Nie interesują dziś filozofów? Nie mówi to nic o samych dowodach, a jednocześnie wszystko o stanie współczesnej filozofii akademickiej, z filozofią religii włącznie.
Zatem racjonalne dociekanie w ogóle, a dociekanie naukowe w szczególności, przyjmuje ZRD. Kolejny argument na poparcie tego sądu przedłożył filozof Michael Della Rocca[7]. Della Rocca odnotowuje, że nawet w przypadku filozofów, którzy odrzucają ZRD, obrona tez filozoficznych często przebiega przez odwołanie do czegoś, co nazywa on „argumentami z wyjaśnialności”. Argument z wyjaśnialności (odtąd używać będę skrótu AW) głosi, iż mamy podstawy zaprzeczyć zachodzeniu pewnego stanu rzeczy, jeżeli jest on niewyjaśnialny albo jest „surowym faktem”. Della Rocca podaje kilka przykładów tej strategii. Kiedy filozofowie umysłu należący do nurtu materialistycznego bronią jakiegoś redukcjonistycznego ujęcia świadomości na podstawie tego, że (jak mówią) jeśli się go nie przyjmie, świadomość będzie niewyjaśnialna, posługują się AW. Kiedy filozofowie wczesnej nowożytności odrzucali arystotelesowskie pojęcie formy substancjalnej (albo to, co arystotelicy uważaliby za karykaturę tego pojęcia), czynili tak w oparciu o przekonanie, że jest to pojęcie, którego nie można w dostatecznym stopniu wyjaśnić. Kiedy filozofowie posługują się rozumowaniem indukcyjnym, w gruncie rzeczy odrzucają twierdzenie, że przyszłość nie będzie w istotnych aspektach podobna do przeszłości, a to, co nieobserwowane, do tego, co obserwowane, na tej podstawie, że przyjęcie takiego założenia sprawiałoby, iż przyszłe i nieobserwowane zjawiska stałyby się niewyjaśnialne. I tak dalej.
Della Rocca przyznaje, że odwołanie się do AW samo przez się nie zobowiązuje do przyjęcia ZRD. Jednakże przypuśćmy, że zastosujemy AW do pytania, dlaczego istnieją rzeczy. Niezależnie od tego, jakie ostatecznie zajmiemy stanowisko – nie ma to znaczenia dla argumentacji Della Rokki – jeżeli w jego obronie zastosujemy AW, to jak mówi, pośrednio zobowiążemy się do uznania ZRD, ponieważ ZRD stwierdza właśnie, że istnienie każdej rzeczy musi mieć swoje wyjaśnienie.
Odpowiadając na różne przykłady AW, można zdaniem Della Rokki przyjąć jedną z trzech opcji:
Utrzymywać, że niektóre AW są prawomocnymi argumentami, podczas gdy inne – w szczególności wszelkie AW na rzecz jakiejś tezy o tym, dlaczego rzeczy w ogóle istnieją – nie są prawomocne.
Utrzymywać, że żaden AW na rzecz dowolnej konkluzji nie jest prawomocny.
Utrzymywać, że wszystkie AW, włącznie z dowolnym AW na rzecz tezy o istnieniu rzeczy, są prawomocnymi argumentami.
Krytyk ZRD nie może obrać opcji 3, ponieważ to skutkowałoby przyjęciem ZRD. Żaden krytyk ZRD, który stosuje AW w obronie innych tez – a AW jest, jak zauważa Della Rocca, standardowym sposobem postępowania we współczesnej filozofii (jak również w nauce) – nie może też obrać opcji 2.
Tak więc pozostaje opcja 1. Wszakże kłopot polega na tym, iż wydaje się, że krytyk ZRD nie ma możliwości obrony opcji 1 bez popełnienia błędu kolistości. Dlaczego bowiem mielibyśmy wierzyć, że argumenty typu AW są prawomocne w innych przypadkach, ale nie wtedy, gdy uzasadniamy istnienie rzeczy? Uznawanie jednego rodzaju AW, ale odrzucanie innego wydaje się arbitralną decyzją. Krytyk ZRD nie może odpowiedzieć, że jest po prostu surowym faktem to, iż niektóre rodzaje AW są prawomocne, a inne nie, ponieważ takie stwierdzenie wikłałoby argumentację przeciw ZRD w petitio principii, jako że ZRD zaprzecza istnieniu surowych faktów. Nie wystarczy też, aby krytyk powiedział, że jest po prostu intuicyjnie przekonujące, iż AW są nieprawomocne w przypadku wyjaśnienia istnienia rzeczy jako takiego, ponieważ, jak konkluduje Della Rocca, przyjęcie AW przez krytyka w innych obszarach podaje w wątpliwość wiarygodność tej szczególnej intuicji. Zatem odwołanie się do intuicji także wikłałoby argumentację krytyka w petitio principii.
