Jesteśmy dzisiaj często chorzy na drugiego człowieka. Nie znaczy to, żebyśmy go nienawidzili. Nie znaczy to, żebyśmy mu życzyli źle. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu jesteśmy chorzy na człowieka.
Jesteśmy dzisiaj często chorzy na drugiego człowieka. Nie znaczy to, żebyśmy go nienawidzili. Nie znaczy to, żebyśmy mu życzyli źle. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu jesteśmy chorzy na człowieka. I zaryzykowałbym nawet takie twierdzenie, że większość z nas, mimo że wielu jest bardzo młodych, już zachorowało na drugiego człowieka. I zaryzykowałbym jeszcze jedno twierdzenie: mianowicie że Jerozolima w czasach Jezusa Chrystusa była tym światem, w którym człowiek chorował na drugiego człowieka. I myślę, że jest jakieś głębokie podobieństwo między duchowymi krajobrazami Jerozolimy a duchowymi krajobrazami naszego świata.
Jesteśmy chorzy na człowieka. W Jerozolimie choroba na drugiego człowieka przejawiała się rozmaicie, najczęściej była to pogarda. Skąd brały się tam te dziwne choroby na ludzi? Czy brały się one może z czyjejś złej woli? Paradoks całej sytuacji wydaje się polegać na tym, że nie brały się one z niczyjej złej woli. Że te choroby na drugiego człowieka były wynikiem dramatów, jakie miały miejsce w Jerozolimie, że te choroby były wpisane w samą naturę dramatu, który się tam rozgrywał i w którym każdy mieszkaniec uczestniczył. A był to co najmniej dramat potrójny: dramat religijny, dramat narodowy i dramat osobisty. Te trzy dramaty są udziałem także naszych duchowych krajobrazów. I paradoks na tym także polegał, że owe choroby na człowieka w nadjordańskim kraju były etycznie usprawiedliwione, były, wydawałoby się, do końca moralne. Ten odruch pogardy, jakim faryzeusz darzył saduceusza, Rzymianin – Palestyńczyka, wszystkie te odruchy pogardy były wpisane w tamtejszy dramat, w jego logikę. Były usprawiedliwione; nikt nie czuł się winny, każdy wierzył, że w tej pogardzie, którą darzy drugiego, leży najgłębsza prawda jego egzystencji. Ludzie chorowali na siebie, ale nikt nie miał świadomości tego, że to jest choroba.
Człowiek brał udział w dramacie – narodowym, religijnym, osobistym. Ten dramat poprzedzał człowieka, był wcześniejszy niż on. Niewola, religia, osobisty los – to wszystko było wcześniej wpisane w tamtejszy krajobraz. Dramat nadawał sens całej sprawie; nadawał sens zaangażowaniu faryzeusza, saduceusza, Rzymianina. Dramat tworzył bohaterów. Każdy biorący udział w dramacie mógł czuć się bohaterem: bohaterem ze względu na Boga, bohaterem ze względu na ojczyznę, bohaterem ze względu na własne – w sumie uczciwe – dobro.
Przyjrzyjmy się, moi drodzy, temu palestyńskiemu dramatowi. Przyjrzyjmy się tym krajobrazom, przyjrzyjmy się tym ludzkim dramatom i tej walce o bohaterstwo w ramach owego dramatu. Ale przyjrzyjmy się z perspektywy, może tak, jak przyglądnął się tej sprawie Jezus, który wjeżdżając do Jerozolimy i oglądając to miasto z góry, powiada: „Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, których do ciebie Bóg posłał, oto nie pozostanie z ciebie kamienia na kamieniu”. Spójrzmy na ten dramat, mając w świadomości jego finał: że z tego miasta rzeczywiście nie został kamień na kamieniu.
Czytaj dalej: Dla dobra Boga (2), Dla dobra narodu (3), Wierny dla siebie (4), Jesteście kimś jednym (5)
Wydawnictwo "Znak" - "Nadzieja czeka na Słowo, Rekolekcje" Tekst pochodzi z książki "Nadzieja czeka na Słowo. Rekolekcje" ks. Józefa Tischnera wydanej nakładem wydawnictwa Znak. Rekolekcje "Odkupiciel Człowieka" wygłoszone zostały w kościele Św. Krzyża w Warszawie w 1979 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).