Jak już ktoś wpada w koleiny....

Teologowie miewają w sobie coś z ewangelicznych uczonych w Piśmie, prawda? Też potrafią widzieć tylko to, co chcą.

Reklama

Dwunasty dzień lutego. Już. Jak ten czas leci... W polityce.... Cóż, w naszej króluje fałsz i oskarżenia. Taki dość diabelski zestaw. Kto nie wierzy niech zajrzy do trzeciego rozdziału Księgo Rodzaju. W świecie – coraz niespokojniej. W dużej mierze przyczyniają się do tego działania nowego prezydenta USA. Jedne – wedle mojej oceny – zdroworozsądkowe, przywracające normalność. Inne z kolei podkładające bombę także pod zdrowe zasady, obowiązujące od kilkudziesięciu lat w cywilizowanym świecie. Tak, można złośliwie powiedzieć, że tu też wraca normalność; że po co nam jakieś prawa człowieka czy prawa narodów, nienaruszalność granic, skoro normalnym powinno być, że rację ma silniejszy. Tyle że taka normalność jakoś niespecjalnie mi się podoba...

Pojawiło się ostatnio informacja, że prezydent Trump powołał w Białym Domu Biuro Wiary, a na jego szefową wybrał pastorkę Paulę White-Cain, „swojego sojusznika i duchowego doradcę”. Ha, czemu nie? To chyba dobrze? Sęk w tym, że  – jak twierdzą krytycy tej decyzji – jest ona wyznawczynią „teologii sukcesu”. Czyli poglądu, że Bóg prawdziwie Mu wiernych już w tym życiu nagradza bogactwem materialnym i osobistymi sukcesami. A to – uważają owi krytycy – herezja. I mają rację.

Ściśle rzecz biorą to pogląd „wczesno- i średniostarotestamentalny”. Od którego odchodzą już przeczuwający prawdę o życiu wiecznym autorzy najmłodszych ksiąg Starego Testamentu, a który całkowicie i zdecydowanie odrzucony został przez objawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa, czyli Nowy Testament. Szczerze mówiąc nie ma chyba w Biblii tematu, na który Stary i Nowy Testament patrzyłyby tak odmiennie, jak właśnie na sprawę „odpłaty”. Czyli to, że Bóg nagradza za dobro, a za zło karze. Stary Testament, w którym prawda o przyszłym życiu, prócz wspomnianych jego ostatnich ksiąg, w praktyce nie istnieje, musiał wymierzenie człowiekowi sprawiedliwości lokować w tym życiu. Nowy Testament, akcentujący prawdę o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym, niesie przesłanie, że w tym życiu może być różnie, za to na pewno Bóg sprawiedliwie nagrodzi dobro i ukarze zło w dniu sądu i, konsekwentnie, w życiu przyszłym.

Nie znam oczywiście bliżej poglądów doradczyni prezydenta Trumpa. Jeśli jest, jak twierdza jej krytycy, mamy do czynienia z czymś znanym niektórym nurtom także bardziej tradycyjnego protestantyzmu (wcześniejszego niż nurty zielonoświątkowe), ale jednocześnie na pewno z czymś sprzecznym z Ewangelią. Z tej perspektywy jednak jaśniejszą staje się postawa obecnego prezydenta USA: już wiadomo dlaczego tak często mając Boga na ustach, a pewnie i w sercu, podejmuje decyzje sprzeczne z Bożym prawem. Jestem bogaty, odniosłem sukces – widzi – więc Bóg jest ze mną – wnioskuje; widać postępuję słusznie.

Od dawna zdumiewają mnie teologowie, którzy czytając Pismo Święte znajdują tam poparcie dla swoich całkowicie sprzecznych z jego przesłaniem tez. Bo problem nie dotyczy przecież tylko wspomnianej pastor. Wielu, także katolickich, teologów. Na naszym rodzimym podwórku modna jest ostatnio teza, jakoby Bóg nie był sprawiedliwy (!), tylko miłosierny. Nauczanie o sądzie nic nie znaczy, a Boża sprawiedliwość to nie sprawiedliwość w rozumieniu prawa rzymskiego, ale inne określenie Jego świętości. Hmmm... To co: Bóg, który jest „światłością, w której nie ma żadnej ciemności” miałby przez obojętność wobec zła jednak mieć w sobie odrobinę ciemności? No bo moja obojętność wobec ludzkiej krzywdy jest grzechem, ale Bóg w żaden sposób za zło nie karzący byłby dalej świętym? Nie rozumiem, jak temu świętemu Bogu, który mówi zarówno "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” jak i „"Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” mogłoby być obojętne, czy ktoś w tym życiu krzywdził czy był krzywdzony. Nie rozumiem, jak czytając Ewangelię można nie widzieć różnicy między bogaczem a Łazarzem, sługami pracowitymi, którzy pomnożyli talenty, a leniwym, który go zakopał; między pannami mądrymi, który wzięły zapas oliwy, a głupimi, które go nie zabrały. Nie rozumiem, jak można nie słyszeć milczenia wobec łotra urągającego i obietnicy raju danej skruszonemu. Nie rozumiem. Ale wiem, że tak bywa. No cóż...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 1

Reklama