Panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby: „Rządź mną jeszcze!”.
Gdybyśmy teraz odnieśli się do pierwszego członu analogii św. Pawła, a brzmi on: „Mąż jest głową żony"...
...można zrozumieć, że mąż chrześcijanin ma być w rodzinie akumulatorem miłości płynącej od Chrystusa.
Małżonkom może, poza wszystkim, sprawiać kłopot swego rodzaju trójkąt oblubieńczy, do jakiego zostali powołani: mąż – żona – Chrystus. Młode żony bywają tak zakochane w mężach, że uważają za niemożliwe kochać podobnie lub mocniej kogokolwiek innego.
Ale Chrystus jest obecny w sakramentalnej więzi małżeńskiej i przychodzi poprzez cielesność męża. Żona nie musi kochać dwóch osób. Kochając męża prawdziwie – nie zaborczo i egoistycznie – i szukając w małżeństwie obecności Chrystusa, wyraża tym samym miłość właśnie do Niego. Wszystko, co robi dla męża, powinna także oddawać Chrystusowi. Nie trzeba Go szukać nie wiadomo gdzie, bo On jest tutaj, blisko.
Mąż jest dla żony znakiem widzialnym Chrystusa?
A żona dla męża. Tak właśnie definiuje sakrament Papież: Chrystus objawia się we wspólnocie cielesnej małżonków i na bazie ich naturalnej więzi tworzy komunię, czyli jedność ze sobą. Mąż i żona przeżywają wzajemną miłość i w niej odnajdują ukrytego Chrystusa.
Na dalszych etapach życia problem może być z kolei odwrotny. Ma się już dość współmałżonka i ucieka się od niego w miłość do Pana Jezusa. Jezusa kocha się tak bardzo, że już nie starcza tej miłości dla męża czy żony.
To dwa bieguny tego samego kłopotu z realizacją sakramentu: młodzi tak fascynują się sobą nawzajem, że nie umieją znaleźć miejsca dla Pan Jezusa. Ich miłość wydaje się nazbyt ludzka i nazbyt zmysłowa, by dopuścić do niej Boga. Starsi potrafią zaniedbać więź z współmałżonkiem, uważając, że mają służyć Panu Bogu poza małżeństwem. Taką postawę trzeba jednak nazwać kościelną dewocją i odejściem od pełnienia woli Boga. Tymczasem znamy przykłady małżeństw, które odebrały właściwą formację katolicką i potrafią łączyć jedno z drugim: troskę o małżeństwo z ewangelizacją. Służą Bogu razem. Znak ich jedności trwa, a jednocześnie pracują dla Kościoła.
Analogia św. Pawła działa w dwu kierunkach: pokazuje małżeństwu, jak czerpać przykład z relacji Chrystusa do Kościoła, ale też uświadamia, że wspólnota Kościoła funkcjonuje podobnie do małżeństwa. Związek małżeński tworzy zaś dwoje ludzi, z których każdy jest odrębną, niepowtarzalną osobą obdarzoną talentami. Te osoby razem jedzą, modlą się i pracują – stanowią wspólnotę życia i miłości. Dla jej budowy każde z małżonków wykorzystuje wszystkie swe talenty. Są dla siebie darem, oddają się sobie nawzajem. W takim sensie mówimy o Kościele domowym. Kościół powszechny również ma być przede wszystkim wspólnotą życia i miłości, a nie instytucją. Tak jak żadne małżeństwo nie myśli o sobie: „jesteśmy instytucją”.
Mimo że w istocie małżeństwo to „instytucja”.
Małżeństwo ożywia duch miłości, dzięki któremu nawiązuje się między dwojgiem obcych wcześniej ludzi głęboka, intymna relacja. Ona nie pozwala mężowi i żonie się rozejść. Tak samo jest w Kościele: jeśli zabraknie miłosnej relacji i Ducha Świętego, wspólnota przestaje istnieć. Dziś szczególnie więzi „religijne” wydają się intymne, bo religijność i wiara są traktowane jako sprawy bardzo osobiste. Ludzie się wstydzą o tym mówić. Prędzej opowiedzą publicznie o swoich wyczynach seksualnych niż o tym, jak przeżywają obecność Pana Boga w życiu codziennym.
Faktycznie, to paradoks: relacja z Bogiem stała się bardziej intymna niż relacja małżeńska.
Intymność więzi jest potrzebna wspólnocie Kościoła jeszcze z jednego powodu: by móc powiedzieć sobie nawzajem nawet bardzo trudne i bolesne słowa. Bo wspólnota ma żyć w miłości – i prawdzie. Jak małżeństwo. Z tych wszystkich powodów zaczynamy rozumieć małżeństwo, dopiero patrząc na Kościół. I odwrotnie: w pełni rozumiemy Kościół, odnosząc go do małżeństwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).