Della Rocca dochodzi do wniosku, że przyjęcie AW bez przyjęcia ZRD nie wydaje się w ogóle możliwe. A z tego wynika, że nie dysponujemy dobrą racją, aby sądzić, że cokolwiek jest wyjaśnialne, dopóki nie uznamy, że wszystko jest wyjaśnialne.
Argument Della Rokki można, według mnie, poprowadzić jeszcze dalej. Della Rocca przyznaje, że choć byłoby „niezwykle problematyczne” dla kogoś zacisnąć zęby i obrać opcję 2, to, ściśle rzecz biorąc, nie byłby to wybór „logicznie niespójny”. Moim zdaniem jest to jednak nadmierna pobłażliwość względem krytyka ZRD. Nawet jeżeli krytyk zdecyduje się odrzucić rozmaite przykłady AW przytoczone przez Della Roccę – argumenty typu AW dotyczące wielu różnych tez mówiących o świadomości, formach substancjalnych i innych zagadnieniach – to nadal będzie stosował różne wzorce rozumowania, które uważa za formalnie słuszne lub indukcyjnie mocne, a odrzucał inne, które uważa za błędne. I będzie tak postępował właśnie dlatego, że te zasady logiki wyrażają normy zrozumiałości albo adekwatności eksplanacyjnej.
Oczywiście, jest banałem w logice stwierdzenie, że nie wszystkie wyjaśnienia są argumentami, a niekiedy twierdzi się (mniej wiarygodnie, jak sądzę), że nie wszystkie argumenty są wyjaśnieniami. Jednak z pewnością wiele argumentów jest wyjaśnieniami. To, co filozofowie nurtu arystotelesowskiego nazywają „dowodami wyjaśniającymi” (np. sylogizm „Wszystkie zwierzęta rozumne mają zdolność do posługiwania się językiem, wszyscy ludzie są zwierzętami rozumnymi, więc wszyscy ludzie mają zdolność do posługiwania się językiem”) są wyjaśnieniami. Argumenty na rzecz najlepszego wyjaśnienia są (oczywiście) wyjaśnieniami i jak zauważa Della Rocca, rozumowanie indukcyjne w ogóle wydaje się zakładać, że rzeczy mają wyjaśnienia.
Zatem zrezygnowanie z wszelkiego rodzaju AW (opcja 2) wydaje się rezygnacją z samej praktyki argumentacji, albo przynajmniej z dużej jej części. Nie potrzeba dodawać, że nietrudno dostrzec, jak logicznie niespójne byłoby takie posunięcie, przynajmniej w sytuacji, w której ktoś próbował bronić odrzucenia ZRD za pomocą argumentów. Tak więc przyjęcie powszechnej praktyki argumentacji i jednocześnie odrzucenie konkretnych rodzajów AW, których przykłady daje Della Rocca, oznaczałoby w rzeczywistości obranie wyszczególnionej przez Della Roccę opcji 1 raczej niż opcji 2. A jak już widzieliśmy, nie ma żadnej racji niepopadającej w błędne koło na rzecz przyjęcia opcji 1.
Zatem dysponujemy solidnymi racjami za przyjęciem zasady racji dostatecznej. Idąc dalej, wyjaśnienie czegokolwiek znaleźć można albo w naturze wyjaśnianej rzeczy, albo w czymś zewnętrznym względem niej. W tym drugim przypadku możemy powiedzieć, że wyjaśniana rzecz jest przygodna – zależy od zewnętrznych okoliczności, a więc nie będzie istnieć, jeżeli te okoliczności nie wystąpią. W pierwszym przypadku możemy powiedzieć, że wyjaśniana rzecz jest konieczna – jest coś w jej własnej naturze, z czego wynika, że nie może ona nie istnieć, a więc nie zależy od niczego zewnętrznego względem niej. Nie ma trzeciej możliwości. Jeżeli jakaś rzecz nie wyjaśnia się ani swoją naturą, ani niczym zewnętrznym względem niej, to nie ma niczego, co mogłoby stanowić jej wyjaśnienie. Jednak ZRD wyklucza sytuację, w której rzecz nie miałaby żadnego wyjaśnienia.
