Panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby: „Rządź mną jeszcze!”.
Rozważania o sakramencie małżeństwa Papież opiera na analizie Listu do Efezjan, a szczególnie fragmentu zaczynającego się od słów: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła” (Ef 5,21-23). Święty Paweł rozwija dalej wielką analogię między małżeństwem a Chrystusem i Kościołem. Zajmijmy się najpierw nią. Na czym właściwie polega małżeństwo Chrystusa z Kościołem i jak je odnieść do ludzkiego związku?
Coś, co było zupełnie jasne dla pierwszych chrześcijan, nam dziś trzeba wyjaśniać od początku. Nie rozumiemy tej analogii, bo nie bardzo wiemy, co to takiego żywy Kościół. Mamy wypaczone wzorce. Dla nas „budowa Kościoła” oznacza „budowę kościoła” na przykład Opatrzności Bożej. Tymczasem to Chrystus tworzy wspólnotę, która staje się Kościołem. I jest nim o tyle, o ile żyje Chrystusem. W dzisiejszych czasach ta oczywistość się zupełnie rozmywa.
Kiedyś zaproszono mnie do udziału w programie telewizyjnym i w pewnym momencie posadzono obok na kanapie drugiego rozmówcę, męską prostytutkę. Ten człowiek stwierdził, że jest katolikiem. Pomyślałem sobie, co by było, gdyby się nagle okazało, że 80% prostytutek w Polsce to katoliczki? Czy bycie katolikiem sprowadza się do przyjęcia chrztu? Czy też może automatycznie: skoro Polak, to katolik? Trzeba by wtedy założyć, że prostytutki rosyjskie są w większości prawosławne. I już nic z tego, czym ma być Kościół, się nie rozumie.
Tymczasem chrześcijaństwo pojawia się dopiero w relacji do Chrystusa, który wciela się w człowieka i przemienia go. Wcielenie oznacza, że niewidzialny Bóg, będący dla nas abstrakcją (nawet kiedy mówimy, że Bóg nas kocha, wydaje się nam to niewyobrażalne), zaczyna realnie działać przez ludzkie ciała.
„Teraz zaś już nie żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
Ciekawe, że dla ludzi bardziej zrozumiałe jest opętanie, kiedy szatan wstępuje w człowieka i przez jego ciało niszczy, zabija czy kłamie. I odbiera człowiekowi władzę nad samym sobą.
Tymczasem Chrystus za pośrednictwem konkretnego ciała ludzkiego kocha określone osoby. Zamiast przymusu czynienia zła, daje wewnętrzne pragnienie i ponaglenie do miłości i czynienia dobra.
Teraz analogia z małżeństwem staje się jaśniejsza: Chrystus i ten człowiek, w którym On żyje, stają się faktycznie jednym ciałem. Do tego samego są wezwani małżonkowie.
Tu natrafiliśmy na kolejny poziom analogii świętego Pawła: człowiek, który ma w sercu Chrystusa, zaczyna się przemieniać jako małżonek – przez niego w małżeństwie działa Chrystus.
Patrząc szerzej, Chrystus działa przez Kościół, czyli przez ciała poszczególnych jego członków: przez jednego ewangelizuje, przez drugiego żywi wspólnotę, w trzecim cierpi. Te wszystkie działania przeciętnych ludzi każdego wieku, płci, stanu i zawodu składają się na pełnię działania Chrystusa w Kościele. Ludzie ożywieni tym samym duchem, zaczynają tworzyć wspólnotę wiernych. Dla nas to dziś abstrakcja, bo większość parafii, jakie znamy, nie stanowi żadnej wspólnoty Kościoła. Proboszcz, wikary, zakrystianin i organista, czasem dołącza do nich kilku gorliwych parafian, jakoś ze sobą współpracują, ale przecież nie na zasadzie wzajemnego daru z siebie. Tu raczej wchodzą w grę inne dary, znacznie bardziej, by tak powiedzieć, siermiężne.
Na przykład proboszcz z ambony dziękuje panu Józefowi za wykoszenie trawnika przed kościołem, a sołtysowi za dostarczenie wieńca dożynkowego.
Takie charyzmaty w wersji pop. Autentyczna wspólnota żywego Kościoła jest natomiast Ciałem Chrystusa. A Chrystus stanowi Głowę tego Ciała i zasila je mocą Ducha Świętego, czyli Bożą energią. Dla każdego ciała najistotniejsze są właśnie impulsy płynące z głowy. Tę wspólnotę można nazwać ciałem uduchowionym, a więc przenikniętym przez Ducha, który w nim wzrasta. Na wzór pierwotnego, rajskiego człowieczeństwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).