O fenomenie diecezji tarnowskiej, która ma najwyższe wskaźniki religijności na świecie i szczegółach przygotowywanej reformy finansów Kościoła w Polsce mówi bp Wiktor Skworc w wywiadzie dla KAI.
Te miejsca i nie tylko „oferują” całodzienną adorację i możliwość spowiedzi, z natury rzeczy chyba bardziej pogłębionej, spokojniejszej od tej masowej, z jaką mamy do czynienia w kościołach przed świętami. Diecezjanie do sanktuariów pielgrzymują, głównie po to, by się wyspowiadać, pomodlić w jakiejś szczególnej intencji dziękczynnej bądź błagalnej, zakosztować specyficznego ducha sanktuaryjnej pobożności. W obecnym roku jubileuszowym diecezji, wszystkie główne wydarzenia jubileuszu odbywają się w bazylikach. Nie organizujemy obchodów ogólnodiecezjalnych, tylko lokalne, związane z konkretnym sanktuarium. Obchody trwają cały rok, m.in. i po to, by wzmocnić świadomość eklezjalnej przynależności i odpowiedzialności za Kościół, który tworzymy. Ważną rolę odgrywają też miejsca związane z życiem i kultem świętych i błogosławionych – Szczepanów, Stary Sącz, Lipnica Murowana, Zabawa, miejsce związane z bł. Karoliną Kózka, która „robi karierę” wśród młodych.
KAI: Dzieło misyjne w diecezji – to chyba jeden z „koników” Księdza Biskupa. Jest to diecezja, która najwięcej kapłanów wysyła na misje. Jaką rolę zaangażowanie misyjne ma dla Kościoła lokalnego?
- Pierwszy ksiądz na misje wyjechał z Tarnowa do Argentyny 50 lat temu. Po Soborze Watykańskim II, który z nową mocą uświadomił Kościołowi powszechnemu jego wymiar misyjny, abp Jerzy Ablewicz, ówczesny włodarz Kościoła tarnowskiego, otworzył się na potrzeby misji. Biskup Życiński z wielkim zaangażowaniem dzieło to kontynuował, ja też staram się działać po tej linii. W krajach misyjnych mamy obecnie 50 kapłanów fideidonistów a blisko 150 w krajach drugiej ewangelizacji: Europa Zachodnia, Ukraina, Białoruś. Misjonarzom staramy się pomagać duchowo i materialnie. We wspólnotach parafialnych kapitalną rolę spełniają w tym względzie misyjne róże różańcowe oraz kolędnicy misyjni, istniejący już w 300 parafiach. Nie chodzi tylko o to, by po Bożym Narodzeniu nawiedzali oni domy i zbierali ofiary. Chodzi o stałą, permanentną formację misyjną. Dziewczęta i chłopcy – w ramach Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci - powinni spotykać się regularnie co tydzień lub co miesiąc w swych parafiach i modlić się za misjonarzy. To potężna Boża armia, której pierwszym zadaniem jest formacja misyjna, wyrażająca się w otwarciu na świat i na potrzebujących. Fundusze, zbierane niejako przy okazji, przedstawiają się również imponująco. W ubiegłym roku kolędnicy zebrali milion złotych. Dzięki tym środkom w Republice Środkowej Afryki prowadzimy szpital na 60 łóżek, obsługuje mieszkańców w promieniu do 100 km, w tym afrykańskich „pod-ludzi” Pigmejów.
Ważną sprawą, wpisującą się w misyjność Kościoła, jest duszpasterzowanie imigrantom, przebywającym za granicą. Obok tradycyjnego już zaangażowania kapłanów naszej diecezji w duszpasterstwo polonijne w takich krajach jak np. Francja, Anglia, Niemcy czy USA, kierujemy księży do Irlandii i Norwegii, gdzie w porozumieniu w miejscowym biskupami powstają nowe punkty duszpasterstwa Polaków. Kościół w Polsce musi pamiętać o swych dzieciach na drogach świata.
KAI: Był pomysł powołania w Tarnowie ogólnopolskiego seminarium misyjnego?
- Owszem na początku lat 90-tych były takie sugestie Kongregacji Ewangelizacji Narodów, ale stosownej decyzji nie podjęła Konferencja Episkopatu Polski. W pewnym sensie takie seminarium prowadzą księża werbiści w Pieniężnie. W praktyce tarnowskie seminarium diecezjalne jest tym, z którego najwięcej księży wyjeżdża na misje, a więc jest misyjne i takim powinno być każde inne. Przygotowaniu misjonarzy służą m.in. wprowadzone cztery lata temu wakacyjne praktyki alumnów w Republice Środkowoafrykańskiej, Ekwadorze i w Kazachstanie. Nasze doświadczenia w tym zakresie są bardzo optymistyczne, godne polecenia. Placówki misyjne tarnowskich księży stały się seminarzystom, ich rodzicom, parafiom bliższe. A o to chodziło, aby różnymi środkami budzić świadomość odpowiedzialności za misyjnego dzieło.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.