Za świątynię posłużyło mieszkanie, za ołtarz – zwykły stół. Gdy na Kosowo spadały bomby, u niej odbywał się chrzest dziewięciorga dzieci.
Rakija w kancelarii
Z okien ich mieszkania w Gostiwarze rozpościerał się widok na położone w górach prawosławne i muzułmańskie świątynie. Czuli się nieswojo. – Mój syn mówił: „Popatrz, mamo, tam jest tyle meczetów, prawosławna cerkiew, a my nie mamy swojego kościoła” – opowiada Barbara. W ich otoczeniu pojawiło się kilka katolickich rodzin. Chciały praktykować swoją wiarę, ale o Mszach Świętych w obrządku łacińskim w prawosławnej świątyni nie mogło być mowy. Prosili, ale pop był nieugięty. Zaczęli organizować wspólne wyjazdy na Msze do oddalonego o 65 km Skopje. – Obowiązkowo jeździliśmy w ważniejsze święta, ale nie było nas stać na to, żeby być tam co niedzielę – mówi Barbara.
Proboszczem parafii w stolicy Macedonii był Albańczyk, ks. Gaszpar. Nasza rozmówczyni wspomina go jako świętego człowieka, który w małym drewnianym kościółku starał się stworzyć prawdziwą wspólnotę. – Zawsze po Mszy Świętej mówił mi: „Słuchaj, tu jest Polak, tam jest Polka, poznajcie się” – opowiada. Zapraszał ich do kancelarii parafialnej, częstował rakiją, ciastkami i kawą. – Robił wszystko, żebyśmy się połączyli. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni.
Pewnej niedzieli ks. Gaszpar wyszedł z zaskakującą propozycją. – Powiedział mi tak: „Daleko macie na tę Mszę, ale słuchaj, zrobimy u was kolędę!” – opowiada Barbara.
Zgodziła się bez wahania. Umówili się na konkretny dzień. Kolęda trwała do późnego wieczora. Kapłan był bardzo szczęśliwy, wreszcie coś drgnęło. Odtąd księża zaczęli regularnie odwiedzać Gostiwar. W 1991 r. kapłan pochodzący ze Słowenii zaproponował Barbarze coś, co przeszło jej najśmielsze oczekiwania. – Powiedział: „5 marca Twój syn kończy 18 lat. Zróbmy Mszę Świętą w jego intencji, u ciebie w domu”.
Mąż się nie sprzeciwiał. Pomimo tego, że był prawosławny i nigdy nie zmienił wyznania, chętnie uczestniczył w katolickich nabożeństwach. – On nie chodził do cerkwi, wolał ze mną jeździć do kościoła – śmieje się Barbara.
Wzruszenie było ogromne. Nie wiedziała, od czego zacząć. Martwiła się, że nie przygotuje wszystkiego jak trzeba. – Ksiądz powiedział, żebym tylko ustawiła stół i niczym więcej się nie martwiła. Moim zadaniem było powiadomienie ludzi, żeby jak najwięcej przyszło – opowiada. Udało jej się zaprosić wiele osób.
Zakonnice przywiozły maszynę, na której przepisała najważniejsze fragmenty mszału. Kopie rozdano wszystkim przybyłym, aby mogli aktywnie uczestniczyć w Eucharystii, niektórzy po naprawdę długiej przerwie. Było bardzo uroczyście. Wszyscy zdali sobie sprawę, że w tym mieście po raz pierwszy odprawiono katolicką Mszę. Zaplanowano kolejne w innych mieszkaniach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.