Medytacje o Kościele

Człowiek Kościoła kocha jego przeszłość, rozmyśla nad jego historią, szanuje i bada jego Tradycję (...) trzyma się z dala od wszelkich koterii i intryg, nie poddaje się gwałtownym poruszeniom, które co jakiś czas wstrząsają teologicznym środowiskiem, a jego czujność nie jest podejrzliwością.

Człowiek Kościoła nie zamyka oczu na oczywisty fakt występowania różnic - bowiem niezależnie od tego, czy się to akceptuje czy też nie, wiele drugorzędnych aspektów podlega zmianom zależnie od czasu i miejsca[17]. Mimo to tym bardziej dostrzega realną ciągłość. Nie wyklu­czając niczego, co jest uznawane przez Kościół, może mieć swoje osobiste preferencje, znajdować i pielęgnować podobieństwa, których z pewnością Bóg nie pragnął na próżno. Zawsze jednak przyznawać będzie wyjątkowe znaczenie niektórym epokom i szczególnym faktom: erze pierwszych męczenników, rozwojowi życia zakonnego, dziełu wielkich świętych i doktorów, wielkim odnowom duchowym...

Nie pominie - choćby w ogólnym zarysie - historii misyjnego rozwoju. Nie zlekceważy antycznej tradycji chrześcijańskiego Wschodu, tej „pierwszej warstwy", tego czcigodnego pnia, z którego wszyscy wyrastamy. Jeżeli jest człowie­kiem nauki, zastosuje najlepiej jak potrafi metody, których wymaga jego dyscyplina. Nigdy przy tym nie zapomni, że katolicka Tradycja nie odsłania całej swej tajemnicy nawet dogłębnej analizie. Wie bowiem, że zrozumieć ją może w pełni tylko ten, kto ogląda ją od wewnątrz, żyjąc wiarą Kościoła[18].

Człowiek Kościoła nie nabywa tej kultury z ciekawości ani dla osobistej satysfakcji, „jak ten, co przybywa do miasta, by zobaczyć jego budowle"[19]. Cały oddaje się służbie wielkiej wspólnocie. Dzieli z nią radości i doświadczenia, wspiera jej walki[20]. Czuwa nieustannie, by tak w nim samym, jak i - jeśli to możliwe - w jego otoczeniu dbałość o sprawy doczesne nie przyćmiła wrażliwości na sprawy Pana. Pielęgnuje swój zmysł katolickiej solidarności i stara się, by dzielili go także wszyscy - dalecy i bliscy bracia[21]. Odsuwa się ze szczególną odrazą od wszystkie­go, co trąci ezoteryzmem. Przeciwstawia się porywom światowym i instynktownie odkrywa na czas duchowe niebezpieczeństwa.

Nie jest ekstremistą i unika przesady, jednakże będąc świadomym otrzymania w sakramentach Kościoła ducha nie bojaźni, ale mocy[22], nie waha się bynajmniej przed zaangażowaniem w obronę lub dla honoru swojej wiary. Wie, że można bardzo zgrzeszyć zaniedbaniem, dlatego mówi i działa śmiało „w porę i nie w porę", nawet ryzykując niechęć wielu ludzi i brak zrozumienia ze strony tych, z którymi najbardziej pragnąłby pozostawać w zgodzie[23]. Unika pilnie wszystkich ślepych zaułków, przed którymi ostrzega go kompetentny autorytet, a jednocześnie myśli o pozytywnych obowiązkach przez ten autorytet przypominanych. Uznaje ich doniosłość, choć czysto ludzka rozwaga kazałaby mu je zlekceważyć.

Człowiek Kościoła pragnie zgodnie z nawoływaniem świętego Piotra zachowywać stale gotowość „do obrony wobec każdego, kto się tego domaga, tej nadziei, która w nim jest"[24], a jednocześnie lęka się, że przeszkodzi mu w tym przyzwyczajenie do zbyt wąskich horyzon­tów lub dbałość o spokój. Chce zawsze myśleć nie tylko „z Kościołem", ale - jak mówił to już św. Ignacy Loyola - „w Kościele"[25], a w konse­kwencji pogłębiać swoją wierność, dostępować bardziej wewnętrznego uczestnictwa, czyli przyjmować bardziej spontaniczną postawę, właściwą   dla prawdziwego syna, dziecka domu. Pozwala, by we wszystkim oświecały go, prowadziły i kształtowały nie tyle przyzwyczajenia czy konwenanse, ale dogmatyczna prawda.

Podobnie jak niegdyś Newman, może być „wrażliwy na trudności religijne", ale tak samo jak ten wielki myśliciel nie może tworzyć „związku między zrozumieniem tych trudności, acz bystrym, i pomnażaniem ich w jakimkolwiek stopniu, a z drugiej strony, powątpiewaniem w doktryny, z którymi są one związane. Dziesięć tysięcy trudności nie tworzy jednej wątpliwości". I podobnie jak Newman, „nie kusi się o rozbijanie w kawałki tej wielkiej spuścizny myślowej, przekazanej nam na te ostatnie dni" przez „tak wielkie umysły, jak święty Atanazy, święty Augustyn i święty Tomasz"[26].

Przeciwnie, stara sieją zachować i uwydatnić. Chce uświadamiać ludziom, którzy odnoszą się do tej spuścizny z troską zazdrosną lecz niekiedy bojaźliwą, że jest ona bogatsza i bardziej odżywcza niż ich wyobrażenie, i brzemienna obietnicą nowych owoców. Wyrzeka się wszelkiego nowo­czesnego samouwielbienia i wszelkiej formy doktrynalnego liberalizmu.

Lecz bezkompromisowość wiary i przywiązanie do tradycji nie prowadzą prawdziwego człowieka Kościoła do surowości, pogardy i oschłości serca. Nie niszczą w nim otwartości i nie zamykają w twierdzy negatywnych postaw.

Człowiek Kościoła pamięta zawsze, że Kościół - w swych członkach, tak jak w Zwierzchniku - musi nosić w sobie tylko słowo tak, podczas gdy każde nie jest tylko odwrotną stroną czy przygoto­waniem do konstruktywnej zgody. Unika, podobnie jak Kościół, bezwarun­kowego kompromisu, ale jednocześnie pragnie za jego przykładem „zostawić otwarte wszystkie bramy, przez które różne umysły mogłyby znaleźć dostęp do tej samej prawdy"[27]. Jak Kościół, nie chciałby „niepo­koić tych, którzy się nawracają", i uważa, że taki umiar, charakterystyczny już dla apostoła Jakuba na Soborze Jerozolimskim, jest bardziej ludzki i mądry, a przede wszystkim bardziej respektuje Boży Plan niż niektóre żądania gorliwców[28].

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

Reklama

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7