Wiemy, że istnieją rzeczy przygodne, ponieważ znajdują się wszędzie wokół nas – kamienie, drzewa, psy, ludzie itd. Czy może być tak, że wszystko jest przygodne? Przypuśćmy, że dla każdej przygodnej rzeczy istnieje jakaś inna przygodna rzecz, która jest jej przyczyną. Przypuśćmy, że ten szereg przygodnych rzeczy cofa się w nieskończoność. Szczegóły takiego scenariusza można rozpisać na wiele sposobów. Możemy rozumować w kategoriach bezpoczątkowego wszechświata, w którym przygodna rzecz A została przyczynowana przez uprzednio istniejącą przygodną rzecz B, która z kolei była przyczynowana przez jakąś uprzednio istniejącą przygodną rzecz C, i tak dalej w tym stylu, cofając się bez końca w przeszłość, bez jakkolwiek rozumianego początku tego szeregu. Możemy też rozumować w kategoriach szeregu podobnego do opisanego wyżej, z wyjątkiem tego, że ten konkretny wszechświat przygodnych rzeczy ma początek w Wielkim Wybuchu – przy czym sam Wielki Wybuch był z kolei skutkiem jakiegoś uprzednio istniejącego wszechświata, który zapadł się w sobie w Wielkim Kolapsie. Możemy więc wyobrazić sobie, że ten poprzedni wszechświat powstał na skutek swojego własnego Wielkiego Wybuchu, który był skutkiem implozji jakiegoś jeszcze wcześniejszego wszechświata. Możemy też przypuszczać, że istniał nieskończony szereg wszechświatów, a każdy z nich powstawał w wyniku Wielkiego Wybuchu i kończył się Wielkim Kolapsem, który generował kolejny Wielki Wybuch. Możemy ponadto przypuszczać, że wszechświat w czasie swego życia rozgałęzia się, tworząc inne wszechświaty, które trwają nadal po jego grawitacyjnym zapadnięciu się. Możemy wyobrazić sobie, że ten proces doprowadza do powstania „wieloświata”, czyli szeregu równoległych wszechświatów poprzedzonych przez inne równoległe wszechświaty, które były poprzedzone przez jeszcze inne, i tak bez początku.
Dokładne szczegóły przebiegu tych procesów nie są jednak istotne dla naszych celów. Dla nas znaczenie ma to, że w każdym przypadku mielibyśmy jakiś wariant nieskończonego szeregu przygodnych rzeczy. Przyjmijmy na potrzeby naszej dyskusji, że taki szereg jest możliwy. Może się wydawać, że gdyby istniał taki szereg, mielibyśmy wyjaśnienie wszystkiego, tak jak wymaga tego ZRD, i do tego bez przyjmowania istnienia bytu koniecznego. Każda przygodna rzecz będzie bowiem wtedy wyjaśniona przez jakąś wcześniej istniejącą przygodną rzecz. Zatem nie będzie potrzeby zakładać, że cokolwiek istnieje w sposób konieczny. I właśnie do takiego wniosku dochodzi David Hume w swoich słynnych Dialogach o religii naturalnej.
Jednak jest to złudne wyjaśnienie, nie wszystko bowiem, co wymaga wyjaśnienia, da się faktycznie wyjaśnić zgodnie z powyższym schematem. Jest tak z kilku powodów; zacznijmy od czynnika, na który zwrócili uwagę filozofowie racjonaliści, Leibniz i Samuel Clarke. Nawet jeżeli istnieje nieskończony szereg przygodnych rzeczy, a każda z nich jest przyczynowana przez poprzednią, nadal pozostaje pytanie o to, dlaczego w ogóle istnieje sam szereg, ponieważ ten szereg jest tak samo przygodny jak indywidualne przygodne rzeczy, które się na niego składają. Mógłby nie istnieć, więc dlaczego nie jest tak, że nie istnieje?[8]
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.