Panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby: „Rządź mną jeszcze!”.
Słowa świętego Pawła skierowane do gminy w Efezie odczytywano jednak bardzo często jako tekst antykobiecy.
Jan Paweł II próbuje pokazać, że tak nie jest. Z tych słów wynika przede wszystkim konieczność wzajemnego bycia sobie poddanym. Święty Paweł chce pokazać, że jedynym kryterium chrześcijańskiej miłości małżeńskiej jest życie z Chrystusem, nie jakikolwiek model socjologiczny.
Każdy człowiek ma własną wizję małżeństwa, często zbudowaną w oparciu o wzorce wyniesione z domu, nie zawsze dobre i słuszne. Niedawno ktoś opowiadał mi o pewnym związku: mąż przyzwyczajony, że wszystkie prace domowe wykonywała zawsze jego mama, już jako żonaty mężczyzna wraca sobie z pracy, siada z gazetką i odpoczywa, popijając piwko. Potem bierze godzinną kąpiel. Ma prawo, swoją robotę skończył. Tato przecież też tak robił. A kobieta zostaje z całym domem na głowie. I co? To model chrześcijański czy niechrześcijański?
Niech zgadnę: niechrześcijański.
Święty Paweł odwołał się do modelu małżeństwa dominującego w jego czasach i kulturze. Jego intencją nie było jednak sankcjonowanie go.
Ani podważanie?
Nie podważył tego wzorca, ale odniósł go do Chrystusa. To klucz do wszystkiego. Gdyby z wypowiedzi Pawła wyciąć Chrystusa, faktycznie dostalibyśmy pochwałę męskiej dominacji. Paweł pokazał jednak – na bazie modelu ówcześnie zrozumiałego – że małżeństwo chrześcijańskie zaczyna się w punkcie, w którym między małżonkami pojawia się miłość Chrystusa. Jaka to miłość? Jak wiemy, Chrystus oddał za swoją Oblubienicę, Kościół, życie. Mąż, będący panem żony, ma z miłości oddawać za nią swoje życie. Jeśli ją rzeczywiście tak kocha, siłą rzeczy troszczy się o nią i wsłuchuje się w jej potrzeby, bo chce, żeby była szczęśliwa. Jest gotów poświęcić się dla niej. Jego panowanie nie przypomina panowania władcy, ale Chrystusa. On sam uczy męża zupełnie nowej miłości, i mężczyzna faktycznie się przemienia. Przemienia się również żona, uczy się sprzeciwiać mężowi z miłością, radzi mu i pomaga być dla siebie samej jak Chrystus. Buduje się model małżeństwa, który nie mieści się w jakichkolwiek znanych nam klasyfikacjach. Nawet jeśli zręby układu rodzinnego pozostaną stare, na nich wyrośnie całkowicie nowa jakość.
Papież pisze, że gdy mąż miłuje żonę jak Chrystus Kościół, to bycie poddaną takiemu mężowi polega na nieustannym doznawaniu miłości. No, życie pod takim panowaniem faktycznie wydaje się lekkie i przyjemne.
Bo panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby małżonka: „Rządź mną jeszcze!”.
Panowanie Chrystusa wyzwala, ale panowanie Adama nad Ewą, jakie zarządził Bóg po wygnaniu z Raju („ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” [Rdz 3,16]), raczej ciemiężyło kobietę. I to ten wzorzec utrwalił się przez wieki.
Jednak w Raju tak nie było. I w naszych czasach jakbyśmy na nowo odkrywali rajski porządek. Bo gdyby oczyścić feminizm ze skrajnych żądań proaborcyjnych i kampanii proantykoncepcyjnych, można dostrzec czyste pragnienie, żeby kobieta mogła wreszcie odnaleźć siebie.
To także pragnienie, by kobiecość uznano za równie wartościowa, co męskość.
Równie wartościową, jednak nie taką samą! Nie powinno się tego postulatu formułować na bazie kompleksu. Nie chodzi o proste zrównanie praw, ale by każda płeć miała specyficzne dla siebie prawa i obowiązki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).