W lesie robi się zupełnie cicho, a nasza rozmówczyni snuje opowieść o swoim życiu rozpiętym pomiędzy dwoma państwami. Za parę dni znowu pojedzie do Macedonii, w której spędziła razem z mężem 30 lat swojego życia. Prawosławny z katoliczką w miejscu, w którym muzułmanie stanowili 80 proc.
Kierunek Jugosławia
– Poznaliśmy się dosyć romantycznie – wspomina Barbara. Wszystko zaczęło się w 1967 r. – Jechałam do Legnicy razem z koleżanką na występ cygańskiej pieśniarki Randii. Po koncercie wracałyśmy pociągiem do Lubina, gdzie mieszkałam. Jak Kostek wsiadł do naszego przedziału, to już tak zostało: 46 lat razem przeżyliśmy. (śmiech)
W jaki sposób Kostia Dodos znalazł się w Polsce? Musiał uciekać z kraju niszczonego wojną domową. Był 1948 r. Grecka Armia Narodowa walczyła z komunistami, zginął jego ojciec. – Wszystkie państwa socjalistyczne otworzyły granice, żeby ratować cywilów. Razem z bratem najpierw znaleźli azyl na Węgrzech, a później wyprowadzili się do Polski – opowiada Barbara. W 1968 r. wzięli ślub, a rok później urodziła im się córka.
Wkrótce Jugosławia zaproponowała macedońskim rodzinom powrót do ojczyzny. Gwarantowano mieszkanie i pracę. Dlaczego nie mieliby spróbować? Młode małżeństwo trafiło do Gostiwaru, niewielkiej miejscowości położonej między górami. – Wysiedliśmy z pociągu. Zobaczyliśmy kurz, brud i ogromną liczbę Albańczyków. Zawiązane chusty, zakryte twarze. Mówię do Kostka: „Gdzie my przyjechaliśmy?! Wracamy!”. Stwierdziliśmy jednak, że zobaczymy, jak będzie – wspomina Barbara.
Szybko okazało się, że państwo nie do końca spełniło obietnicę. Co prawda dostali mieszkanie, a Kostek pracę, ale jego żona przez trzy lata była bezrobotna. – Przez ten czas wychowywałam dzieci. Często wracałam do Polski, nie mogłam się tam zaaklimatyzować. Czegoś mi brakowało – przyznaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.