O fenomenie diecezji tarnowskiej, która ma najwyższe wskaźniki religijności na świecie i szczegółach przygotowywanej reformy finansów Kościoła w Polsce mówi bp Wiktor Skworc w wywiadzie dla KAI.
KAI: Pytanie o miejsce Kościoła w rzeczywistości publicznej. Przed laty Kościół w Polsce wyrażał poparcie dla ustaw broniących życia przy otwartości na pewien kompromis w tej sferze, bez którego współczesna demokracja nie będzie istnieć. Obecnie następuje zmiana linii? Świadczy o tym brak poparcia dla projektów ustaw bioetycznych, innych niż te, które zawierają bezwzględny zakaz. Jaka w tym zakresie winna być rola polityków odwołujących się do chrześcijaństwa? Jaki jest margines kompromisu zgodny z sumieniem?
- Kościół, wypełniając mandat samego Chrystusa, musi osądzać rzeczywistość ziemską i mierzyć jej wartość miarą Ewangelii. Stąd napięcie między Kościołem a demokracją jest nieuniknione. Tym bardziej, że sama demokracja często żąda, aby jej przyznawać swoiste boskie prerogatywy, np. atrybut nieomylności. A Kościół niezmiennie powtarza, że tylko Bogu należy się boska cześć.
Co robić, aby z tego napięcia nie zrodziła się jakaś stała wrogość? I tutaj jako odpowiedź pojawia się słowo: dialog. Dialog zakłada wzajemny szacunek, szukanie kompromisu, przy zachowaniu i respektowaniu własnej tożsamości i odrębności. W przestrzeni publicznej mamy prawo wymagać zrozumienia dla racji Kościoła, ale też ze strony kościelnej winno temu towarzyszyć uznanie realiów demokracji. Natomiast człowieka wierzącego, niezależnie od tego, jakie będzie prawo stanowione, obowiązuje dekalog.
Jeśli chodzi o postawę polityka chrześcijanina, to dokumenty Kościoła jasno mówią, że ma on popierać rozwiązanie maksymalistyczne z punktu widzenia wiary. A jeśli nie ma takiej możliwości, to najbliższe temu maksymalistycznemu rozwiązaniu.
KAI: Ksiądz Biskup bardzo zaangażowany jest w dialog z Kościołem w Niemczech. Jak z tej perspektywy można zarysować miejsce naszego Kościoła w Europie?
- Jeśli chodzi o kościelne relacje polsko-niemieckie to mamy obecnie do czynienia z trudną do przecenienia wymianą darów. My, bogaci w powołania, dajemy kapłanów i świadectwo żywej wiary, czego Kościół w Niemczech, i w ogóle na Zachodzie, bardzo teraz potrzebuje. Ale też otrzymujemy: nie tylko wsparcie materialne; nasi duchowni wracają do diecezji bogatsi o nowe doświadczenia duszpasterskie; na przykład niemieckie wzorce kościelnej współpracy ze świeckimi czy dowartościowanie w liturgii i przepowiadaniu słowa Bożego mogą być dla nas inspiracją.
Autentyczne życie wiarą powinno mobilizować katolików Polski, Niemiec i całej Europy do nieustannego pogłębiania wzajemnej współpracy, zwłaszcza ewangelizacyjnej, misyjnej i charytatywnej. Dzięki temu Kościół europejski będzie sobą a zarazem stanie się bardziej widoczny w świecie. Per saldo zyska na tym cały europejski kontynent, który na tradycji chrześcijańskiej ukształtował swą tożsamość i swój fenomen.
Konkretnie rola naszego Kościoła winna wyrażać się w wielu europejskich sferach. Na płaszczyźnie Konferencji Episkopatu jesteśmy obecni w przestrzeni europejskiej na równi z innymi Kościołami. Zbyt słaba jest natomiast aktywność świeckich z Polski w różnych chrześcijańskich gremiach Europy. Za mało ich tam widać. Myślę, że byłaby bardzo potrzebna intensywna współpraca w pasie granicznym między Polską a Niemcami czy między Polską a Czechami i Słowacją. A także - jak to będzie tylko możliwe - ze Wschodem.
Od naszej strony kluczem do powodzenia takiej współpracy jest świadomość potrzeby apostolstwa w Europie, która powinna wypływać z poczucia potrójnej tożsamości: jestem chrześcijaninem, jestem Polakiem, jestem Europejczykiem. Tego chyba wciąż naszym wiernym brakuje. W tym kontekście powtórzę słowo, które skierowałem do diecezjan we wspomnianym liście o migracji: Pasterze i wierni Kościoła katolickiego w Europie żywią nadzieję, że wszędzie, gdzie Polacy katolicy będą pracować i mieszkać, dadzą świadectwo wierności Bogu, a tym samym wzmocnią rodzimy Kościół.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).