O fenomenie diecezji tarnowskiej, która ma najwyższe wskaźniki religijności na świecie i szczegółach przygotowywanej reformy finansów Kościoła w Polsce mówi bp Wiktor Skworc w wywiadzie dla KAI.
KAI: Diecezja tarnowska jest niewątpliwym fenomenem na religijnej mapie Europy. Główne wskaźniki życia religijnego, takie jak uczestnictwo we Mszy św. a także akceptacja podstawowych praw wiary są tu najwyższe. Jaka jest tego tajemnica? Co Ksiądz Biskup – i jego współpracownicy - robią, aby odnieść taki duszpasterski sukces?
Bp Wiktor Skworc: W odniesieniu do duszpasterstwa, tak modne dziś słowo "sukces", nie jest chyba najszczęśliwsze. Nie oddaje ani opisywanej rzeczywistości ani złożoności relacji bosko-ludzkich zawsze przesłoniętych tajemnicą. Jako duszpasterze nie robimy jakiś nadzwyczajnych rzeczy, wiele działań to prosta kontynuacja duszpasterskich działań i otwarcie na nowe inicjatywy. Ułatwieniem jest fakt, że nasi diecezjanie są ludźmi głęboko zakorzenionymi w Bogu, tradycji, ojcowiźnie, w rodzinie.
Skarbem Kościoła tarnowskiego są zdrowe, moralnie i religijnie, rodziny, będące zarazem środowiskiem rodzenia powołań. Istotnym faktorem kształtującym duchowe rysy diecezji jest również autentyczna bliskość duchowieństwa i wiernych. U nas opis tożsamości i misji księdza - z ludu i dla ludu w sprawach odnoszących się do Boga – jak pisze autor listu do Hebrajczyków, jest właściwie dosłownie realizowany. Dobrze został wykorzystany okres końca lat 70-tych i lata 80-te ubiegłego wieku, kiedy za czasów abp. Jerzego Ablewicza, wybudowano ok. 400 obiektów sakralnych. Nie tylko kościoły parafialne, ale i tzw. kaplice dojazdowe. Dzięki temu w wielu parafiach istnieją 2-3 dodatkowe miejsca regularnego kultu. Owocuje to łatwą dostępnością codziennej, a zwłaszcza niedzielnej Mszy św. Duszpastersko pracujemy intensywnie, gdyż takie są oczekiwania wiernych, a my mamy im służyć. Jesteśmy bardzo blisko ludzi i staramy się tworzyć Kościół jako wspólnotę. Wiele parafii to prawdziwe „wspólnoty wspólnot”. Działają w nich liczne grupy modlitewne i apostolskie. Dobrze funkcjonuje Caritas. To wszystko sprawia, że Kościół tarnowski - tak parafialny jak i diecezjalny - objawia wciąż niezwykłą żywotność i dynamikę.
Wysoki poziom religijności warunkuje także wspomniane już zakorzenienie diecezjan. Gros z nich w Małopolsce, na Sądecczyźnie czy na Podkarpaciu, żyje od wieków, z dziada pradziada - ominęły nas, niosące w sobie wiele zagrożeń, wielkie procesy migracyjne, jakie naznaczyły inne regiony. Nie bez znaczenia jest też sposób, w jaki nasi ludzie mieszkają. Stosunkowo mało jest blokowisk, większość diecezjan mieszka w domach jednorodzinnych, często zbudowanych własnoręcznie. Taki dom jest naturalnym spoiwem rodziny, pozwala jej lepiej funkcjonować, zachować wielopokoleniowość, co znów posiada kolosalne znaczenie dla kultywowania tradycji, kultury i przekazu wiary.
KAI: Czy współczesne zjawisko zarobkowej migracji nie odbije się negatywnie na kondycji duchowej tego domu?
- Owszem takie niebezpieczeństwo istnieje, chociaż mieszkańcy Małopolski są już uodpornieni na negatywne skutki migracji, bo to już kolejny wiek wędrówki za chlebem. Ale Bogu dzięki zjawisko migracji to nie exodus. Występuje szczególnie w północnej części diecezji, w pasie nadwiślańskim, ale nie tylko. Jednak - co jest charakterystyczne dla naszych terenów i pocieszające zarazem – diecezjanie wyjeżdżają, rzec by można, mocno „nasączeni” tym, co dobre w diecezji, w rodzinie, a to nasączenie poniekąd impregnuje ich na zły wpływ świata. Służą temu np. parafialne kluby, jednoczące diecezjan np. w Stanach Zjednoczonych. Nasi polonijni duszpasterze sygnalizują, iż wierni diecezji tarnowskiej chętnie włączają się w polskojęzyczne duszpasterstwo za granicą; ba, bywa nierzadko, że nawet manifestują swoistą dumę z pochodzenia z tej akurat diecezji. Co równie istotne taki wyjazd nie oznacza ucieczki na zawsze. Ludzie jadą do pracy, najczęściej za granicę, ale mają świadomość, że tutaj jest ich ojcowizna. Odłożywszy trochę grosza, wracają w rodzinne strony, zakładają rodziny, budują domy. Własny dom jest tu wielką wartością. Kiedy młodzi zawierają związek małżeński, od razu planują: „Tu trzeba budować dom”. Nawet jeśli przebywają za granicą, to swoją przyszłość wiążą ze swą małą ojczyzną.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).